Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 140.70km
  • Teren 140.70km
  • Czas 07:10
  • VAVG 19.63km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 6777kcal
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew wkoło - Szczecin/Świnoujście

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 6

Dzień pierwszy:,
To jedziemy z koksem. Chwila rozterki bo już myślałem, że w nocy będę grzał z Goleniowa na Głębokie, tak jak w tamtym roku solo o 3:00 w towarzystwie odyńców. Ale wieczorkiem telefon od brata, że mamy w końcu transport busem na samo Głębokie. 5:30 zbiórka pod stadionem OSiRu. Byłem pierwszy , bus już był.


Zaraz zaczęła się zbierać reszta ekipy, ale zabrakło brata, który jakimś cudem złapał gumę na starcie i musieliśmy go zabierać spod chaty. Mieliśmy zapas czasowy więc bez paniki. Na Głębokim szybko się wypakowaliśmy i hajda po firmowe kamizelki, wytyczne i ustalenie szefa grupy. Cała nasza banda trafiła do teamu nr 5.



Jak się okazało później nasza grupa 5 została okrzyknięta na mecie w Świonoujściu zapierdalaczami i demolantami trasy, gdyż parli do przodu, aby być pierwszymi na popasie. Co się będą pchać w kolejce po browara albo wursty. Ale taka była taktyka.
Wyruszyliśmy zaraz po siódmej w odstępach przepisowych. Pierwsza pauza to granica w Dobieszczynie, celem pamiątkowej foty nadchodzącej inwazji na Meklemburgię, powiat-landkreis jakiś tam.


Potem pojechaliśmy kawałek szosą i następnie w las w stronę Zatoki Nowowarpieńskiej na punkcik widokowy. W lesie gdzieś czoło się zgubiło i pojechało nie w tą stronę, ale szybko track GPS pokazał ślad i pomknęlim nad Zatokę. Tu krótki postój, i małe szamko lub.piciu.


Po wdrapaniu się na wieżę grupa ruszyła w stronę Uckermunde. Ledwo dopadli szosy, to pozapalały się im jakieś lampki i ruura do przodu, wymijaliśmy poszczególne grupy i po chwili byliśmy na czole stawki. Ale grupa, grupą i sami się po rozrywaliśmy ze względu "brak współpracy" i różnych obciążeń sakwowych - miałem litrowy balast czegoś tam rozgrzewającego. Jak dojechałem na rynek demolanci mieli już piwko na stoliku.




Po małym śniadanku, oczywiście browarku pojechaliśmy na obiadek w stronę Anklam. Trasa wiodła leśnym duktem i wzdłuż rozlewisk, także szoski tu dużo nie było i demolanci jakby się uspokoili.






Na końcu rozlewiska cienkie bolki pojechały na prom, aby skrócić sobie traskę o jakieś 30 km, (za 6 EUR nie warto). My zaś pomknęliśmy na jakieś szamanko. Wpadliśmy na rynek w Anklam, ale w Rossmanie nikt się jeszcze nie na jadł. Lecz po krótkim przesłuchaniu w gastronomicznym niemeckim młody tubylec wyjawnił adres tureckiego przedsiębiorcy kebabowego, któremu podnieśliśmy obroty miesięczne kilkukrotnie. Jak mi sprzedawał jakieś perskie danie z ryżem to płakał ze szczęścia po turecku  i pytał się, czy za miesiąc też przyjedziemy, to przynajmniej piwo ochłodzi.



Potem zaczęła się okupacja rynku aby uspokoić płyny wewnętrzne i nabrać wigoru do następnego odcinka, tak wyruszyliśmy koło 14 w stronę Usedom, czyli po polsku na wyspę Uznam.

Tu dalej na razie limit zdjęć na miesiąc się wykończył. Więc resztę zdjęć w maju po resizie. Ale opis dokończymy. W Usedom chwilę postaliśmy pod kościołem na patelni słonecznej, każdy zaczął szukać cienia. Po wyjeździe z Usedom aż do Ahlbeck zaczął się mały armagedon. Wiatr porozrywał peleton, grupki, i każdy solo walczył, walczył, wałczył i walczył. Z górki wiatr wpychał z powrotem. Znowu byliśmy na przedzie, ale Radzio nas wykiwał i nie puścił koło Kroswadnt bez pole golfowe, gdzie było jeszcze trochę górek. Bliskość granicy i chęć odwiedzenia niemieckiego marketu jeszcze w Ahlbeck aby wydać ojro spowodowała, że samotnie oderwałem się od całości, która czekała na resztę. Miałem ochotę wjechać pod sklep pierwszy, lub zameldować się w Świnoujściu pierwszy. Ale oba plany wzięły w łeb, raz pojechałem prosto, dwa charty doszły mnie jakieś 3 km w lesie przed granicą. Na granicy pod tablicą zrobiliśmy jakąś fotę i pojechaliśmy do knajpy uzupełnić płyny. Potem znaleźliśmy i namierzyliśmy lokal spalny, schowane rowerka, mycie , kąpanie, przebiórka, i na promenadę do miasta, burzyć Świnoujście. Jameson w ilości 1l wieziony w sakwie został upłynniony gdzieś podczas pizzy metodą bunkra pod stołem i z dolewką ala Żabka. Ja się odłączyłem koło północy od reszty towarzystwa, które według późniejszych relacji balowała gdzieś do trzeciej, a koło siódmej było już śniadanie. Ja sprawnie zdążyłem się ewakuować do Meduzy na zasłużony odpoczynek przed dniem drugim. 







Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
coolertrans
| 23:24 czwartek, 1 maja 2014 | linkuj opis może zbytnio żartobliwy, ale wycieczka promem też była ciekawa...
vonZan
| 07:10 środa, 30 kwietnia 2014 | linkuj Nigdzie nie bylo napisane, ze bedziemy sie scigac. Mial to byc luzny wyjazd i taki tez byl :)
Pzdr cienki bolek z promu ;)
coolertrans
| 22:08 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj to był rajd, po za tym miałem "niebezpieczną ekipę"
lenek1971
| 18:47 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj Co to za wyjazd? Cały czas albo jedliście albo piliście! Na jazdę na rowerze chyba czasu Wam troszkę brakowało..? ;)

Tak Na serio - to brawo Adam :) Do zobaczenia w Świnoujściu :)
coolertrans
| 17:05 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj opis dnia pierwszego do poczytania..
leszczyk
| 06:12 wtorek, 29 kwietnia 2014 | linkuj Brawo ! Czekamy na opis - wiatr nie dał się we znaki ?
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!