Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:676.20 km (w terenie 676.20 km; 100.00%)
Czas w ruchu:38:33
Średnia prędkość:17.54 km/h
Maksymalna prędkość:58.40 km/h
Suma podjazdów:2393 m
Suma kalorii:20145 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:84.52 km i 4h 49m
Więcej statystyk
  • DST 92.00km
  • Teren 92.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 3214kcal
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majowe pracowe i nie tylko

Wtorek, 31 maja 2016 · dodano: 01.07.2016 | Komentarze 0

Żmudne dojazdy do pracy....
Kategoria Treningi


  • DST 95.20km
  • Teren 95.20km
  • Czas 06:14
  • VAVG 15.27km/h
  • VMAX 58.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2091kcal
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 03

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 0

Rajdu dzień trzeci. Pozwolono pospać, bo dystans mały przewidziany i śniadanie dopiero koło 8:00. Po śniadaniu ewakuacja z ośrodka Uckerwelle gdzieś koło godziny 10:00. Wjechaliśmy sobie na ospałe centrum Prenzlau, aby skorzystać z uciech wesołego miasteczka. Nas zaintrygował diabelski młyn za całe 4 EUR...









Po wizycie w Lunaparku podjechaliśmy nad jeziorko, troszku się tam pokręciliśmy i wróciliśmy na szlak po prawej stronie jeziora kierując się na Gramzow. Ten odcinek również pokrywa się z objechanym rok wcześniej. Dołącza również szlak Berlin-Usedom. Na szlaku spotkanie z potworem, który zaplątał się w linie telefoniczną.




Do Gramzow szlak się wije przez okoliczne wioski, a to ścieżynką a to normalną drogą...sielankowo. W Gramzow krótki postój w stylu Ice..oraz zwiedzanie ruin kościoła. Do końca szlaku czyli do Gatow zostało jakieś 35 km, więc jedziemy sobie spokojnie. Za Gramzow szlaki się rozdzielają.



Przecięcie z autobahną do Berlina..



Grupa nacisku..



Od Gramzow przez Zichow i Kunow do Gatow szlak już nie jest taki ciekawy i prowadzony na siłę. Są za to górki, dobrze że asfaltowe, ale trafiło się też jumbo przez pola ...takie jak koło Lubczyny.



Na mecie szlaku - koło mostu w Gatow.

Tutaj nastąpiła ceremonia zakończenia oficjalnej części rajdu. Część odbiła już prosto na Szczecin, a my na wały przez Garz i Mescherin do Gryfina, gdzie miał nas odebrać syn z transportem. Jazda po wałach do Garz była jakaś taka nużąca..widoki już znane, rzekłbym nudnie.. Dodatkowo wiał wiatr i powoli nas osłabiał, dobrze, że w Garz mieliśmy się posilić, a zbliżała się już godzina 16:00. W Garz udało się spożyć wursta, telefon do syna aby ojca odebrał koło 18:00 w Gryfinie. Obiadek przywrócił nadwątlone siły, dobito jeszcze energetykiem i toczono się samotnie z tyłu do Gryfina.







Jeszcze przed mostem w Gryfinie dogoniono ostatnią parę, zahaczono o sklep koło promenady i po pożegnaniu ostatnich rajdowiczów Dyrekcja Rajdu oczekiwała na transport. Transport zajechał lekko spóźniony przez korki. Zapakowaliśmy sakwy i rowerki i do domciu. Pod blokiem byłem przed 20...kąpiel...mycie i koło 22 spać bo 4 dzień jest najgorszy...rano do roboty.





Oficjalne wyniki, prędkość max z sakwami na ostatnich zjazdach..




Efekt uboczny..

Reasumując...koszt wyprawy to 250 PLN za dwa noclegi ze śniadaniem w bardzo przyzwoitych warunkach..namiary mamy do FerienPark i Uckerwelle...rabaciki załatwiamy. Dodatkowe koszty to obiadki i inne mecyje za jakieś 25 EUR ...czyli znośnie. Trasa może na 4 dni, ale kto ma tyle wolnego. Pierwsze dwa dni bardziej urozmaicone, ale można było pojechać w odwrotnym kierunku. Ekipa zacna ...awarii nie było, może czasami psycha siadała paniom..ale dawały radę. Rajd nie wykazał jeszcze sił kalifatu...więc jedźmy ...Branderburgia czeka, a my załatwiliśmy na dwa razy 420 km , cały powiat Uckermark (w 2015 Szlakiem Dziedzica północną część, teraz południową...są jeszcze dwa małe krótsze..może kiedyś...




Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 130.40km
  • Teren 130.40km
  • Czas 08:29
  • VAVG 15.37km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 3645kcal
  • Podjazdy 729m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 02

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 1

Rankiem, drugiego dnia pobudka przed 7:00, i na śniadanko. Potem wytoczenie pojazdów, zatroczenie sakw i koło 8:00 pojechaliśmy nad pobliską plażę w stylu Malibu. Małe sesje zdjęciowe na leżakach. Byliśmy już na szlaku i pojechaliśmy na zwiedzanie Templina. Objechaliśmy rynek, Stare Miasto, kawałki murów obronnych. Potem podjechaliśmy nad przystań po rozkoszować się widokami nad jeziorkiem.



Komandor wcześniej zarządził 30 minutowe solowe zwiedzanko. Objechaliśmy sobie mury obronne, zajrzeliśmy do jakiegoś sklepiku w celu nabycia pamiątki.


Pamiątka szybko została napoczęta przez koneserów nalewek ziółkowych. Reszta leniwie siedziała pod kawiarnią.

Płeć piękna wystawia się do słoneczka




Po zwiedzeniu Templin kierunek Lychen, następne miasteczko wśród jezior. Trasa wiodła laskiem, trochę góreczek, jakimiś tam pustawymi landówkami, słowem miodzio.





Przed wjazdem do Lychen, krótki postoik pod Netto, aby zebrać grupkę i uzupełnić bidoniki. Przez Lychen jeździliśmy sobie między jeziorkami, pojechaliśmy na Rynek, i opuściliśmy malownicze miasteczko. Gdzie zaraz dojechaliśmy do rozjazdu szlaków. Mieliśmy zamiar opuścić szlak i poszukać kolejki drezyny przy trasie Tour de Branderburg w stronę Firstenberg.





Skrzyżowanie szlaków, nasz idzie do Feldbergu...my pojechaliśmy na Himmelpfort.

Zaraz przy szlaku wiedzie linia kolejki drezynowej po starej linii kolejowej. Wielka atrakcja dla rodzin, za 60 EUR na 4 osoby na cały dzień. Od rana jedziesz w jedną stronę, po 14 wracasz. Jak się zmęczysz to na bocznicę.



Po oglądnięciu kolejki pojechaliśmy laskiem wzdłuż torów na zwiedzanie Himmelpfort...Tutaj zrobiliśmy nawet przerwy kąpielowe, zwiedzanko, zabawy planszowe w terenie w labiryncie, słowem relaksik pełną gębą.


Szlaków tu zatrzęsienie..




W końcu się udało zebrać ekipę na obiad gdzieś na trasie, ale ustalono że papu będziemy szukać w Feldergu na właściwym szlaku. Pojechaliśmy więc dalej TB do Furstenberg/Havel po drodze napotykając na zmasowane siły pancerne...ale co tam to dla Pancernika, zaraz go obsiedliśmy jak muchy.


Same miasteczko jakoś nie zrobiło na nas wrażenia. Krótka wizyta na przystani, rynku i oczywiście pod Netto.

Niemce też potrafią..




Z miasta puściliśmy się szybką landówą z powrotem do szlaku. Tutaj odbyły się popisy wyścigowe, Komandor poderwał jedną grupę do ucieczki, taki samoistny podział zgodny z niemieckim stvo..Tylko potem musieliśmy czekać na drugą część prowadzoną przez vicekomandora.


 
Kiedy dojechała druga grupa, daliśmy im kilka minut i wyruszyliśmy na poszukiwanie sznycla do Feldbergu. Traska znowu ładna, troszkę górek, zjazdów...



W końcu udało się znaleźć na wjeździe na półwysep bistro Grill-Eck i zaczęła się ogólna konsumpcja. Po konsumpcji pojechaliśmy jeszcze na miejscową plażyczkę, gdzie rozleniwienie doszło już totalnego zenitu i czasu powoli zaczęło brakować ...mieliśmy jeszcze ponad 70 km szlaku, a było zdrowo po 16:00.


7,20 EUR bez pifa..


