Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:714.16 km (w terenie 714.16 km; 100.00%)
Czas w ruchu:39:49
Średnia prędkość:17.94 km/h
Maksymalna prędkość:43.30 km/h
Suma podjazdów:2630 m
Maks. tętno maksymalne:141 (78 %)
Maks. tętno średnie:158 (87 %)
Suma kalorii:26691 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:79.35 km i 4h 25m
Więcej statystyk
  • DST 161.00km
  • Teren 161.00km
  • Czas 10:24
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 2904kcal
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielki Nocny Test - Ultrabike

Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 3

Było epicko, zajebiście, czadowo i same ochy i achy. Lekcja na maraton zaliczona, ale po kolei.
Na dworcu PKP w Goleniowie zapakowała się nasza czwórka, która ma zamiar męczyć się w czerwcu. Rowerki zapakowaliśmy do pociągu i wdaliśmy się w dyskusje wracającym z Kołobrzegu rowerowym towarzystwem, jak się dowiedzieli co mamy zamiar zrobić, to kopareczki im lekutko poopadały.


Na dworcu.

Pociąg coś wyjątkowo szybko przyjechał, bo byliśmy 30 minut przed startem na parkingu koło Lidla na Portowej. Na fejsie parę osób wyrażało chęć wspólnej podróży i do końca nie wiedzieliśmy ilu nas będzie. Ale byli,  pojawiło się jeszcze 5 śmiałków, którzy na klatę przyjęli wyzwanie Actimela. Znałem już kilku wcześniej z racji rowerowych eventów, tylko chyba nie znałem jeszcze wcześniej następnego Adama. Jeszcze przy Lidlu małe przepaki. W sumie było parę zagwozdek, jak się ubrać na trasę, co wziąść co nie. Miałem na sobie plecak rowerowy, nawet spory się zrobił, bo do bukłaka wlano jakieś 1,5 l  energetyka za 2,00 PLN. Do tego zestawy baterii do lamp, powerbanki, kable USB, ochraniacze, kurtka, bluza i coś do przebrania na rano. Żele, batony, mleczko ..nazbierało się tego. Jechaliśmy na 3 lampy...dwie na kierownicy oraz czołówka, na ramie dodatkowo Samsung w uchwycie ze śladem trasy.


No i jest cała 9...Tasior wyglądał jeszcze jak Smerf Kolarek..

Zaraz po 20:00 ruszyliśmy. Udało mi się wcześniej objechać trasę aż do Brojc, czyli wiedziałem co nas może czekać po drodze. W Dąbiu zaczyna się pięknym brukiem na Puckiej, aż do przejazdu. Za przejazdem wjeżdżamy w Słupską i do lasku. Laskiem dojeżdżamy do nowej drogi do Wielgowa i pod wiaduktem wpadamy na Wolińską. Prosty asfaltowy odcinek po prawej stronie torów kolejowych. Tu gdzieś koło IGLOTEXu ma być jakieś PŻ lub PK, zobaczymy. Na końcu Wolińskiej wpadamy wśród ostatnich bloczków znowu do lasu. Ślad trochę kluczy bliżej lub dalej Goleniowskiej (kiedyś wylotowej do S3, teraz dojazdówka do Załomia). Mimo aktualnego śladu, coś mnie pokusiło aby sprawdzić czy jest skrót aby szybciej dostać się do wiaduktu na autostradzie. Dróżka jednak nie dochodzi i musieliśmy lekko pokluczyć pchając rowerki, tak gdzieś z 400 metrów. W końcu udało się wyjechać na właściwą drogę i dojechać do Wielgowa.



Na wiadukcie zaczyna szarzeć.

Od Wielgowa grupa zaczyna się już powoli rozpędzać. Miało być spacerowo, a na odcinku Wielgowo-Sowno wykreciliśmy jakieś stravowskie KOMy z pierwszej dziesiątki. W Sownie asfalt spowodował dalsze rozpędzenie się, że udało mi się ich zatrzymać na chwilę przez samym wjazdem do Poczernina przed Iną w celu małego Pit-Stopu. W Sownie ma być pierwsze PK a oni się nie zatrzymali...Punkty kontrolne będą w wewnątrz budynku i tam się będzie trzeba zameldować. Tutaj nastąpiło dalsze dozbrojenia, ja dołożyłem czołówkę inny się docieplali lub uzupełniali..Byliśmy gdzieś na 26 km...



