Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:772.50 km (w terenie 771.50 km; 99.87%)
Czas w ruchu:41:38
Średnia prędkość:18.55 km/h
Maksymalna prędkość:49.40 km/h
Suma podjazdów:2346 m
Suma kalorii:27778 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:51.50 km i 2h 46m
Więcej statystyk
  • DST 100.50km
  • Teren 100.50km
  • Czas 05:04
  • VAVG 19.84km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1435kcal
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miedwie - turystycznie... z Sobotoaktywnymi..

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 3

Na ostatnim zebranku padła propozycja objechania Miedwia w celach turystycznych, nie wyścigowych. Jako, że była grupa chętnych w liczbie sztuk 7 padło na transport zbiorowy do Stargardu w postaci busa i przyczepki. Rano punktualnie o 8:30 pakowanko pojazdów i jazda do Zieleniewa, skąd miał się odbyć objazd.


W Stargardzie zaparkowaliśmy na parkingu OSirU, i wyruszyliśmy trasą maratonu. Pierwszy przystanek to Koszewko. Tutaj pozaczepialiśmy parę łabędzi z małym i pooglądaliśmy sobie kościółek. 


W Koszewie trwały przygotowania do dożynek gminnych i cała wieś przystrojona była w różne ciekawe słomiane rzeźby. Po Koszewi przyszedł czas na szuterek, w Okunicy zjechaliśmy na Turze, gdzie na polnej drodze rosły sobie śliwki jak kiście winogron. Tutaj był mały popas, ale ostrożnie żeby nie przesadzić. Dalej asfalcikiem do Giżyna, gdzie trwały przygotowania do pyrzyckich dożynek. W Młynach przyszedł w końcu czas na atrakcje Miedwia w postaci płytek jumbo i pamiętnej piaszczystej górki, gdzie leżeliśmy na ostatnim maratonie. Mało kto wjechał znowu, wszyscy pchali i na górze zaatakowali pole kukurydzy.






Po leśnej górce pojechaliśmy do Żelewa, trochę inaczej niż wiedzie trasa, tak więc górki numer dwa nie było. Po Żelewie gdzie było zwiedzanko, grupka posterowała asfaltem na Stargard, a ja z tyłu samotnie zaatakowałem premię górską. Jak się później okazało, mimo iż nadłożyłem trasy i tak dotarłem przed grupą na miejsce postoju. Tam grupa zapakowała pojazdy z powrotem, gdyż cześć musiała wrócić wcześniej. Ja postanowiłem wrócić na kołach do Goleniowa.



Najpierw posterowałem do Tesco ścieżką, aby się lekko posilić. Po lekkim gyrosie udaliśmy się bez szaleństw asfalickiem via Grzędzice, Żarnowo, Sowno, Przemocze, Stawno, Bolechowo do domu. Droga przebiegała spokojnie i udało się w końcu spożyć izochmiela, zakupionego gdzieś po drodze. W grupie nie wypada Przewodniczączemu Stowarzyszenia afiszować się z dopingiem.
W ten sposób udało się machnąć kolejną stówkę w sezonie.


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 19.38km/h
  • VMAX 41.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorny lans...

Czwartek, 28 sierpnia 2014 · dodano: 29.08.2014 | Komentarze 2

Zebranko Klubu Sobotoaktywnych z ustaleniem planów działań na końcówkę roku. Czyli gdzie, co z kim i kiedy... Po zebranku lansik na nowej ścieżce do GPP, sprawdzić czy asfalcik się ułożył. Potem SHELL na GPP w wersji tundra, zajrzenie do lasu czy są już podgrzybki, potem kręcioła po mieście w trybie speed, czyli przelot main street z prędkością około 35 km/h z zapalonymi światełkami.
Fot Brak.

Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 82.00km
  • Teren 82.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 17.63km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2219kcal
  • Podjazdy 259m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sobotoaktywnie....