Po tak sutym obiedzie, część postanowiła już wracać do Prenzlau, więc pokazano im drogę landową (25 km). Przezornie zadzwoniliśmy do ośrodka o możliwym spóźnieniu...ale Herr Szymanek powiedział, że mamy do 22 czas, a potem to on idzie..Więc szybkie zaopatrzenie w pobliskim Lidlu, na potrzeby wieczorne i dalej w trasę wkoło jeziora Haussee. I tutaj zaczęło się...dla niektórych mały armagedonik...górki, górki, górki, szuterek...ale przejezdne..Trasa dała popalić co nie którym, reanimacje żelkowo-kofeinowe szły.




Odcinek Feldberg - Finsterwerder przeszedł do historii jako najtrudniejszy technicznie dla sakwiarzy. Proszę zresztą spojrzeć na mapkę..
Tutaj komandor uległ presji już obolałej grupy i zarządzono powrót landówką do Prenzlau, jakieś 25 km...nie było szans na powrót.. do Boitzenburga było jescze 18 km a stamtąd do Prenzlau tyle samo..Akurat ten odcinek przejechaliśmy w zeszłym roku na Rajdzie Dziedzica, który się pokrywa z UM..No to więc strzała do Prenzlau...Komandor prowadził rozbitą już Gwiezdną Flotę...vicekomandor prowadził gdzieś przecież pierwszą grupkę... Do Prenzlau wjechaliśmy już bez grama prądu w Power Banku, ale ktoś jeszcze miał i udało się namierzyć noclegownie na wylocie do Brussow.


Monia Arbet Team właśnie przekroczyła 5 z przodu...


Po przybyciu do Uckerwelle sprawnie udało się rozlokować grupkę po apartamentach, schować rowerki i zacząć część imprezowo-meczową po uprzedniej kąpieli. Nikt nie miał siły ruszać na miasto, gdzie akurat trwał festyn. Meczyk fascynujący, użelowany strzela karnego, chłopaki mało się nie potłuką o madryckie kluby , słowem czad. Komandor koło pierwszej złożył się do snu.














Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 124.40km
  • Teren 124.40km
  • Czas 06:47
  • VAVG 18.34km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 2870kcal
  • Podjazdy 352m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 01

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 1

Legiony Ulicy w roku turystyki rowerowej nie próżnują. Zanim na tych terenach Wielkiego Księstwa Pomorskiego powstanie kalifat Brandenbursko-Meklemburski trzeba jeździć, ile się da.... Jeździć w grupie,w stadku, zaznaczać swoją obecność. Przyznam szczerze, że na tle bladego Hinter Pommeren sąsiednie okolice Księstwa wypadają zacnie. Ma się tę żyłkę organizatora i w ramach cyklu Tour de Powiat zoorganizowano sztandarową eskapadę ...Rajd po terenach powiatu Uckermark...Nad tym tematem pracowaliśmy od końca stycznia 2016...kupka pracy, maili i tym podobnych..., załatwianie noclegów, zbiórka kasy, ale co się nie robi, żeby przejechać w zacnym gronie.. Dla byłego już logistyka organizacja wyjazdu dla 20 osób to buła z masłem ...bez salcesonu... W tamtym roku we wrześniu udało się zrobić północ powiatu Uckermark na tzw. szlaku Dziedzica - 160 km..w jeden dzionek. Teraz na tapecie 260 km w 3 dni .....sztandarowy szlak landkreisu Uckermark...5 miesięcy przygotowań, zapisów...i udało się namówić 21 twarzy na wspólne kręcenie korbą..Tyle tytułem wstępu...
Miejsce zbiórki - Gryfino...godz. 7:40...tutaj dostaliśmy się kijankowozem, pakując na hak ekwipunek dyrekcji rajdu oraz zabierając brata "marudę", członka Komisji Rewizyjnej.

Rozładunek floty, Nadodrzańska 1, CIT Gryfino..

Wkrótce zaczęli się pojawić uczestnicy. Zrobilismy krótkie przywitanie i poczęstunek mleczkiem Milka ...fotka na start i zaraz po godzinie 8:00 wyruszyliśmy do Gatow, na miejsce oficjalnego startu na szlak. Po drodze w Mescherin dołączyła się część peletonu, która wyruszała ze Szczecina. Brakowało jeszcze tylko dwóch osób, które miały już czekać na miejscu startu czyli moście w Gatow.


Ładnie się grupa uśmiecha..


Mescherin...połączenie z grupą jadącą od strony Szczecina..pikna synchronizacja..


Odcinek dojazdowy Odra-Nysa do Garz..