Fajne jest uczucie desantowców, jak stoisz na wlocie wsi...psy już wyczuły i wieś ujada...zapóźnieni kierowcy dostają kręćka , bo światełka mijają i połowa mniej trzeźwych zawraca...sądząc iż idzie jakaś obława. Przejechaliśmy szybko przez Poczernin, za Poczerninem polną drogą, troszkę brukowaną do przecięcia się z berlinką na Chociwel. Potem polną drogą i leśną do Dąbrowicy, tutaj była druga zmyła...Prowadził Piotr ale Garmin miał zbyt duże oddalenie i przeoczyły skręt na wieś..ale czujny Komandor zamykał trasę i wyciągnął grupę z nadmiarowych kilometrów. W Dąbrowicy po lewej mijaliśmy jakieś małe ognisko, ale mieliśmy inny cel...w Maszewie miało być DYSCO +35..Zaraz za Dąbrowicą skręciliśmy na Swojcino, szeroki szuterek, za Swojcinem na Darż ...tu już tutaj polnie i trochę wyboiście. Od Darża do Maszewa też polnie, przed stawami darliśmy ryja, żeby uważać po zjeździe bo tam piach. Jeszcze tylko podjazd na Świerczewskiego i przy Domu Kultury na być PK. Nas jednak zaprowadzono do Kameleona na Sawickiej na obiecaną dyskotekę. Rzeczywiście było +35...Część miała ochotę już zostać, bo ciepełko było w środku. Walnęliśmy więc po 0,5 izotona fundowanego przez UKS Ratusz Maszewo.. zmarnowaliśmy tu dobre 25/30 minut bo jeszcze wycieczka na rondo, pokazać się Juju, czyli żonie jednego z nas. Pierwsze 40 km, mieliśmy gdzieś po 3 h....czyli wybitnie nie maratońsko



W końcu udało się wydostać z gościnnego Maszewa. Za Maszewem za jeziorem skręcamy w polną drogę..fragment szlaku Równiny Nowogardzkiej potem jest już leśnie. Przejeżdżamy koło szkółki leśnej ...w lesie cicho, spokój...grupa się trochę rozciągnęła...więc my szlakowi pilnowaliśmy aby nikogo nie zgubić..ale się nie udało. Do Redła dojeżdżamy sobie spokojnie i na Nowe Wyszomierki do fermy norek..Koło fermy fajne uczucie...jak po prawej słyszysz sapanie pędzącego psa wzdłuż płotu i myślisz sobie czy na końcu tego płotu nie ma jakiejś dziury...ale w razie czego gaz pieski był w zasięgu ręki..Do Wyszomierza polnie...w wiosce asfalt, mijamy tory linii na Kołobrzeg i skręcamy w prawo na polną drogę do Gardna..Tutaj lekkie górki w lesie...trzeba też uważać aby nie przeoczyć skręty w leśną drogę..grupa znowu poszła prosto...ale w porę się zreflektowali. Udało się dojechać do wioski, zaraz potem przecinamy wlotówkę do Nowogardu i kierujemy się w dół aby objechać z prawej strony jezioro nowogardzkie. Tak mając po lewej obwodnicę dostajemy się na Wojska Polskiego...ten odcinek też znamy, w końcu leci tędy pętla nowogardzkiego maratonu MTB. Wpadamy do miasta i nie lecimy na Plac Wolności gdzie ma być następne PK a kierujemy się na stację paliw HL na wylocie miasta...tu miały być Hot-Dogi, kawa i inne...





W Nowogardzie znowu udało się zmarnować czasu. 68 kilometr, a my już 5:30 w trasie...czyli wychodzi że było już dobrze po 1 w nocy.
Od stacji musieliśmy wrócić na trasę..więc z powrotem na Bema i między barierkami wbijamy się na polną drogę do Lestkowa, przecinamy wiaduktem obwodnicę i walimy do wsi. Jechaliśmy sobie z tyłu ...we wsi widzę, że grupę obszczekuje jakiś pieseł... grupa przeszła ...a ja mu zostawiłem pamiątkę...bo mnie zdenerwował..po prostu odbył się test gazu...skutecznie...trafiony podgazowany....błoga cisza..Zabawa z pieskiem spowodowała, że od Lestkowa do Orzesza musiałem gonić grupkę solo, ale odcinek ten jest ciężki..z dużą ilością gruzu na drodze..więc nie poszalejesz...chłopaki jednak poczekali na mnie.  W Orzeszu koło krzyża skręcamy na Boguszyce..tutaj lekkie zwolnienie bo padają już pierwsze lampy i trzeba zmieniać baterie..Za Boguszycami zaczyna się jumbo, nie dość że krzywe to jeszcze z długimi prostymi...skręt w prawo i koło kurzych ferm wpadamy na przedmieścia Potulińca, tutaj czekamy na wszystkich i jedziemy do wsi. Wieś śpi, my przemykamy asfaltem i jumbem na Lisowo, które mijamy z prawej i tak dojeźdżamy do polnej drogi do Płot, która leci wzdłuż torów. W końcu Płoty,  chwilka postoju przed przejazdem i jedziemy na Orlen...a tam niebezpiecznie...tłumy młodzieży doprawiają się po dyskotece...więc my cichutko, aby nikogo nie prowokować...My mamy już 90 km i 7 godzina z rowerkiem..