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 23.08.2014 | Komentarze 5

Wreszcie udało się zmontować grupowy wyjazd Stowarzyszenia. Na miejscu zbiórki pod Gminą stawiło się sześcioro Sobotoaktywnych plus sympatyk. Po naradzie padło na Stepnicę i dalej Wolin gdzie miała być konsumpcja. Do Stepnicy jechaliśmy bez żadnej przerwy co zapowiadało dobre rezultaty, tzn. nikt nie będzie narzekał, że za długo. W Stepnicy zwiedzanie nowej mariny i Biedronki po jakieś picia. Musiałem dopompować tylne kółko, gdzieś chyba dętka zaczęła puszczać. W Żarnowie postoik, pod sklepem lodziki i zwiedzanie komisu rowerowego (drogie miejskie). Chciałem zaciągnąć jeszcze ekipę pod Zalew nad Zatokę Skoszewską przez Jarszewko, ale protesty głodomorów kazały jechać do Przybiernowa. Więc pod Jarszewkiem skręciliśmy na Przybiernów, a przed jeziorem pod Zabierzewem puściliśmy się skrótem, który dodatkowo uatrakcyjnił traskę poprzez piach i górki. Po zjeździe podjechalim pod znajomy lokal. Reszta rzuciła się na placki po węgiersku lub schabowe, ja tam leciutko gulaszowa i zabrałem się w końcu za wymianę dętki. Po obiadku laskiem na Rokitę, potem drogą ppoż do zielonego szlaku na Budzieszowice, ale wylądowaliśmy przez Łożnicą. Jechałem tam po raz pierwszy i tylko przerzutka rowery przez tory dała się tam jakoś odczuć. Potem pod Niewiadowem opędzlowaliśmy pole kukurydzy z młodych słodkich kolb, a w Żółwiej poczęstowano nas śliwkami u siostry jednego z towarzyszy. W Żółwiej Błoci pod sklepem spotkaliśmy trójkę młodych Czechów, którzy jechali sobie z rowerkami z Liberca na Gdańsk, pytali o drogę na Golczewo, więc wskazówki dostali.
Już w Goleniowie udało mi się jeszcze zrobić stylowego szlifa. Odprowadzając pod Gminę wymijałem pijaną młodzież, zjechalem na lewo na trawnik, ale gdzieś nie złapałem prowadzenia i przez krawężnik zarzuciło przodem i z małym tulupem wylądowałem na glebie przed nimi. Dobrze, że browarów im nie po uszkadałem, trochę radoch mieli, że się MAMIL wypierdzielił. Mnie tam nic, rowerkowi też więc się pozbierałem i pojechałem jeszcze na meczyk IV ligowych miejscowych kopaczy.
Po zdjęcia zapraszam na profil Goleniowskiej Masy Krytycznej..


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 10.50km/h
  • VMAX 20.00km/h
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opracować trasę Alleycata .....

Czwartek, 21 sierpnia 2014 · dodano: 22.08.2014 | Komentarze 1

Na 6 września trza przygotować 3 alleycata, taką miejską jazdę na orientację. Tematyka pisarze, poeci, więc pojeździliśmy po ulicach w poszukiwaniu ciekawych punktów i zagadek. Trasa będzie liczyć 15-21 punktów i do 15 km, dwie wersje PRO i FUN. Ciekawe ile ściągniemy chętnych...
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 17.00km
  • Teren 17.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 7.56km/h
  • VMAX 34.30km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 759kcal
  • Podjazdy 126m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przenieść kesza

Środa, 20 sierpnia 2014 · dodano: 20.08.2014 | Komentarze 5

Pojechalim na lotnisko poserwisować kesza. Mieliśmy wymienić worek i pudełko oraz dodać logbooka. Zarosło dokumentnie, lasem się przedzierałem prawie godzinę, pchając rowerek. Widok na pas startowy przy szkółce zarósł dokumentnie i nic już nie widać. Kesz już był na wierzchu, to zrobiliśmy mu przesunięcie. Widoczek teraz jest w porzo, dostęp łatwiejszy. Nawet na start samolotu się załapaliśmy.




Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 32.40km
  • Teren 32.40km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.84km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1435kcal
  • Podjazdy 210m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend na maratonach - Nowogard

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 3

Dwa maratony w dwa dni, tego jeszcze nie przerabiałem. Nowogard MTB po raz pierwszy, trasa znana bo objechana na fejsowym evencie miesiąc wcześniej. Dzisiaj robiłem za transportowca, po 9 bracia zapakowani, rowerki powieszone i pojechaliśmy odebrać na 10 pakieciki startowe. Szwagier cioteczny pojechał ze Szczecina pociągiem, wcześniej ale mu pakiecików nie dali, więc musieliśmy przyjechać trochę wcześniej. Start mieliśmy w MIV na 12:30, cztery pętle.
Najpierw pojechały panie, potem MIV i MVII, a o 12:30 wystartowaliśmy MV i MIV. Na starcie goleniowskie i okoliczne tuzy, które przyjechały doprawić się po Miedwiu.