Początek szlaku, koło mostu w Gatow..

Tutaj nastąpiło oficjalne wjechanie na szlak. Proszę spojrzeć.. Schwedt 0,6 km i znaczek szlaku hulajnoga.. UM. Tylko akurat ten odcinek jest na razie zamknięty...ale niemiecka wzorcowa organizacja pokazała objazd do Schwedt. Tak więc wjazd na szlak zaczęliśmy trochę od tyłu...od Vierraden...ostatnia miejscowość na kursie była pierwszą. Za Vierraden znaki objazdu skierowały nas na Schwedt...wjechaliśmy od strony miejscowych papierni i objazdem dotarliśmy na promenadę w Schwedt. Tutaj mieliśmy zamiar zwiedzić Park Hugenotów, ale parę rzeźb i wydana kasa na Park z fuduszów unijnych nikogo nie zachwyciła. Dolina Miłości bije to na głowę. 

Schwedt przed nami..


Na promenadzie w Schwedt..

Tutaj odbył się pierwszy mały postoik bo Komandor zaczął poszukiwania brakujących 2 członków...po rozmowie ustalono, że nas dogonią koło Criewen albo Stolpe. Grupa więc ruszyła na szlak UM do Criewen. Samo Criewen leży troszku na uboczu szlaku, ale trzeba było zobaczyć park i muzeum Doliny Dolnej Odry ...za darmo. Pojechaliśmy więc do Criewen...fajna miejscówka na trasie. Tutaj spędziliśmy około 35 minut na zwiedzaniu ośrodka...


Kapitan Sowa..

Miejsce ciekawe...bardzo fajnie zorganizowane..tyle flory i fauny w pigułce...dawno nie widziano...



Po Criewen wrócono na szlak...W Stolpe szlak oddziela się od Oder-Neisse i kieruje się na Angermunde. Przed wjazdem do Stolpe czekała na nas brakująca para i w komplecie wyruszyliśmy na wieże ...Setki razy człowiek ją mijał z boku...Krążąc przez wieś dojechaliśmy pod górkę gdzie stoi wieża. Wieża akurat w remoncie..więc musieliśmy się rozkoszować widokami ze wzniesienia. Sesja była zacna.

Podjeździk asfaltowy..


Podjeździk szutrowy..



Czyli, Stolpe zdobyte...

Po Stolpe kierunek Angermunde. Tam miało być papu...Po drodze znaleziono jednak makietę TU-154, po co kasę wydawać jak makietka stoi..


Do Angermunde mieliśmy jeszcze jakieś 12 km więc powoli kierowaliśmy się w stronę miasta. Najpierw zahaczono o rynek, potem przezornie Komandor zahaczył o Lidla, gdzie za 3 EUR nabył wursta, brotchen i pifo, które spożył na promenadzie. Na promenadzie grupa znalazła jakąś knajpkę, gdzie raczono się rybką z pobliskiego jeziorka za grubo ponad 15 EUR...nie stać nas na razie na takie wydatki po angielskim lunchu w Liverpoolu za 30 funtów..


Centrum Angermunde..


Tutaj spożywali...


I napełniali bidony..


Łosie z Karaibów..


Rzeźba Wieś Maka...?

Po Angemunde promenadą wyjechaliśmy na dalszy odcinek szlaku. W Blumberger jest jakiś tam NABu CENTER...ale bileciki coś drogie i żal było 4 EUR za zwiedzanie...


Do Templin zostało więc coś 40 km..więc jedziemy malowniczą okolicą..odcinki przez pola...przez lasy...nie wiele trzeba aby zrobić porządny szlak..




Tak wyglądają siankosy..


A tak droga rowerowa..



W końcu padła myśl aby przyśpieszyć. Do Templin, na miejsce noclegowe mieliśmy w planie dotrzeć koło 19:30. Byliśmy dobrą godzinę wcześniej..zgłosiłiśmy się na recepcję...dostaliśmy klucze, podzieliśmy wynajętę domki. Część pojechała po prowianty, gdyż na wyposażeniu ośrodka były grille. Mieliśmy 3 lokale. Najpierw myciu...i zaczęła się pod numerem 119 impreza integracyjna. Bardzo grzecznie się zachowywaliśmy, koło 22 zakończyliśmy część plenerową i wyruszyliśmy na balety do Aqua&Soul, na terenie kompleksu...Tu spotkało nas rozczarowanie...lokal zakmnięty...W lokalu obok w Atlantisie koło 23 też już zamykali...Więc grupa nie szukała wrażeń i rozeszła się po lokalach celem dokończenia imprezy w mniejszych segmentach.