W Płotach ma być następny PK...za Płotami skręcamy na Słudwie..na odcinek 14 km, który ma na celu dorobić do pełnej cyfry 100 mil...W Słudwii jedna awaria na całej trasie...komuś łańcuch się skręcił za mocno zrzucony...ale sprawnie go wyplątano. Do Dobiesława asfalt, wpadamy w przyjemną szutrówkę leśną i do Komorowa. W Komorowie bruczek i na końcu wsi w lewo w polny singielek do Gostynia Łobeskiego...tutaj ma być następne PK aby sprawdzić czy ktoś w Płotach nie pojedzie prosto 6...W końcu i my dojeżdżamy do krzyżówki i na Badkowo...Tutaj chwila postoju przez stosunkowo trudnym odcinkiem na Wyszobór. Wieś rodzinna małżonki spała jeszcze, zaczęło już świtać...bardzo dobrze bo lepiej widać co nas jeszcze czeka.


 Mi w Płotach udało się zmienić baterię w lampach, ale już GPS ze szlakiem powoli kończył żywot, to go pod Power Bank podłączono..
Jeszce przed Badkowem pękła setka..Chwilkę postaliśmy i dalej ..pierwsza połowa do Wyszoboru pod górę, z piachem i z małą niespodzianką ..potem już z górki...Objeżdżamy stary PGR i kierunek do Natolewic. Za Natolewicami jest fajna szybka szutrówka, jeszcze tylko kawałek lasku i Brojce...Przed Brojcami klimatyczna mgła...i mała sesja zdjęciowa. Dotąd udało się dojechać za dnia...co będzie dalej ...tego nie wiedział nikt.





Za Brojcami skręcamy na Strzykocin, bruczek i przed Kinowem pada GPS prowadzący i rejestrujący...na szlaku pourywały się kable USB przy ładowarce...nie wytrzymały...wniosek trzeba mieć baterie ...do Samsunga. Pod Kinowem dopada też kryzys po 120 kilometrach...grupa zalega w polu i zbiera siły...a ja się przełączam na endo...ale nie mam szlaku...


W końcu udało się pozbierać..dobrze że jest trochę asfaltu do Morowa, ale z morową górką...rozpadamy się na dwie grupy. Tasior odzyskuje ślad trasy, ale zostaje z drugim wyraźnie w tyle...Ja ciągnę i zbieram grupę...dojeżdżamy do Byszewa..gdzie ma być następne PK...i zamiast skręcić na Gościno w prawo ...skręcamy w lewo..na Kędrzyno i Głąb..zamiast na Niemierze...tym akcentem dorabiamy brakujące kilometry nie dojechane z Wałów do Dąbia...czyli wszystko się zgadza. W końcu dojeżdżamy do asfaltówki z Trzebiatowa i za Błotnicą wracamy na trasę...Asfaltem jedziemy w 7 po kolarsku...30 km/h jest na liczniku..




Ale w końcu docieramy do Przećmina...tutaj olśnienie ...byliśmy już tutaj na wycieczce rowerowej z córką do Grzybowa..dojeżdżamy do Korzystna i zaraz za Korzystnem dochodzimy do brakującej dwójki. Jesteśmy wszyscy....cali i wykończeni...


Cała ekipa na przedpolach Kołobrzegu.

Jeszcze tylko dojazd ulicami miasta do miejsca mety, hala Łuczniczki przy Milenium. Koniec koncertu..




W Kołobrzegu dzielimy się...jeden zostaje na dłużej, jeden z Gryfusa wali na Świnoujście. My w siódemkę na dworzec ...Na dworcu część zdecydowała jechać po 9, a ja z dwoma chłopakami postanowiliśmy zostać do 13 na następny pociąg. Kupiliśmy już bilety.. i pożegnalismy się z wracającymi wcześniej.