Plan był zmieścić się w 1,5 h. Od początku goniłem za bratem młodszym MIV, z którym wczoraj na Miedwiu przegrałem około minuty z nadzieją na rewanż. Tak się za nim tłukłem przez pierwsze okrężenię, mając go ciągle na oku, tylko czasami pod górkami mi odjeżdżał. Pod koniec drugiego kółka na asfalcie promenady usiadłem mu na koło czekając na rozwój wypadków. W końcu dopadł go pech, obluzowała mu się sztyca i siadał co raz niżej, musiał stanąć i tyle się widzieliśmy. Pod koniec 3 pętli przed wjazdem do miasta musiałem puścić gnącą czołową trójkę. Oglądnąłem się czy nie ciągną czasem brata, ale gdzie tam. Na ostatnie kółko wjechałem z zamiarem dogonienia jeszcze kogoś, ale co go doszedłem na wertepach to na asfalcie mi odjeżdżał. Na ostatniej dojazdówce do mety wrzuciłem wszystkie blaty na maksa i gonię go resztką sił, ale na zakręcie dmuchło w gębę i musiałem odpuscić, brakło 16 sek.  Brat stracił ponad dwie minuty więc rewanżyk wyszedł.
W sumie miejsce 36 na 53 sklasyfikowanych w MIV/MV. Plan wykonany 1:29:28.  Szwagra zdjęli po 3 kółku, żeby się nie plątał po trasie. Trasa ciekawa, urozmaicona, lekko techniczna, cross da radę.Ja jechałem na 29 brat na 26.  Zaczyna się kostką na promenadzie, potem trochę szutru, łączka, wjazd po górę do lasu, w lesie trochę MTB z ciekawym zjazdem do jeziora, ale chyba nikt nie wylądował, potem trochę polnej drogi, wertepowej, jumbo, podjazd, kawałek ścieżki rowerowej, jumbo, zjazd z powrotem nad jezioro, łączka, singielek długi wzdłuż jeziora i promenadka, i tak cztery razy. Jak na pierwszy maraton może być. Wpisowe 40 PLN, blisko, obiad był i pączek, medal dali, tombola też była. Szwagier licznik na pocieszenie SIGMY wygrał, miałem jego numer to odebrałem. Mieli setkę nagród do wylosowania na coś 150 startujących, imprezę prowadziło STC więc czad. Piwa mało, bo tym razem robiłem za kierowcę. Impreza na cały dzionek z małą ilością jeżdżenia, ale w Nowogardzie nic się chyba nie da więcej wymyślić.





Kategoria Maratoniki


  • DST 57.70km
  • Teren 57.70km
  • Czas 02:21
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 39.90km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 2450kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekend na maratonach - Stargard