Segment Uckermark na 8 twarzy...


Po myciu robimy grilla...


Ośrodek I klasa...Ferien Park Templin..

Koło godziny 1:00 udało się zakończyć posiedzenie, Panie sobie poszły, a my kimono. Jutro od 7:00 śniadanko i drugi etap rajdu...CDN

fragment trasy, bo Strava nie zagadała..
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 63.30km
  • Teren 63.30km
  • Czas 03:44
  • VAVG 16.96km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2056kcal
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Goleniowskiej Puszczy

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 24.05.2016 | Komentarze 0

Goście byli w sobotę z zaprzyjaźnionych klubów w naszym mieście na Rajdzie po Puszczy Goleniowskiej, a my w robocie. I dodatkowo prawie drugi tydzień bez rowerka.  Wystartowali o 10 i pojechali na Zielonczyn i Stepnicę. Po godzinie 16 pojechaliśmy ich szukać przez Krępsko i Kąty na Stepnicę, ale tylko ognisko nad wodą się tliło..rajdowicze już wybyli. Więc my dalej ze Stepnicy na Rokitę, potem na Borowik i przecięliśmy S3 w okolicach Babigoszczy. Dzieszkowo i masakrycznie piaszczysta droga ppoż nr 26, która wyrzuciła nas pod Miękowem. Zrobiliśmy w 3,5 h jakieś 63,3 km. Nie obyło się bez awarii dętki.







Po drodze spotkaliśmy 3 lisy, stado dzików z młodymi i jakiegoś jelenia i kurczaka w wodzie w młynie. Słaby aparat mam bez zooma.


Przed Dzieszkowem obudziliśmy psinę.


Koń je chleb suchy ? bez popicia ?



Obraziliśmy się Endo ...

Pomaga przy naprawie dętki..



Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 124.50km
  • Teren 124.50km
  • Czas 06:24
  • VAVG 19.45km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 5675kcal
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Gmina

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 2

Sezon Rajdowy na całego.
Tą razą Legiony Ulicy&Ratusz Maszewo w ramach cyklicznych rajdów rowerów z serii Tour na tapetę wzięły Tour de Gmina, czyli objazd wkoło Gminy Goleniów i nie tylko. Staraliśmy się wytyczyć tak trasę aby zrobić objazd wzdłuż granic gminy i wyszło nam coś takiego. Trasa 116 km z Goleniowa i z powrotem przez Miękowo, Białuń, Niewiadowo, Bodzęcin, Krzywice, Przypólsko, Burowo, Mosty, Danowo, asa Tarnowo, Tarnówko, Stawno, Kliniska, Pucice, Załom, Czarna Łąka, Lubczyna, Borzysławiec, Komarowo, Bolesławice, Modrzewie, Kąty, Bogusławie, Stepnica, Widzeńsko, Wierzchosław, Miękowo. Zagościliśmy więc też na trochę w ościennych gminach:Stepnica i Osina. Wyjechaliśmy tuż po godzinie 8:00 na trasę rajdu spod Urzędu Gminy w sile 13 rowerzystów.


Pod Niewiadowem dogonił nas jeden taki spóźnialski - radny powiatowy. Na trasie mieliśmy wszystkie rodzaje nawierzchni od asfaltu po piaski polne albo leśne, z płytami jumbo..albo trelinką..Grupa jechała żwawiej niż zakładaliśmy.

Od Niewiadowa do Bodzęcina już pierwsze leśnie i dodatkowo piaszczyście. Ten odcinek jest albo grząski i mokry po opadach, albo suchy jak wiór. W Bodzęcinie miał być postój, ale tylko wpadliśmy na asfalcik i nikt nie miał się ochoty zatrzymać. Postoje były planowane co 25 km, ale ekipa była dość mocna.



Od Bodzęcina do Krzywic, najpierw skrótem koło fermy potem po przecięciu 6 ...asfaltem. Z Krzywic na Przypólsko powiatową drogą typu szutrowego.. Dróg powiatowych o tym standardzie jest trochę w powiecie. Pan Radny coś tam wspominał o straconych dotacjach i subwencjach. Za Krzywicami fajny widoczek na kopalnię żwiru i piachu, taki obiekt górniczy. Przed Przypólskiem pokazały się pola rzepaku...sesja była w planie.



