Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:603.80 km (w terenie 603.80 km; 100.00%)
Czas w ruchu:35:33
Średnia prędkość:16.98 km/h
Maksymalna prędkość:49.20 km/h
Suma podjazdów:1980 m
Suma kalorii:20086 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:67.09 km i 3h 57m
Więcej statystyk
  • DST 28.00km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 19.76km/h
  • VMAX 31.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1234kcal
  • Podjazdy 201m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Coolbike Moryń - XC dla kurażu

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 2

Dla nas jedna z najlepszych imprez rowerowych w Zachodniopomorskim, która posiada specyficzny i klimat jak nazwa wskazuje jest Cool. Są wyścigi dla dzieci, świetna trasa, która w tym roku wiodła po pętlach przy jeziorze Morzycko. Jest również after party, z małym bufetem, niskie wpisowe, losowanko nagród, medaliki, pucharki dla najlepszych, miła atmosfera oraz deser w postaci występów różnych artystów. W tym roku gościł kabaret Jurki. Pogódka dopisała, może z małą ulewą pod koniec występu kabaretu. Także okolice Morynia śmiało można polecić na jakiś wypadzik. Rowerowo wyścig wyglądał tak, że jechano sobie ponad godzinę pokonując największą ilość kółek, my skończyliśmy na 6.

Kategoria Maratoniki


  • DST 86.00km
  • Teren 86.00km
  • Czas 08:09
  • VAVG 10.55km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1234kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święto Cykliczne - Szczecin 2015

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 0

Od rana rzekłbym, że lało. Ale koło godziny ośmej rano niby przestało. Na wyznaczoną zbiórkę pod dworcem PKP zebrała się jednak grupa twardzieli, która z lekkim opoźninieniem wyruszyła do Szczecina. Opóźnienie wynikło z czekania na jedną grupę pociągową oraz z braku obstawy Policji, która miała zabezpieczać przejazd. Policjacji gdzieś utknęli na mandatowaniu pod Babigoszczą, jak nam powiedziało 997. Dyżurny powiedział, że dojadą, więc tak naprawdę drugą zbiórkę zrobiliśmy na Orlenie. Po 10 minutach wyczekiwania ponad 20 osobowa grupa wyrszyła bez obstawy kierując się ścieżką na Park Przemysłowy i Rurzycę. Jeszcze na terenie GPP dojechała zapóźniona tajna Insygnia, która po naradzie zamykała peleton. Bez przeszkód minęliśmy Rurzycę, ale koło Klinisk dopadł nas deszcz i mała kolizja dwójki szczecinian. Szybko się pozbierali. Mieliśmy lekkie opóźnienie i postój zrobiliśmy w Pucicach pod Biedronką bo dalej lekko padało. Po 10 minutowej wyruszyliśmy do Dąbia. W Dąbiu pod Netto już nikogo nie było więc pojechaliśmy od razu na miejsce zbiórki pod Lidla w Zdrojach. Tu już czekały na nas grupy ze Stargardu, Lipian, Gryfina. Zameldowaliśmy się u szefowej odcinka i po kilkunastu minut odpoczynku cała grupa wyruszyła na miejsce zbiórki to jest Plac Mickiewicza. Mimo słabej pogody zebrało się jednak trochę rowerzystów. Po powitaniu, zagajeniu przez organizatorów to jest Rowerowy Szczecin i rozdaniu szprychówek rzesza rowerzystów wyruszyło na 15 km objazd ulicami Szczecina. Trasa z trzema postojami na przegrupowanie się zabezpieczenia wiodła w kierunku Polic, potem w Przyjaciół Żołnierza, Wojska Polskiego kolumna skierowała się w stronę centrum. W centrum przejechaliśmy kilka rond, gdzie sami jedno zabezpieczaliśmy. Po około 2 godzinach wróciliśmy na Plac Mickiewicza na podsumowanie imprezy. Niestety nie wylosowaliśmy również w tym roku roweru ufundowanego przez Marszałka. Po krótkich rozmowach z zaprzyjaźnionymi grupami z innych miast, część udała się na dworzec PKP i wróciła pociągiem. Sześcioosobowa grupa wróciła do Goleniowa na kołach, gdzie na Jarmarku Świętojańskim się rozstaliśmy. Dystans przejazdu około 87 km i na 17:00 udało się wrócić do domu. W wyjeździe wzięły udział połączone grupy rowerzystów goleniowskich, maszewskich i nowogardzkich, a wśród nich Stowarzyszenia Sobotoaktywni, Stowarzyszenie Z Naturą oraz UKS Maszewo. Jak podali organizatorzy w Wielkim Przejeździe Rowerowym w Szczecinie wzięło około 1500 osób.