Sobota, 16 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 4

Na Miedwie czaiłem się rok cały. Rowerek był przygotowany, tą razą jak co roku ekipa była liczna, bo oprócz braci startowała bratowa. Rano zapakowanko na auto. Pakiety były odebrane dzień wcześniej, więc luzik. Rano zlazłem spakowany wcześniej, podjechał brat z małżowiną i pojechaliśmy po trzeciego. Zaparkowaliśmy pod Orlenem, przygotowaliśmy rowerki i gapiliśmy się w niebo... w co się ubrać. Wziąłem kurtkę pdeszcz i ochraniacze na buty i where is my kask ? Kaski ostały w domu. Jakoś się przemyciłem na starcie, w tej kupie nikt nie zauważył brak kasku.
O 10 start, i się zagapiłem bo nie zapiąłem kurtki i zaraz rozpiął się ochraniacz. Udało się na początku załapać na jakąś grupkę mniej zdolnych i nudnie wedle asfaltu podążaliśmy bez emocji. Gdzieś tam wyszło słonko, więc w kurtce było za gorąco, gdzieś się w trasie zdjęło, przed szutrem. Plan był ambitny, zejść poniżej 2:15, ale niestety trochę wiało i gdzieś na trasie dopadł lekki deszyk, ale pikusiowy.
Gdzieś po 30 km skończył się asfalt, dojechał kolo z maratonów szosowych i za nim tłukłem się po jumbo. Tempo dobre, mijało się maruderów, bufetowców i wycieczkowiczów, którzy zjeżdżali na prawo grzecznie.
Punktem kluczowym okazał się znajomy lasek po skręcie z jumbo w prawo. No i tutaj wpadłem w masakrę. Zrobił się ścisk, bo doleciały harpagany z MV i szybkie laski. Zanim się z orientowałem, że Schwalbe CX Comp nic tutaj nie wymyślą w tak wielkim piachu to już leżałem bo zapomniałem, którą nogę wypiąłem. Chwila dumania, zanim się udało odczepić rower z buta, skąd tu tyle piachu. Wcześniej udało się tutaj przemycić po lewej, ale dzisiaj był spęd. Kupa pchała pod górę, reszta darła ryja próbując załapać ślada. Nawet minął mnie ziomal triatlonowiec, któremu 30 minut wcześniej proponowałem koło.
W końcu pozbierałem się pieszo na górce i jazda dalej, rekorda nie budziet. Myślalem, że dojdzie mnie końcu brat z MIII, który gdzieś wcześniej lepił koło na trasie. Mogliśmy się założyć, kto w tym roku wygra. Podjazd pod górkę z piciem udał się, potem asfalcik i jeszcze jedna górka, jakoś szło. Jeszcze trochę lasku, w Jęczydole dojechał brat z MIII, ale pojechał dalej ratować swój honor z jakąś laską. Ja zacząłem się rozglądać za drugim z MIV. Na mecie okazało się, że brakło do niego minutę. MIII złe jak pies bo w tym roku przegrało dobre 10 minut (maraton). Było to moje czwarte Miedwie w życiu z drugim czasem 2:21, do rekorda brakło 5 minut, ale leżanka, pogódka. wiaterek. Wszystko się znajdzie, na pocieszenie, w końcu znajome kobiełki z MIV i MVI z szosy poległy ze mną w końcu (pogoda).  
Na mecie medalik, browarek, obiad, browarek, siku, browarek, browarek, kiełbasa, browarek, siku, browarek, pogaduch non stop, losowanko, nic nie wygralim, browarek. Po 21 dom, browarek..... jutro Nowogard.
Więcej fot na fejsie, bo limit skonczony.



Kategoria Maratoniki


  • DST 16.20km
  • Teren 16.20km
  • Czas 01:15
  • VAVG 12.96km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 876kcal
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sprawdzić Scotta...

Środa, 13 sierpnia 2014 · dodano: 14.08.2014 | Komentarze 1

Takie tam bajabongo ze Scottem, którego chcemy użyć w Nowogardzie. Rower po poprzednich MTB trzeszczy niesamowicie. Trzeszczy wszystko, więc zaczęlśmy szukać. Amortyzator nasmarowany brunoxem, wyeliminowano trzaski z mostka i kierownicy, sterów, oczyszczono z piachu, sztyce też poprawiono. Ostały się trzeszczące platformówki, które już mają luzy na ośkach, jutro przyjrzymy się korbie i suportowi. A tak sobie pojechaliśmy w las, sprawdzić manewrowość.
Kategoria Treningi


  • DST 47.00km
  • Teren 47.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 16.59km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 1549kcal
  • Podjazdy 257m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miedwie niebawem, crossa czas przewietrzyć...

Wtorek, 12 sierpnia 2014 · dodano: 12.08.2014 | Komentarze 1

Szosa na razie idzie w odstawkę. Nadchodzą maratony crossowy w Stargardzie (58 km) i takie tam XC w Nowogardzie (34 km). Dzień po dniu. Miedwie po raz czwarty, Nowogard po raz pierwszy. Rowerki przygotowane, a dzisiaj takie tam sprawdzenie Gianta. Rowerek rozebrany ze zbędnych dodatków tj. bagażnika, nóżki i czegoś tam jeszcze. Więc po popołudniu odbyła się taka mała eskapada na Bolechowo, Tarnowo, Danowo, Mosty, Glewice. Przy okazji machnięto dwa kesze. Cross się tylko trochę ubłocił po mokrym lesie. Sprawdzono pedałki i system wypinania się w błotnych warunkach. Gleby nie było.






Na lotnisku skosztowano hot-doga. Cena odlotowa, całe 5,50 za malucha....




Kategoria Treningi


  • DST 175.00km
  • Teren 175.00km
  • Czas 07:28
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 8600kcal
  • Podjazdy 614m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Kołobrzegu.... się działo.

