Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 130.40km
  • Teren 130.40km
  • Czas 08:29
  • VAVG 15.37km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 3645kcal
  • Podjazdy 729m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 02

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 1

Rankiem, drugiego dnia pobudka przed 7:00, i na śniadanko. Potem wytoczenie pojazdów, zatroczenie sakw i koło 8:00 pojechaliśmy nad pobliską plażę w stylu Malibu. Małe sesje zdjęciowe na leżakach. Byliśmy już na szlaku i pojechaliśmy na zwiedzanie Templina. Objechaliśmy rynek, Stare Miasto, kawałki murów obronnych. Potem podjechaliśmy nad przystań po rozkoszować się widokami nad jeziorkiem.



Komandor wcześniej zarządził 30 minutowe solowe zwiedzanko. Objechaliśmy sobie mury obronne, zajrzeliśmy do jakiegoś sklepiku w celu nabycia pamiątki.


Pamiątka szybko została napoczęta przez koneserów nalewek ziółkowych. Reszta leniwie siedziała pod kawiarnią.

Płeć piękna wystawia się do słoneczka




Po zwiedzeniu Templin kierunek Lychen, następne miasteczko wśród jezior. Trasa wiodła laskiem, trochę góreczek, jakimiś tam pustawymi landówkami, słowem miodzio.





Przed wjazdem do Lychen, krótki postoik pod Netto, aby zebrać grupkę i uzupełnić bidoniki. Przez Lychen jeździliśmy sobie między jeziorkami, pojechaliśmy na Rynek, i opuściliśmy malownicze miasteczko. Gdzie zaraz dojechaliśmy do rozjazdu szlaków. Mieliśmy zamiar opuścić szlak i poszukać kolejki drezyny przy trasie Tour de Branderburg w stronę Firstenberg.





Skrzyżowanie szlaków, nasz idzie do Feldbergu...my pojechaliśmy na Himmelpfort.

Zaraz przy szlaku wiedzie linia kolejki drezynowej po starej linii kolejowej. Wielka atrakcja dla rodzin, za 60 EUR na 4 osoby na cały dzień. Od rana jedziesz w jedną stronę, po 14 wracasz. Jak się zmęczysz to na bocznicę.



Po oglądnięciu kolejki pojechaliśmy laskiem wzdłuż torów na zwiedzanie Himmelpfort...Tutaj zrobiliśmy nawet przerwy kąpielowe, zwiedzanko, zabawy planszowe w terenie w labiryncie, słowem relaksik pełną gębą.


Szlaków tu zatrzęsienie..




W końcu się udało zebrać ekipę na obiad gdzieś na trasie, ale ustalono że papu będziemy szukać w Feldergu na właściwym szlaku. Pojechaliśmy więc dalej TB do Furstenberg/Havel po drodze napotykając na zmasowane siły pancerne...ale co tam to dla Pancernika, zaraz go obsiedliśmy jak muchy.


Same miasteczko jakoś nie zrobiło na nas wrażenia. Krótka wizyta na przystani, rynku i oczywiście pod Netto.

Niemce też potrafią..




Z miasta puściliśmy się szybką landówą z powrotem do szlaku. Tutaj odbyły się popisy wyścigowe, Komandor poderwał jedną grupę do ucieczki, taki samoistny podział zgodny z niemieckim stvo..Tylko potem musieliśmy czekać na drugą część prowadzoną przez vicekomandora.


 
Kiedy dojechała druga grupa, daliśmy im kilka minut i wyruszyliśmy na poszukiwanie sznycla do Feldbergu. Traska znowu ładna, troszkę górek, zjazdów...



W końcu udało się znaleźć na wjeździe na półwysep bistro Grill-Eck i zaczęła się ogólna konsumpcja. Po konsumpcji pojechaliśmy jeszcze na miejscową plażyczkę, gdzie rozleniwienie doszło już totalnego zenitu i czasu powoli zaczęło brakować ...mieliśmy jeszcze ponad 70 km szlaku, a było zdrowo po 16:00.


7,20 EUR bez pifa..


Po tak sutym obiedzie, część postanowiła już wracać do Prenzlau, więc pokazano im drogę landową (25 km). Przezornie zadzwoniliśmy do ośrodka o możliwym spóźnieniu...ale Herr Szymanek powiedział, że mamy do 22 czas, a potem to on idzie..Więc szybkie zaopatrzenie w pobliskim Lidlu, na potrzeby wieczorne i dalej w trasę wkoło jeziora Haussee. I tutaj zaczęło się...dla niektórych mały armagedonik...górki, górki, górki, szuterek...ale przejezdne..Trasa dała popalić co nie którym, reanimacje żelkowo-kofeinowe szły.




Odcinek Feldberg - Finsterwerder przeszedł do historii jako najtrudniejszy technicznie dla sakwiarzy. Proszę zresztą spojrzeć na mapkę..
Tutaj komandor uległ presji już obolałej grupy i zarządzono powrót landówką do Prenzlau, jakieś 25 km...nie było szans na powrót.. do Boitzenburga było jescze 18 km a stamtąd do Prenzlau tyle samo..Akurat ten odcinek przejechaliśmy w zeszłym roku na Rajdzie Dziedzica, który się pokrywa z UM..No to więc strzała do Prenzlau...Komandor prowadził rozbitą już Gwiezdną Flotę...vicekomandor prowadził gdzieś przecież pierwszą grupkę... Do Prenzlau wjechaliśmy już bez grama prądu w Power Banku, ale ktoś jeszcze miał i udało się namierzyć noclegownie na wylocie do Brussow.


Monia Arbet Team właśnie przekroczyła 5 z przodu...


Po przybyciu do Uckerwelle sprawnie udało się rozlokować grupkę po apartamentach, schować rowerki i zacząć część imprezowo-meczową po uprzedniej kąpieli. Nikt nie miał siły ruszać na miasto, gdzie akurat trwał festyn. Meczyk fascynujący, użelowany strzela karnego, chłopaki mało się nie potłuką o madryckie kluby , słowem czad. Komandor koło pierwszej złożył się do snu.














Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
Jarro
| 21:03 niedziela, 5 czerwca 2016 | linkuj Dopiero teraz znalazłem czas aby poczytać. Jednym słowem - zajefajna wycieczka.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!