Tutaj zabezpieczaliśmy skrzyżowanko.

Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 96.00km
  • Teren 96.00km
  • Czas 03:58
  • VAVG 24.20km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 3307kcal
  • Podjazdy 289m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Drawska - maraton szosowy DNF GIGA

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3

Pętla Drawska to jest jeden z najlepiej przygotowanych maratonów szosowych z cyklu Pucharu Polski oraz z ciekawymi terenami. Pojechałem tam 4 raz, tym razem z zamiarem objechania małej i dużej pętli naraz to jest pyknięcia prawie ćwierć tysia czyli 248 km. Wcześniej pokonywałem małą pętle na szosówce dwa razy, w tamtym roku dużą na innym.
Rowerek przygotowany niby...to jest tylko przeczyszczony w benzynie bez shake łańcuch po Świnoujściu plus dopompowanie na miejscu. Odebrałem pakiet startowy i poszedłem szykować się na trasę...start miałem o godz. 9:12, planowany powrót gdzieś tam za 10 godzin albo lepiej.


Pogoda miała być taka z dupy czyli miało gdzieś tam lać...to ubraliśmy się przeciwdeszczowo to jest ochraniacze, kurtkę w kieszeń plus zestawy napędowe i pojechaliśmy na start.



46 po lewej..

Skład grupy znałem i myślałem jak tu się z kimś zabrać na pierwsze kilometry.. Pierwsze 10 km wytrzymałem z zawodowcami, ale póżniej została na dwójka. Deszczowo nie było, popijało się co 5 km i średnia była blisko 30 km/h. Niestety gdzieś na 30 km słyszę trzask z tyłu..Trzask znajomy lecącej szprychy...Na szczęście nic się nie zahaczyło i można było jechać..tylko zaczęło walić po hamulcach scentrowane koło. Myślę sobie na bufecie zejdę i sprawdzę...nie raz jechało się już bez dwóch szprych ...
Jeszcze przed bufetem doszła mnie grupa trzebiatowska torpedowa ze wsparciem krążownika którą dogoniłem gdzieś na początku. Czyli przewaga zaczęła topnieć, źle się jedzie jak koło lata. Dołączyłem się do nich myślę sobie że jakoś się z nimi poturlam.
Nagle na trasie wpadliśmy na opuszczony szlaban...stoimy grzecznie czekamy...ciapongu nie widać...dróżnika pytamy, ten mówi, że damy radę ale nie zachęca. Długo nie trzeba było czekać...pyk pyk i pod szlabanem jakoś się przemyciliśmy.
Zdjęcia nie pokażę... bo a) limit się wyczerpał miesięczny, b) pod szlabanem była .....

Tak jakoś się zagapiłem, że grupa mi odjechała po szlabanie i jechałem już sam. Prędkość jakość spadała, wyprzedzali mnie już następni. Forma jeszcze była.. można było jechać na dużą pętle...ale myśle sobie po kiego się męczyć. Decyzja wstępna o zjeździe zapadła na ostatnim odcinku koło Piasecznika, gdzie minął mnie zbawca ze Świnoujścia wesoło brykając na 96 km z szybką grupą. Klamka zapadła po minięciu mnie przez obecnego lidera M4I, który może szybko nie jeździ ale wali długie dystanse. Dojechaliśmy na metę z czasem gdzieś 40 minut gorszym od swoich najlepszych występów, zgłosiliśmy sędziemu i na tym maraton zakończyliśmy jak człowiek. Koło nie nadawało się do jazdy i nie chciałem go jeszcze dalej rozcentrowywać. Pancernik musi popracować nad wagą, gdyż ostatnio kółka załatwia jak zapałki.
Odebrałem medalik, przebrałem się, spakowałem rower. Poszedłem coś zjeść ze stołówki. Na stołówce zbawca pożywiał się z rodziną, więc pogadaliśmy o imprezie niedzielnej to jest Święcie Cyklicznym. Dodatkowo wielkie zdziwienie zdobyłem u 3 muszkieterów z FASTA, którzy po dystansach zwalili się również na obiad. Potem dosiadł się Zbychu z Gryfusa, któremu później odebraliśmy dyplom i wklejkę, bo się chłopina na ślub siostry śpieszył, dobrze że miał niedaleko. Stojąc po dyplom dostałem dolewkę izotonika bo Dextro likwidowało beczułkę, a miałem bidon gratisowy przy sobie. Przed 16:00 opuściliśmy Drawsko przez Recz bo chciałem zrobić parę fot z mojego dystansu, ale jakoś jescze nie nadjeżali. Więc po zagazowaniu Kijanki pojechaliśmy do dom, załatwiając w Stargardzie spotkanie  z kolegą jeszcze z Technikum, a do którego nie miałem telefonu , gdyż mój był po resecie. W sumie dobrze się stało, Pętle jeszcze zrobimy, a przed Świętem Cyklicznym nie byliśmy ujechani.