Reasumując....warto było sprawdzić trasę, ubiór przetestować...nad ranem trzeba było dołożyć bo zimno. Lampy zdały egzamin, połączenia z telefonami, system ładowania raczej już nie. Na maratonie nie będzie już przebacz.








Kategoria Maratoniki


  • DST 35.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 23.33km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 1712kcal
  • Podjazdy 120m
  • Sprzęt Author A4404 Force Edition
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spotkać Gryfusów..

Niedziela, 24 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 3

Nie ma to jak szosa....jestem pod wrażeniem...Pogoda nie nastrajała, ale nie ma to tam to. Mimo opadów śniegu...pojechaliśmy sobie Authorem czyli torpedowcem pod Stepnicę aby spotkać wracające ze szwedzkich podbojów niedobitki Gryfusa. Pierwsze niedobitki były już koło Modrzewia, my na właściwy skład natknęliśmy się przed Stepnicą. Szli w trzech grupach...szosa robi swoje i łatwo ganialiśmy pomiędzy nimi w te i wewte...

Pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie...raz słońce, raz deszcz..

My postanowiliśmy wyłapać niesfornych koło Krępska, tam gdzie Legiony Ulicy mają radary tajne i jakieś Skyfalle albo inne Echelony..


Sekcja mobilna w akcji..


Kasowano po 50 PLN, właśnie włączyliśmy funkcję identyfikacji.




Kamandir na posterunku....Legiony Ulicy pilnują ....pozdrowienia dla kapitana Bomby...2 maja mamy szosową ustawkę...

Tak doprowadzono ekipę do UiJ czytaj do Urszuli i Jędrka na papu...My posterowaliśmy na imprezę rodziną.....




Na imprezie rodzinnej był za to brat, który zdał relację z pobytu zamorskiego, wrócił ze Świnoujścia pociągiem....trasę do portu to i my znamy na pamięć....nie pchaliśmy się na Scanie ...1/3 po Szwecji za 280 PLN nas nie rajcuje, ale podobno były cudne widoki i kto wie, może inną razą..

Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 54.00km
  • Teren 54.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 11.17km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 2557kcal
  • Podjazdy 101m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krępsko i Żółty szlak

Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 24.04.2016 | Komentarze 2

Dla prawdziwych rowerzystów sezon trwa co prawda cały rok kalendarzowy (taki mamy klimat) ale sezon można otwierać w nieskończoność. Dzisiaj więc połączone goleniowskie kluby i stowarzyszenie otworzyły sezon Rajdów Rodzinnych albo turystycznych. O godzinie 10 spod Bramy Wolińskiej wyruszyło około 70 rowerzystów, tych dużych i tych małych. W trzech grupach wyruszyliśmy do Krępska, gdzie w tamtejszej szkole podstawowej odbyła się główna uroczystość. W Modrzewiu było spotkanie z rowerzystami z Krępska i Stepnicy. Na terenie szkoły podstawowej czekało na nas ognisko i mnóstwo atrakcji i konkursów. Po przywitaniu przez Panią Dyrektor impreza została uroczyście otwarta. Stawili się rowerzyści z Sobotoaktywnych, Passata, oraz goleniowskie stowarzyszenia Z NATURĄ, RYTM, GMK Legiony Ulicy oraz ministranci ze św. Katarzyny. Była też Rowerowa Stepnica i sam Franek Harbecewicz z JF Duet. W trakcie trwanie imprezy rozegrano mecz, w którym Krępsko wygrało z Goleniowem 6:3. Były konkursy sprawnościowe w kręceniu kołem, wolnej jeździe. Furorę zrobiła konkurencja rzutem piłeczką palantową o nagrodę gęsiego jaja. Można było też obejrzeć sprzęt miejscowej OSP oraz wziąść udział w pokazie Zumby. Po godzinie 13:30 poszczególne grupy wracaly już do Goleniowa. My akurat pojechaliśmy sobie Jakubowym Szlakiem przez Żdżary do Goleniowa. Wielkie dzięki za super imprezę, zwłaszcza dla Pani Dyrektor Iwonie Bondar, Radzie Rodziców SP Krępsko oraz sponsorom.






Legiony Ulicy @ Z Naturą




Droga ppoż 18 zablokowana..

Zumba pociąga ?