Od Przypólska asfalcik przez Burowo i za Burowem trochę górek w kierunku Mostów. Tutaj po ponad 40 km komandor zarządził przerwę na stacji paliw w obawie o zbyt szybkie przybycie na miejsce przerwy obiadowej. Tutaj mała awaria, wieziona puszeczka izochmiela gdzieś puściła na spawie, albo się przedziurawiła trąc o coś w sakiewce bagażowej. Trzeba było posprzątać. Był też czas na zrzucenie bluzy.




W Danowie dołączyła jeszcze do nas Pani Żona vicekomandora. Zaraz za Danowem była w końcu sesja rzepakowa. Potem asfaltowo przez Tarnowo, Tarnówko, Stawno i na Kliniska. Przed S3/S6 poczekaliśmy troszeczkę bo nasza już 15 zaczęła wykazywać rozdziała na tych szybszych naturalnie i wolnych z natury. Ale to w końcu rajd i tempo dostosowuje się do najwolniejszych i nie ma sensu gonić.






W Kliniskach przeprowadziliśmy rowerki wstrzymując troszku ruch. Z Klinisk na Pucice, gdzie pojechaliśmy sobie polną drogą do torów kolejowych i wzdłuż torów dojechaliśmy do Załomia. Runda przez Załom, osiedle Kasztanowe (rejon Szczecin) i my są w Pucicach.

Przerwa obiadowa w Pucicach, ale jedzących pizze można było policzyć na palcach jednej ręki. Spożyliśmy za to chmiela za 6 PLN...tylko dla towarzystwa. Komandor dyskretnie dokupił resztę na drogę w Biedronce. Nie byłem jeszcze głodny, było przed 13:00. Zadowolił mnie banan i jakiś paluch z pieczarkami z Biedronki. Mając na uwadze dobry czas wyjazd zarządzono po prawie godzinnej posiadówie.






W końcu udało się grupę wyrwać i przez Czarną Łąkę dotarliśmy do Lubczyny. Tutaj widać początki lata, albo przynajmniej jego zapowiedź. 



Już w Lubczynie zaczęły się też pierwsze próby z lodami. Z Lubczyny wydostaliśmy się Topolową i kierunek Borzysławiec. W Borzysławcu dopadła nas pierwsza guma w tym sezonie. Tylnie koło coś tam załapało. Jechałem ostatni, nawet się nie odzywałem, może ktoś zobaczy brak komandora. Ktoś tam zawrócił, ale powiedziałem żeby jechali dalej i poczekali w Komarowie przed płytami w kierunku na Inę.


Szybko się uporałem z wymianą dętki i pognałem za grupą, która czekała pod Komarowem. Następnie zaczeliśmy chyba najgorszy odcinek łąkami do mostu koło Bolesławic. Płyty jumbo do Iny to historia okolicy po ostatnich melioracjach. Wzdłuż Iny jest już lepiej, ale jednak za mostem sytuacja wraca do normy. Jest tak jakbyś miał krawężnik co 2 metry. W końcu udało się dotrzeć do asfaltu i kierunek Modrzewie.



W Modrzewiu skręt na Kąty. Mieliśmy nie wjeżdżać do Stepnicy do już inna gmina, ale w końcu padło, że jedziemy na lody albo rybkę do Tawerny. Najpierw chillout na plaży i na molo. Potem w Tawernie Ice Break. Rowerów już pełno...jakieś amazonki z Goleniowa były już po 30 km...myśmy mieli już ponad 100..





W Stepnicy też zaczęło nas ubywać...odbiła reprezentacja Przybiernowa, a My wyruszyliśmy na ostatni odcinek w stronę w Goleniowa.
Jechaliśmy sobie do Widzeńska ścieżką..w Widzeńsku wróciliśmy na asfalt i przez Wierzchosław i Miękowo dotarliśmy do Goleniowa. Jeszcze w Miękowie czekaliśmy pod sklepem na vicekomandora, który też złapał gumę. Wstyd kiedy prowadzący Rajd dostają po oponach.




  Przed godziną 18 dotarliśmy w końcu na miejsce startu. Jeszce pamiątkowa fota, ogólne dzięki za udział. Pojechaliśmy jeszcze na kawałem meczu miejscowych kopaczy...na tak zwane after party organizatorów. 