 








Kategoria Maratoniki


  • DST 16.00km
  • Teren 16.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 12.97km/h
  • VMAX 16.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 324kcal
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

XV Goleniowska Masa Krytyczna - Co tam w Helenowie ?

Piątek, 19 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 0

Pada nie pada, jako organizatorowi Goleniowskich Mas Krytycznych jechać wypada. Na miejscu zbiórki było jednak kilkanaście osób w tym trochę dzieci oraz stali bywalcy. Padać nie padało, zimno nie było to odesłałem Policję i Straż Miejską do swoich zadań, czyli do zarabiania pieniędzy. Grupa była tak liczna, raptem 15 osób, że nie było sensu angażować stróżów.


Stałe bywalczynie.

Zgodnie z planem pojechaliśmy do oddalonej trochę dzielnicy Goleniowa to jest Helenowa. Trasa początkowo wiodła ulicami miasta, gdzieś na Bankowej wbiliśmy się w ścieżkę, którą dojechaliśmy do Helenowa. W Helenowie nigdy z Masą nie byliśmy. Pokluczyliśmy trochę po wąskich i jednokierunkowych uliczkach i wróciliśmy w drogę powrotną ulicami Kalinową i Spacerową.





Na Spacerowej już dawno powinien być położony brakujący odcinek ścieżki oraz założone oświetlenie.




Ulicami Kasprowicza, Sportową, Szczecińska oraz Kościuszki wróciliśmy na miejsce wyjazdu to jest Planty. Nastąpiło krótkie podsumowanie, podniesienie pojazdu i rozeszliśmy się do domów.





Ta pani w żółtym to wodzirej Mas Krytycznych czyli osobista małżonka.

Ja wróciłem do domu przygotować następny pojazd na Pętle Drawską czyli sobotni maraton szosowy i popracować nad najnowszym rodzącym się nabytkiem...Authorem A4404 ver. Blue Arrow...



Jak poskładamy do kupy to damy znać , co z czym...na raziem budźet na Tiagrze ma nie przekroczyć tysia....ramę odkupiłem wraz z widelcem za 120 PLN, cała grupa TIAGRA za 600 PLN idzie, kółka były...



Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 86.00km
  • Teren 86.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 16.65km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekspedycja wyspa Wolin - Dzień II

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 15.06.2015 | Komentarze 5

Ranko pobudka przed 9:00, potem lekkie śniadanko. Część dalekich gości wybierało się nad morze, część miała zamiar zostać na miejscu aby delektować się Zalewem i spróbować kajaczka i łódki. Ja cel miałem już wybrany wcześniej, przejechać się po wyspie tam gdzie człowiek jeszcze nie był. Najpierw jednak obeszliśmy terenik wkoło..



Potem Słoń Morski walnął sobie fotę na skale niczym wydra i pojechaliśmy na spotkanie przygody.



Z Sułomina wyjechaliśmy na asfalt do Dargobądzia, tam skręciliśmy do wioski i myk jesteśmy po prawej stronie S3. Kierowaliśmy się w stronę lasu, celem było Warnowo. W lesie takie oto sobie widoczki.




Przejechaliśmy przez tory linii kolejowej na Świnoujście i pokierowaliśmy się w stronę Ładzina już asfalcikiem a potem na Kołczewo. Celem był objazd jeziora Koprowskiego.


Gdzieś w Ładzinie musieliśmy dosmarować łańcuch, bo skrzypiał już trochę. Mijaliśmy niebieskie pola, dróżka świetnie zacieniona i lampa jeszcze nie dawała się we znaki.