Po powrocie z rozpoczęcia sezonu udaliśmy się na żółty szlak gminy Goleniów. Poprzednio objechaliśmy początkowe i końcowe odcinki do/z Helenowa, teraz przyszedł czas na deser. Trasa szlaku Podańsko-Tarnówko-Stawno-Bącznik-Bolechowo-Zabród. Opisy pod zdjęciami. Łada pogoda była. Szlak można sobie wydłużyć o zobaczenie Iny gdzie jest przystań kajakowa koło Łęska za Stawnem oraz spędzić trochę czasu na ścieżce leśnej w Zabrodziu. Szlak częściowo pokrywa się z innymi szlakami w tym sentymentalnym po cmentarzach, ale wiemy, że nie jest okrężny. Nie ma oznaczeń w drugą stronę, jakby ktoś chciał najpierw zacząć od Bolechowa. Mamy materiał do Gminy, aby napisać małe gorzkie żale..Szlak ma wg przewodnika 21 km i śmiało go można przejechać w turystycznym tempie ze zwiedzaniem 2/3 h. Można go też polecić dla zaprawionych rodzin z dziećmi, ale radziłbym bardzo uważać na odcinkach szosowych.









Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 3.30km
  • Teren 3.30km
  • Czas 00:15
  • VAVG 13.20km/h
  • VMAX 21.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 58kcal
  • Podjazdy 13m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Strava Zabawa

Wtorek, 19 kwietnia 2016 · dodano: 19.04.2016 | Komentarze 0

Kategoria Treningi


  • DST 20.20km
  • Teren 20.20km
  • Czas 01:12
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 456kcal
  • Podjazdy 23m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wycieczkowo - rozprostować się

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 1

A tak naszło, aby zobaczyć czy dupsko boli po maratonie. Wieczorkiem wyciągneliśmy turystyka i pojechaliśmy najpierw obejrzeć meczyk syna, ale nie grał. Popatrzyliśmy więc na kopaninę juniorów OKS  z Masowią (Goleniów ma 3 kluby piłkarskie i żadnego kolarskiego).

Meczyk nudny jak flaki z olejem to pojechaliśmy sobie gdzieś. W planie mamy inspekcję goleniowskich szlaków gminnych. Na początek sprawdzamy sobie szlak żółty z broszurą, opisem i stanem. Do Podańska dostaliśmy się bokami przez Helenów nie pchając się na szosę. Da się, bez bólu i strachu na drodze do Stargardu. Podańsko objechaliśmy sobie z tyłu i wylądowaliśmy na starym przebiegu szlaku ...nie ma go w opisie, a tabliczki są..



Koniec ulicy Zacisznej,

Szlak sobie wjeżdża w las...


Szacun dla tego co przybił znak do drzewa...tylko, że dalej przy szosie już śladu znaku nie ma 

Wyjechaliśmy więc przy szosie i pojechaliśmy do Podańska, koło kościoła i nowej atrakcji..


Z Podańska skręciliśmy na Budno...na czerwony szlak, aby zaraz przejechać sobie polną dróżką za starym wysypiskiem do starej, nieczynnej kopalni piasku koło Helenowa.


Droga kończy się już ulicą Boczną i asfaltem wydostaliśmy się do Goleniowa.


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 180.50km
  • Teren 180.50km
  • Czas 08:09
  • VAVG 22.15km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 141 ( 78%)
  • HRavg 158 ( 87%)
  • Kalorie 7064kcal
  • Podjazdy 971m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Krainie Trzech Rzek - maraton w Obornikach

Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 5

No i zaczęły się wygłupy zaawansowanego turysty amatora na szosowych maratonach z cyklu Supermaratonów. Mieliśmy nie jeździć i się nie wygłupiać, ale rowerka nie sprzedaliśmy...to więc go trzeba wykorzystać. W Obornikach rozpoczęliśmy więc sezon pseudo-sportowy. Pojechaliśmy także z ciekawości bo Oborniki organizowały go po raz pierwszy. Dystans wzięliśmy znaczny bo nie będziemy jechać 250 km samochodem, żeby przejechać się na mniej niż 100 km. Udało się załatwić transport, noclegi w agroturystyce i razem z szosowcami z UKS Ratusz Maszewo w piątkowe popołudnie pojechaliśmy do Krainy Podziemnych Pomarańczy i Kopcowanych Moreli.
Droga szybka, bo do Skwierzyny S3, dalej na Pniewy i przez Szamotuły i koło 18 byliśmy po pakiety startowe. Koszt 80 PLN...

M2S i M3S odebrały pakiety....