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 2

To był mój piąty występ w sezonie maratonów szosowych i chyba najbardziej udany. Dystans zapowiadał się rekordowy , 175 km po zmianach trasy, którą to dwa lata temu już objechałem na poprzedniej edycji pokonując jedną pętle. Rower został przygotowany w ostatniej chwili, przerzutka przednia Sora nie gadała z manetką Deore (te grupy Shimano), ale po najnowszym zakupie za całe 102 PLN nowej Deorki FD-M590 wszystko hula.
Rano wyjazd przed szóstą, tym razem udało się naciągnąć syna, aby też się przejechał na jakimś dystansie. Do Kołobrzegu dotarliśmy na 7:30, ja odebrałem pakiet startowy, dopisałem syna, który zaczaił się na dystans 100 km na rowerze szosowym (poprawiona wersja MBK Concorde 21 - taki antyk). Potem przetransportowaliśmy Kijanką się na okolicę startu, aby tam dokonać montażu rowerków i przebrania się. Ja miałem start o 9:16, syn o 10:22.

 
Na starcie powitanka, pogaduchy, parę fot i o 9:16 poszły konie po betonie. Na pokładzie były dwa Snickersy, mleczko w tubce, banan, 10 PLN, jakieś dropsy energetyczne, 2 bidony izotonika z własnej mieszalni, fiolka Ampera w pastylkach. Na starcie Sędzia czepialski przyczepił się znowu do opon, że za wąskie, na nielegalizowanej suwmiarce wychodziło mu 33,7 mm, nie wiem może przesadziłem z ciśnieniem, bo było pod 7 atm i mi wychodziło na elektronicznej 34,7. Dogadaliśmy się, że zmierzymy je na mecie jak taki cwany.





Po starcie jeszcze na ulicach Kołobrzegu moja grupa odjechała i pozostało mi czekać na jakiś ochotników do wspólnej jazdy. Gdzieś na 10 km dojechała grupka tylnia następnej grupy, do której udało się w końcu podczepić. Jechało nas tak ze 6 osób, 3 panie i 3 facetów. Wszyscy szosa, tylko ja inny. Tempo zrobiło się dobre, gdzieś na górkach wylatywałem na przód, pod górkę na tył, taka technika. Miejscami szło się ponad 35 km/h. Gdzieś po 30 km grupka na wskutek wiatru się rozerwała, ja zostałem w środku, faceci polecieli do przodu, panie z tyłu.

Na szczęście jeszcze przed pierwszym bufetem, doszedłem kolegę z Gryfusa, który wystartował dwie minuty wcześniej. Tak razem jechaliśmy ze 20 km, ale gdzieś mi się zawieruszył przed Karlinem.



Na bufecie za Karlinem tankowanie, do bidonu poszły pastylki, ja już byłem po batonie i bananie. Patelnia się wzmagała, wiatr zbytnio nie przeszkadzał i tak samotnie lub czasami z kimś udało się dotrzeć na koniec pierwszej pętli do drugiego bufetu. Tu znowu tankowanie plus wzięte dodatkowe butelki do polewania nóżek i chłodzenia zewnętrznego. Patrzę na licznik i endo i jest szansa aby walnąć w końcu 100 km poniżej 4 h. Do Siemyśla znowu udało się przyczepić do dwóch szos, które czasami też trzeba było ciągnąć. Plan by się udał, zabrakło 24 sekund, wszystko przez sikanko. Moczu nie wiele, bo wszystko prawie wyparowało, ale nacisk na pęcherz był, który powodował frustrację. Z racji, iż należała się nagroda za zrobienie rekordu na 100 km, zjechaliśmy gdzieś w wiosce po 2 zimne puszkowe Warki. Jedna pita na miejscu dała ukojenie duszy i sercu, drugą też gdzieś zaraz po drodze spożyłem bo ciepła niebezpiecznie się w kieszeni zaczęła robić.  Patelnia dalej rosła i wiedzieliśmy, iż na tych zapasach płynów nie dojedziemy na bufet. Więc Karlino Żabka zimna cola 0,33 i 1,5 l wody nie gazowanej. Część do bidonu, część do chlapania. Na bufecie znowu pobranie wody i na ostatni odcinek. Patrzę na licznik 135 km i nie ma skurczy, o co kaman ? Dzwonię do syna bo już powinien być na mecie, a on się gdzieś się zgubił na swojej pętli  i nie wie gdzie jest. Leciutkie skurcze przyszły po 150 km, ale mleczko było nie ruszone i szybko zapite nie dopuściły do tragedii.  Ostatnia prosta 11 km, dzwonie do syna aby zrobił ojcu fotę na mecie, ale go jeszcze nie ma. Na ostatnich kilometrach szło na opad, wiatr się zerwał i co lżejsze osoby pchał do tyłu. Zaczęło lekko kropić, gdy 3 km przed metą przede mną pojawił się zagubiony synek, którego doholowałem do mety, na której padł. 