W Kołczewie chwilkę posiedzieliśmy na jeziorkiem Kołczewskim, w centrum nawiedziliśmy przystanek jakubowego szlaku to jest kościół św. Katarzyny i skierowaliśmy się na drugie większe jezioro aby je wkoło objechać i wyjechać koło Międzywodzia.




Objazd jeziora zaczęliśmy od Wartkowa, napotykając gospodarstwa turystyczne, domki letniskowe i ciekawe uliczki. Jednak droga tu była piaszczysta i do jeziora jakoś nie dobiliśmy.


Jezioro od Chynowa i Rekowa mieliśmy już po lewej stronie. Poruszaliśmy się jakąś znośną polną drogą. Mijając pola skrzynek elektrycznych w Edenie i pola z czerwonymi makami.





W końcu dotarliśmy do asfaltu na wysokości Łowna i od razu posterowaliśmy na izochmiela, bo w ciąży nie byliśmy. Człowiek nie wielbłąd pić musi.

Po krótkim odpoczynku wylądowaliśmy na zejściu na plażę w Międzywodziu poszukując ciekawych pejzaży, ale oprócz takich wygrzewających się foczek niczego innego nie zauważyliśmy.




Z Międzywodzia wyruszyliśmy asfaltem już na Kołczewo próbując się dostać na lewy brzeg jeziora, ale jakoś ciekawych zajazdów nie było. Tak dotarliśmy z powrotem do Kołczewa i skierowaliśmy się do Wisełki. Po drodze nie daliśmy się zrobić w jelenia pod polem golfowym, jakiś gutek zaczynał biznes letni.


Wjechaliśmy nawet sobie na pole golfowe, poruszając się dołkami i melexami. Przypatrując się jakimś mistrzostwom duńskich emerytów.




W recepcji chcieliśmy kupić członkostwo roczne, ale nie mieli wydać więc pojechaliśmy sobie dalej w stronę Wisełki. Przed Wisełką zaczęły się górki i zaczęliśmy szukać jakiegoś lokalu na obiadek. Miała być rybka, ale padło na domowe pierogi. "czytaj w domu rozmrożone". Za 9 PLN pierogi ruskie plus 7 PLN pewien napój z kija udało się pogodzić organy wewętrzne i uzyskać chłodzenie organizmu. Lokal na Wydmach czy jakoś tak przy samym morzu.


Potem krótka wizyta na plaży, spotkanie z morzem. Kiedy się uleżało, posterowaliśmy z powrotem w stronę Warnowa, aby nawiedzić jezioro Czajcze i Wydrzy Głaz.




Od Wisełki musieliśmy się konsultować z Osmandem aby w stosownym czasie odbić przed Warnowem w lewo w bukowy las. Leśną ścieżką czyli single trackiem nad urwiskiem dotarliśmy do celu wycieczki czyli wspomnianego Wydrzego Głazu. Wydry nie było...





Po odbyciu słowiańskich rytuałów (czytaj - balastowanie) wyjechaliśmy z lasu i dotarliśmy do Warnowa. Od Warnowa już jechaliśmy rowerowym szlakiem "z nazwy", mijając po drodze zagrodę z żubrami, ale tymi akurat nie byliśmy zainteresowani.




W końcu udało się dotrzeć do Międzyzdroi, gdzie najpierw zrobiliśmy zapasy C2h5oh na wieczór w różnej konfiguracji. Międzyzdroi nie lubię, pachnie komercją i tylko przejechaliśmy się koło promenady i deptaka.




Z Międzyzdroi pojechaliśmy sobie jeszcze do Wapnicy, nawiedzić jeziorko Turkusowe.

Od Wapnicy naczęliśmy na deser najtrudniejszy odcinek trasy na Dargobądź. Najpierw brukowa górka, potem górki w lesie na drogach przeciwpożarowych  i zjazdy, aż się bałem o zawartość ładunku. W Dargobądziu przemknął za to kultowy pojazd wiejski.





Potem już tylko ostatnia wieś na trasie czyli Karnocice, gdzie odkryliśmy pensjonat do wzięcia. Znam gościa co znał kiedyś gościa, który znał tego co miał to kiedyś zbudować.



W końcu udało się dotrzeć do Sułomina do miejsca pobytu, gdzie zdążylim jeszcze na kolację, a rodzina rozgrywała mecz w oczekiwaniu na inny mecz. Wyjechaliśmy koło 10:00, wróciliśmy przed 19:00, pokonując około 86 km.