Po odebraniu pakietów podjechaliśmy na rynek, aby dokupić jakieś zaopatrzenie na kolacyjkę i śniadanko. Na rynku spotkaliśmy reprezentację Szczecina na Rowerach w postaci państwa Gapińskich..


Kraina Trzech Rzek w pigułce.

Po zakupach pojechaliśmy do Czereśniowego Zakątka w Popowie na nocleg. Agroturystyka ekstra klasa, miła Pani, cisza, spokój, pełne zaplecze kuchenne. Spożyliśmy lekką kolację do małego izochmiela. Później też dojechali zawodowcy w postaci Cubica Racing Team i jeden triatlonista z Radomia. Nie integrowalim się zbytnio i przeszkadzaliśmy im też w goleniu nóg.

Czereśniowy Zakątek...koszt 40 PLN..

Flota Cubica Racing Team..

Pobudka rano gdzieś koło 6, przyszykowaliśmy rowerki i swoje stroje i zaraz po siódmej pojechaliśmy do Obornik autem. Jedna Cubica pojechała do Obornik rowerkiem na rozgrzewkę, gubiąc po drodze swój numer startowy, który został im oddany.

Ja start miałem już o 8:32, chłopaki startowali później na krótszym dystansie. Pokręciłem się trochę na starcie, odnalazłem ekipę FASTA. Taktyka była taka aby zrobić to w 7 godzin. 


Startowałem w drugiej grupie w zacnym gronie, które po 2 km odjechało. Ja zacząłem jechać swoim tempem. Jeszcze do Zielonejgóry udało się dojść jednego człowieka z M4I, który jest do pokonania. Pozostali to mutanty i nawet nie ma co się z nimi równać. W Zielonejgórze trasa skręca na północ, warunki były idealne...asfalt cacy, pogoda cacy, wszystko cacy. W Hucie był punkt żywieniowy ale mieliśmy wszystko na pokładzie więc jedziemy dalej. W Gębicach, gdzieś przed 50 km był ustawiony PK, czas gdzieś 1:41.  Od Gębic do Wyszyn fajny odcinek leśny, drogą trochę dziurawą, ale każda dziura była fachowo oznaczona. 


Od Wyszyn po 60 km, gdzie była jeszcze fajna średnia w okolicach 28,5 km/h sytuacja wróciła do normalności, czyli piękny wiaterek w mordę do samych Obornik. Na tych 30 km średnia leci w dół i w okolicach końca pierwszej pętli dramatycznie zbliża się do żałosnych 25 km/h. Ale nic to...trwała walka aby zejść oficjalnie poniżej 4 h na 100 km...Wg licznika niby się udało : 3:59...ale endo tego nie zanotowało i dalej mamy 4:00:24 z 2014 roku. Z racji kijowo rozmieszczonych PŻ (jeden na 90 km !!!) i wobec skończonych płynów napędowych zarządzono krótki postój pod sklepem w Tarnówku, gdzieś na 120 km...

Zakupiono 1,5 litra wody, rozrobiono z pastylkami, w tracie rozpuszczania popiliśmy magez colą i jednym żubrem. (mistrzowie mówią coś o glutaminie).  Zajęło to nam gdzieś 8-10 minut, jak się okazało później był to poważny błąd taktyczny. Uważaliśmy, że na trasie już swoje zrobiliśmy. Po 130 km zaczęły się lekkie skurcze w przodu prawego uda, ale skutecznie je zwalczaliśmy. Jedzono i pito zgodnie z książką, oszczędzaliśmy siły na ostatnie 30 km wiedząc co nas czeka od Wyszyn.


Architektura sakralna na trasie (zdjęcia z drugiego okrążenia)

Jeszcze przed Wyszynami zaczęło lekko padać. Ale niestety progonozy się sprawdziły za Wyszynami jebło z góry dokumentnie. Zdążyliśmy się skryć na przystanku, ubrać kurtkę i założyć ochraniacze. Ochraniacze ochraniały od góry, ale od spodu buty z Lidla podciekały i zaczęło też chlupać.


Zatem zrobiło się pięknie, pięknie jak na maratonie. Ostatnie 25 km w super deszczyku, tylko przed Obornikami na wjeździe przestało już padać. Na wlocie do Obornik czekał na mnie już komitet powitalny szosowców maszewskich, którzy urządzili owacje i doprowadzili do mety. Na końcówce trasy wyprzedzał mnie jeszcze samochód obsługi, który zwijał oznaczenia. Przyjechaliśmy już na rozpoczęcie ceremonii dekoracji, ale zdążyliśmy jeszcze na wpisowego schabowego, którego spożyliśmy w towarzystwie Straży Miejskiej...