Jeszcze nigdy w życiu nie przejechał 127 km. Potem poszliśmy na zupkę, po spakowaniu rowerków. Zupka w deszczu, synek zażyczył MacDonaldsa, więc zrobiliśmy Drive In. Potem na basen, darmocha. Ja tam może zrobiłem ze 400 metrów, ze trzy rury i parę bąków w jacuzzi i na 20 poszedłem na grilla organizatora. Syn się moczył do zamknięcia basenu.Na placu zwinąłem sędziego i protest bo dalej tkwiłem jako 12 szosa M4 mimo iż zrobiłem pomiar opon na mecie i było 35 mm, miał zmienić, nie zmienił, więc opierdol. Dopiero po moich mailach zmienili na 4 miejsce (na 6) w rowerkach innych. Całe życie człowiek kombinuje, aby się zmieścić w regulaminie a oni takie myki. Po Zieleńcu spadłem na 7 miejsce w Pucharze i coś trzeba robić, no nie ?. 


Po basenie na Starym mieście udało się wpakować jakąś pierogopizze, a na noclegu pod Halą Milenium walnąć Kołobrzeskie Regionalne i kima w aucie do 7:00. Po siódmej w niedzielę pojechalismy na Port coś poszukać na śniadanie, ale wszystko otwarte dopiero od 12:00 więc na dworcu PKP po kawce i hot-dogach i na 10:00 po medaliki za udział i resztę fotek. Nic nie wylosowalim, ale odebraliśmy ze dwa medale extra dla znajomych za udział. Po ceremonii, patrzę a ja nie mam w czym chodzić. Synek jechał w moich butach nie zapinanych, takich do codziennej jazdy i tak cisnął, iż je po prostu rozwalił. Udało się kupić jakieś fikuśne trampki i posterowaliśmy nad morze, na upatrzoną miejscówkę do Rogowa, gdzie ludzia mało. Tam kąpiel, moczenie, arbuzik.... Wygnało nas koło 15:00, bo się chłodno zrobiło. Obiadek - mirunka w Pogorzelicy, lody w Niechorzu, kawa w Płotach i żony siostry u 20:00 w domku.









Reasumując, występ uważam za bardzo udany. Wreszcie wiatr trochę pomógł podokładać tym, z którymi przegrywałem o kilka minut. Ci co są po za zasięgiem dalej zostali. Ale mnie cieszy analiza wyników na poszczególnych PK, gdzie się powoli przesuwałem od 68 miejsca w open na pierwszym PK poprzez 65/63/58 aby na mecie na 55 na 82 którzy dojechali do mety. Startujących było trochę więcej, ale po pierwszym kółku wracali do Kołobrzegu bo patelnia i wiatr. Maraton to maraton i się udało dojechać w stanie używalności, dzięki umiejętnej taktyce siłowo - żywieniowo - dopingującej.
A teraz najlepsze na deser. Zdziwiło Was zdjęcie, skąd ten Puchar ??? Puchar dostał syn, za I miejsce w M1 na dystansie 175 km na rowerze innym. Tylko, że jechał na dystansie 100 km, na rowerze szosowym. Fakt,  pogubił się na trasie, zrobił 127 km w czasie 6:22 (na 175 km lepszy od ojca), ale na wskutek pomyłki sędziowskiej, lub źle działających PK, mądrzy orgowie się nie pokapowali, bo trzeba rano ludzi nagrodzić. My o pomyłce już wiedzieliśmy w sobotę więc siedzieliśmy cicho. Jak go wywołali nikt nie protestował i dali puchar. Niech ma, był bezkonkurencyjny w swojej kategorii i nie wolno młodzieży zniechęcać. I tak powiedział, że przez miesiąc na rower nie spojrzy. My Pucharu nie oddamy, zapłaciłem w końcu za niego całe 60 PLN wpisowego, więc sumienie mam czyste.


Kategoria Maratoniki