Przed kolacją zdążyliśmy się wykąpać, odświeżyć i zaczęliśmy przygotowania do ostatniej części rajdu.


Mieliśmy nawet lekki kryzys, ale po chwil słabości zostaliśmy już sami na placu boju. Piłkarze byli już "zmęczeni" i nie chcieli dalej grać koło 2 w nocy.


Po uzupełnieniu płynów poszedłem jeszcze nad Zalew zobaczyć jakieś łuny znad Szczecina...ale nic nie było widać. Z racji piekna natury muzyki podczas przejazdu nie słuchano. W planie był dzień III, ale małżowina w dniu następnym bezceremonialnie zapakowała mnie w niedzielę do samochodu i jazdy niedzielnej nie było, tylko spotkanie z kuzynką.







Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 47.00km
  • Teren 47.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 18.80km/h
  • VMAX 29.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 2341kcal
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ekspedycja wyspa Wolin - Dzień I

Piątek, 12 czerwca 2015 · dodano: 15.06.2015 | Komentarze 0

Dwudniowa ekspedycja połączona z I Zjazdem Wnuków dziadka Józefa Polaka. Dzień pierwszy: odcinek Goleniów - Wolin - Sułomino.
Zaraz po pracy spakowaliśmy co tam mieliśmy pod ręką w sakwy, tak lekko na 3 dni i po godz. 16:00, pojechałem na miejsce zjazdu. Trasa znana na pamięć. Boczne asfalty w różnym stanie przez Miękowo, Wierzchosław, Widzeńsko, Krokorzyce. Ruch mały, wręcz symboliczny. W Krokorzycach wyleciał za to mały piesek, którego pogoniłem w krzaki w zdecydowany sposób. W Łące w znanym sklepie uzupełniłem płyny... i dalej w trasę.


Potem ruch się trochę zwiększył, ale bez tragedii. Pod Skoszewem majestatycznie się kręciły wiatraki.


W Wolinie planowaliśmy zakupy paliwa na wieczorne spotkanie, ale najpierw posterowałem na lody...tylko 2 PLN gałka. W Biedronce zakupiono jakieś 0,5 l renomowanej białej plus parę piw do grilla.


Po co wozić z sobą, jak można dostać u celu podróży. W Wolinie wróciliśmy na Jakubowy Szlak i drogą polną dotarliśmy nad brzeg Zalewu, potem szlak odbija trochę od Zalewu i wiedzie lekko pofalowaną trasą, sakwy w miarę lekkie to i tragedii nie było.


Na miejsce Zlotu przybyliśmy parę minut po 19:00, gdzie szanowni bracia i kuzynostwo wraz z rodzinami już się zebrało i czekało na otwarcie Zlotu. Tylko samotne dwa kółka robiły za modela, bo nikt tu aut innych nie oglądał, a rowerka to i owszem próbowano dosiąść.




Gospodarstwo leży w pobliżu miejsca gdzie gra Piknik Country i powiem Wam, że full wypas. Apartamenta, całą gębą, kajaczki, grille, sala na obiady i kolacje w piwnicy...Jakby ktoś chciał robić imprę na 30/40 osób to można walić jak w dym.


Około godziny 20:00 rozpoczęto część konsumpcyjną, z przerwami na część sportową, czyli rodzinne turnieje w pingla, czy w piłę kopaną albo inne paletki.








Jako, że towarzystwo było zacne, ekscesów i wyskoków nie było i koło godziny 1:30. po spożyciu i obżarciu udano się na kwaterę. Bo jutro w planie po śniadaniu był rajdzik po wyspie.



Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 64.00km
  • Teren 64.00km
  • Czas 03:56
  • VAVG 16.27km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 3456kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po bezdrożach Powiatu - wersja prawdziwa

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 1

Dzień po rajdzie po "bezdrożach" Powiatu teraz wersja prawdziwa. Trasa wiodąca bezdrożami gmin Goleniów, Maszewo, Nowogard...Jechano polnymi i leśnymi drogami, czasami przez wysokie trawy, czasami przedzierając się pieszo. Trasa przez Podańsko, Tarnówko, Tarnowo, Rożnowo, Radzanek, Jarosławki, Maciejewo, Węgorzyce, Kikorze. Prawda, że malowniczo.., oprócz dzikiego składowiska przy drodze Maciejewo - Redło. Dystans 65 km, czas jazdy niecałe 4 godziny, po drodze zgarniano kesze w Krainie Entów i na Bagnach Shire...a może kiedyś się skusicie ?