Po obiedzie wróciliśmy na ceremonie i na losowanie jakiś tam nagród. Kół DT nie udało się wylosować, ale jakąś tam koszulę rowerową zdobyliśmy. Krzysztof z Fasta niech żałuje, miałby koła.... wylosowano go, ale już pojechał. Gdzieś przed 19:00 z racji, że cała trójka coś tam wylosowała zapakowaliśmy autka i do domciu. Na powrocie jeszcze tylko mała kawa i deser w Przytocznej i prze 22 zostałem odstawiony do domu. Koszt podróży 70 PLN. 
Czas łączny podróży turystycznej wyniósł 8h 9 minut, endo zarejestrowało 20 minut mniej, wychodzi iż tyle straciliśmy na postojach; uzupełnienie płynu, zabezpieczenie przed deszczem, siku na 170 km...19 minut zabrakło do 4 z mojej kategorii, tego którego miałem objechać. Może gdzieś przemknął jak byliśmy pod sklepem. Na pierwszym PK miałem 5 minut przewagi, którą roztrwoniono. Trudno, rewanż będzie w Stargardzie na 130 km. Koszt imprezy wyszedł trochę duży bo przekroczył 220 PLN, gdyby tylko Ona wiedziała.....ale pierwsze punkty w rocznym cyklu są...Gwoli informacji należy dodać, że do koksów z mojej kategorii rowerowo-wiekowej brakuje dobre 2,5 h....jak żyć Pani Premier.. a i nastrój nam popsuł wypadek z zawałem Tomka Gapińskiego, czyli wychodzi, że na to mocnych nie ma...
 


Kategoria Maratoniki


  • DST 13.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 13.00km/h
  • VMAX 1.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 1kcal
  • Podjazdy 1m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Goleniowski Ring

Środa, 13 kwietnia 2016 · dodano: 13.04.2016 | Komentarze 0

http://www.sports-tracker.com/workout/coolertrans/570e7922e4b0c5eccae0c430
Kategoria Treningi


  • DST 140.98km
  • Teren 140.98km
  • Czas 08:15
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 6565kcal
  • Podjazdy 484m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Równanie Równiny Nowogardzkiej - II Tour de Powiat

Sobota, 9 kwietnia 2016 · dodano: 10.04.2016 | Komentarze 2

W ramach II Tour de Powiat na warsztat wzięto "jedyny i niepowtarzalny" powiatowy szlak rowerowy Równina Nowogardzka. Szlak okrężny liczy sobie 122 km i powstał jakoś 14 lat temu. 14 lat to szmat czasu i na temat stanu szlaku wypowiemy się wkrótce na łamach GMK. Stan szlaku został też uprzednio sprawdzony w uprzednich miesiącach solo albo duo więc postanowiliśmy zrobić go w zacnym grupetto na twarde rozpoczęcie sezonu. O godzinie 8:00 spod Urzędu Gminy w Goleniowie wystartowała około 20 osobowa eskadra. Do Goleniowa zawitały reprezentacje Przybiernowa, Szczecina, Polic.

Goleniowska eskadra miała do pokonania około 14 km odcinek do Bodzęcina gdzie szlak przebiega. Eskadra Nowogard wystartowała też o godzinie 8:00, ale z pod Urzędu Gminy w Nowogardzie. Tu oprócz miejscowych zameldowało się Maszewo i silna grupa Stargardu na Rowery. Goleniowska grupa miała nieco krótszy odcinek od nowogardzkiej więc na miejscu spotkania w Bodzęcinie troszkę poczekaliśmy. Krótko po godzinie 9:00 obie grupy w około 45 osobowym składzie wyruszyły na I wspólny etap do Maszewa.




Na tym 30 kilometrowym odcinku mieliśmy jeden w miarę łatwy odcinek terenowy, który stosunkowo łatwo został zrównany z ziemią. Odcinek od Jarosławek do Maszewa pokrywa się z trasą Ultrabike. Tak dobrze szło, że już w Maszewie mieliśmy około godzinne wyprzedzenie w stosunku do planu.





Po 20 minutowym postoju podzieleni na 3 grupy wyruszyliśmy do Dobrej przez Godowo, Dębice i Bagna i dalej drogą wojewódzką przez Wojtaszyce. Na tym odcinku był tylko jeden prosty odcinek terenowy. Od Maszewa ujawniła się też sprawność techniczna i objechanie Stargardu na Rowery, którzy prowadzenia w Rajdzie nie oddali już do końca.