  Tak naprawdę to dzięki za wspaniałą pogodę, wręcz idealną na takie tripy. Waga nawet zaczęła się zmiejszać..w końcu Pancernik zszedł z wagi zimowej i idzie na wagę letnią...Czyżby z Pancernika Cieżki Krążownik ?
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 18.00km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 15.43km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 123kcal
  • Podjazdy 99m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień flagi i patrol GPP

Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 2

Mieliśmy pauzować się regenerować po ostatnich wyczynach ale z domu wyciągnęły nas dwie rzeczy. Pierwsza do Dzień Flagi i paradna parada oraz impreza na stadionie w budowie flagi narodowej. Koło 17:20 opuściłem domowe pielesze. O dziwo nic nie pukało i nie stękało. Podjechaliśmy na Matejki, Sportową i na stadion. Tutaj się pokręciliśmy i polansowaliśmy w barwach Monako...białe spodenki i czerwona koszulka.

Prawie jak w USA na paradach..


Było wojsko, władze, 3 orkiestry no i trochę ludzi.








Pokręciliśmy się trochę w oczekiwaniu na kurs do GPP, montaż wału w maszynie. Ale kolo zadzwonił koło 18:00, że nici z tego. Z żalu więc pojechałem sobie na patrol w tamtym kierunku. Przeprawiłem się na tylnią część GPP między Prostą a Nadziei. Tu spacerek wzdłuż kanału Jankowskiego. Tutaj ma powstać może nowe miejsce pracy. W końcu Bosch będzie stawiał tu nową halę SIA Abrasives ...może Dział Utrzymania Ruchu się powiększy. Tak łazimy , snujemy się z tyłu i dokonujemy makabrycznego odkrycia w postaci takiej pięknej wrzutki. 





Potem pojechaliśmy jeszcze na zbiorniki wodne, jako zabezpieczenie jakby miało się coś fajczyć. Laskiem wróciliśmy do ulicy Nadziei i dalej wróciliśmy na główną drogę próbując gonić jeszcze jakiegoś mamila. Ale sił to raczej nie było. Tak wylądowaliśmy jeszcze na drugiej części imprezy oraz na koniec udało się zahaczyć na małego grilla.


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 28.40km
  • Teren 28.40km
  • Czas 01:45
  • VAVG 16.23km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 471kcal
  • Podjazdy 47m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Kołobrzegu.. leniwie

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 0

Bilety na powrót kupione, więc opuściliśmy w dwójkę dworzec kierując się promenadą w stronę latarnii. Kluczyliśmy koło portu aby znaleźć coś otwartego bo kolegę ssało.Mnie zresztą też, w końcu udało się coś znaleźć i zaczęliśmy koło 9:30 od obiadu. Schabowy i ziemniaczki plus strasznie drogie portowe pifo ...zamuliło mnie na początku dodatkowo.




Potem zeszliśmy na plażyczkę, gdzie na kołkach posiedziliśmy sobie dobre 20 minut w celu trawienia. Kolega chciał obejrzeć maraton więc powoli udaliśmy się w kierunku santoriów, gdzie było miejsce startu.



Reklama Gryfusa...

Ludzi zaczęło przybywać więc ścieżynkami wydostaliśmy się na start maratonu, maratończycy już dawno wystratowali, my widzieliśmy start dzieci oraz kiedy jechaliśmy sobie nadmorskimi ścieżkami mijali nas pierwsi biegacze, ale półmaratonu. W sumie ciasno się zrobiło, mnóstwo spacerowiczów, rowerzystów i wśród nich biegacze na wąskiej ścieżce. Jechaliśmy sobie wzdłuż. Dawno tu nie byłem i miałem skojarzenia z Ostendą.



Zrobiło się malowniczo w okolicach Solnego Bagna, w sumie chciałem dojechać dalej do Ustronia albo Sianożęt..ale czasu już było mało. W okolicach Podczela wróciliśmy na krajówkę i wróciliśmy jeszcze na rynek bo kolegę znowu głód przycisnął. Mi w końcu udało się znaleźć jakiś sklepik i kupić jakiś napój na powrocik. Jeszcze chwila na rynku, kafeje pełne...




W końcu wróciliśmy na dworzec gdzie czekał jeszcze jeden z nas, który pojechał do babci na pierogi. W pociągu ludzi nie było jeszcze sporo. Ja wysiadłem sobie na lotnisku w Goleniowie, gdzie dorobiłem jeszcze 8 km do domu.


Kategoria Treningi