Podańsko - zapomniany cmentarz..



Szlak Gminy Żółty - zarośnięty powinno być...


i nie oznakowany w dodatku... zamiejscowi się pogubią..


Na polach za Tarnówkiem, dróżka się skończyła...dalej pchamy między rzepakiem a żytkiem..


Wjeżdżamy w krainę Entów..



Kesz u podnóży Enta...


Podchodzimy żurawia..

Radzanek..


Po kesza u Trolla..


Przebrał się skubany..


Polska odpadowa...


Pomiędzy Maciejewem a Redłem..


Odbijamy na Węgorzyce..


Czekamy na rewitalizację...Unia nie dała... na rozbiórkę..


Obróć główkę..na bagnach Shire..


Keszyna pod kaczusią... dla znawców tematu: N 53'35.047; E 15'02.121


Bagna Shire..


Sesja z żyta...


Jeziorko w Węgorzycach....nie ryzykowalim..


Odudowano...


Czekają na odbudowę... ale nikt już świnek nie potrzebuje ? czy krówek...


Domek nad stawem..


Lasy budują leśne autostrady..



Linia Kołobrzeg - Goleniów, albo odwrotnie..


Na drodze przed Olchowem..


Tutaj dotarliśmy do cywilIzacji -  S6


Boczne skróty koło Kikorza..


Śpieszymy się obejrzeć Ronaldinio ...powroty z długiego łikendu..



Środkowy obrońca...wyszedł na połowę przeciwnika... nadzieja... na razie OKS ...

Ślad częściowy...

W lesie grało: Sergiey Saliev..







Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 150.80km
  • Teren 150.80km
  • Czas 07:31
  • VAVG 20.06km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Kalorie 3456kcal
  • Podjazdy 245m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

I Rajd po "bezdrożach powiatu" - Tour de Powiat

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 1

Na I Rajd po "bezdrożach" powiatu w sobotni poranek pojawiły się dokładnie 22 osoby. Na zaproszenie głównych organizatorów to jest Stowarzyszenia z Naturą oraz UKS Ratusz Maszewo odpowiedziały osoby z różnych gmin powiatu goleniowskiego to jest Goleniowa, Nowogardu, Maszewa, ale też byli goście ze Szczecina czy Stargardu.



Po "zagajeniu" przez komandora rajdu oraz po podziale na dwie grupy ruszyliśmy pod I punkt to jest Urząd Miasta i Gminy w Goleniowie. Oprócz aut na parkingu nikt nas nie witał. Następnie udaliśmy się na odcinek trasy rajdu do Stepnicy. Szybko okazało się, że zebrała się zacna grupa kręcenia korbą, gdyż zgodnie z rozkładem zameldowaliśmy się pod Urzędem w Stepnicy.




15 minutowy postój wystarczył na regenerację i ruszyliśmy w stronę Przybiernowa. Zgodnie z przewidywaniami ruch samochodów na alternatywnej trasie nad morze był sporawy, gdyż co chwilę ustawiał się za nami sznur samochodów. Tempo nie spadało, ale nikt nie usiadł na koło przelatującemu koło Zielonczyna przyszłemu mistrzowi Europy, a kto wie może i świata w triatlonie, który trenował jak się później okazało jazdę w strefie beztlenowej...aeroby czy jakoś tak..Nie ta liga.


Podnieceni albo zachęceni uczestnicy pierwszej grupy wykazali się nie lada tempem od Jarszewka do Przybiernowa. Grupa pędziła koło 30 km/h wykorzystując sprzyjające warunki i jeszcze brak nadchodzącego upału.


Po 49 km w Przybiernowie przezornie schroniliśmy się w cieniu pod kościołem, regenerując się lodami i czymś tam jeszcze w oczekiwaniu na II grupę prowadzoną przez Vice-komandora.


Po krótkim odpoczynku przejechaliśmy koło Urzędu Gminy w Przybiernowie i wyruszyliśmy na następny najdłuższy odcinek do Nowogardu. Po drodze przed Rokitą nastąpiło krótkie balastowanie zbiorników...Panie na prawo, Panowie na lewo. W planie nie było jeziora w Czarnogłowach, ale krótki postój nad jeziorem dała trochę ochłody, gdyż full lampa już nie miłosiernie zaczęła prażyć. Znalazł się jeden amator kąpieli, a reszta, która nie miała stosownych strojów obserwowała wyczyny i trening płetwonurków z jednostki Wermachtu spod Rostocku...Kto wie czego tam szukali ?





Od Czarnogłów przejechaliśmy leśny odcinek trasy, w końcu bezdroża.


Dalej asfaltem podążaliśmy w stronę Łożnicy. Jeszcze przed Łożnicą grupa zaczęła słabnąć i mimo zachęt dwie osoby pierwsze osoby poprosiły o zwolnienie ich już z męki... Sprzęt się chyba okazał słabo przygotowany technicznie, bo łańcuchy trzeszczały nie miłosiernie.



Na szczęście przy wiejskim cmentarzu czekano na goniącego komandora rajdu.


Odcinek do Czermnicy był najgorszy chyba na całej trasie, tak nas wytrząsło że w sklepie w Czermnicy zatrzymaliśmy się na postój i na płyny. Tutaj nastąpiło połączenie już w jedną grupę i kierunek obiad w Nowogardzie.



Do Nowogardu zjechaliśmy już porozbijani na mniejsze grupki. Na główny punkt obiadowy to jest do knajpki W Starym Kinie przy Urzędzie dotarliśmy z lekkim opóźnieniem. Lokal nas zadziwił, zwłaszcza orginalnymi nazwami dań. Część spożywała w Kamenie, część skorzystała z pobliskiej Biedronki.




Po takim obiadku i po 90 km rajdu ciężko było się ruszyć.



W Nowogardzie odłączyli się też tubylcy, gdyż swoją setkę już zrobili przyjeżdżając wcześniej rowerami do Goleniowa. W końcu ruszyliśmy do Osiny...początkowo w tempie żółwia, ale powoli już od Redła tempo wzrastało. Grupa młodzieżowa i szosowa trochę długo czekała w Osinie na resztę.



W Osinie po kolejnym uzupełnieniu płynów ruszyliśmy w stronę Maszewa przez Przypólsko i Maciejewo. Lasy Puszczy w okolicach Maciejewa przyniosły orzeźwienie, jednak patelnia przed Maszewem rozciągnęła znowu grupę rajdowców.



Na rynku w Maszewie pamiątkowe foty i na Orlenie postój przed ostatnim odcinkiem.




Przed Darżem troszkę powiało bokiem...Przed Zagórcami zdarzyła się w końcu pierwsza awaria.. 135 km okazał się pechowy dla jednej z uczestniczek. Łańcuch tak się zakleszczył, że dopiero sprawna interwencja chirurgów uwolniła z opresji.



W Stawnie część ekipy odbiła na Szczecin, a ostatnich 14 twardzieli od Bolechowa sterowało na metę.



Pod starostwo w Goleniowie dotarliśmy z godzinnym opóźnieniem, ale to przez obiad i upał. Po za tym nikt nas nie gonił. Po małym podsumowanku na temat największej szybkośći i średniej z liczników udaliśmy się na after party do jednego z goleniowskich lokali.



150 km rajdu, 11 godzin na rowerze w tym około 8 godzin czystej jazdy w lekkim upale zrobiło swoje. Jak się okazało dla wielu uczestników był to największy wyczyn rowerowy w życiu, ale wszyscy byli zadowoleni. Wszystkim uczestnikom dziękujemy za udział, za wytrwałość. Szczególny szacun dla p. Iwony ze Stargardu za upór i wytrwałość.. i do zobaczenia na następnych eventach. Stay tuned ....



Orgowie na after party..



Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 30.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1234kcal
  • Podjazdy 341m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koncertowo i keszowo

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 4

Lampa świeciła po południu i grzechem by było się nie przewietrzyć. Najpierw na koncert religijny na Plantach, trochę rowerzystów podjeżdżało. Później po 5 nowych keszy w Goleniowie i okolicach Żdzar. Szczegóły i lokalizacja keszyków na geocaching.com. Potem wizyta na fermie norek, wizytacja budowy nowego mostu na Inie...Dwie godziny w terenie łącząc poszukiwania i około 30 km..Z racji dystansu deserek na końcu...Kółko znowu do centrowania..


















Kategoria Rajdy rowerowe