Serwis techniczny w akcji..

W Dobrej miało być papu...ale oprócz zlotu motocyklistów, którzy okupowali Rynek  nie było nic ciekawego. Koło 14 opuściliśmy Dobrą po uprzedni rozpełzaniu się po mieście i jego okolicznych zabytkach.



Z racji dobrego czasu nie odpuściliśmy też polom i łąkom...dosłownie. 6 kilometrowy odcinek Rogowo - Bieniczki po 14 latach tak zanikł, że komandor wpuścił Rajd trochę w pole...podobno nikt nie narzekał. Po odpaleniu tracka sprawnie się wydostaliśmy na szlak. Do cywilizacji dotarliśmy do Osowa gdzie pod sklepem. Fragment od Dobrej do Rogowa to zasadniczo nie równina a Wysoczczyzna Łobeska górki się zaczęły pojawiać.
Wrócilim na szlak..


 
Mieliśmy też na trasie rasowego przewodnika, który opowiadał historię pałacu w Kulicach oraz dworku w Konarzewie. Ale jakoś mało kto chciał go słuchać. Ostatni odcinek Kulice - Nowogard o długości 20,5 km miał bardzo sympatyczny odcinek terenowy pomiędzy Konarzewem a Lestkowem, a po wydostaniu się na asfalt gruppetta posterowały pod Urząd w Nowogardzie gdzie odbyło się I zakończenie Rajdu. Ci co zrobili pętle zapakowali się do aut, a eskadra Goleniów zapakowała się na papu.



Rybka smakowała ??? bo gulaszowa znośna była. Około godziny 18:15 eskadra Goleniów już tylko w 11 osobowym składzie posterowała na brakujący odcinek pętli. Udało się go lekko skrócić..o całe 4 km (sorry Nowogard). Pojechaliśmy już cięgiem asfaltem przez Świerczewo omijając Karsk i Ogorzele. Jeszcze tylko Strzelewo i Węgorza i mamy Bodzęcin. Od Bodzęcina do Goleniowa laskiem ppoż w stronę Żółwiej Błoci i do miejsca Startu. Grupetto Goleniów zameldowało się przed 20 pod Gminą.



BRAWO MY !!!. Równina Nowogardzka zrównana i zaliczona. Liczniki pokazywały różnie, ale zgodnie uznano, że 140 km pękło. Znalazł się nawet taki jeden, który zrobi 200 km ...przyjechał i wróci do Szczecina na rowerze. Na koniec chcieliśmy podziękować wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę i miłe kręcenie w zacnym gronie na trochę trudnym i mało lajtowym szlaku rowerowym Równina Nowogardzka. BRAWO WY!!!! Następne kręcenia już wkrótce....stay tuned..
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 106.18km
  • Teren 106.18km
  • Czas 04:14
  • VAVG 25.08km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 5374kcal
  • Podjazdy 512m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przy sobocie ...po robocie...

Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 02.04.2016 | Komentarze 2

Dzisiaj zaczął się sezon kolarski w Kaczystanie...my zaczniemy dopiero za 2 tygodnie, gdzieś w Obornikach. Czasu mało, rower był już dawno odebrany z serwisu pod kątem powrotu na trasy maratonów. Ale najpierw się było w pracy...zamówień kupa i ktoś musi doglądać maszyn...nawet zaczęło się ciekawie bo ktoś na nocnej zmianie wychlapał z gilotyny 40 l oleju hydraulicznego...tak ciął taśmy, że nie widział iż olej wycieka...Wystarczyło podokręcać zaworki i filtry w stacji hydraulicznej , uzpupełnić olej i maszyna hasała...albo będzie hasać do następnej wpadki operatora.
Tyle wstępu, koło 15:00 wyruszamy z domu ..szybka przebierka i jedziemy gdzieś walnąć 100 km w ekskluzywnym czasie poniżej 3:30 h....ha ha ha ha ..ha ha
Do Stepnicy mocium panie żarło jak trzeba...31 km/h średnia ...i nie na szosówce...Gdzieś od Pit Stopu w Łące po skręcie na Przybiernów jakby się znaleźliśmy w innej bajce. Wiatr ...najpierw boczny a przed samym Przybiernowem coraz większy bo od czoła.

Musieliśmy się czegoś pozbyć...do wora..


Mamy nawet kask szosowy...jak się daszek zagubił po nocnej glebie pod Babigoszczą w zimie..

Od Przybiernowa do Golczewa jeszcze gorzej, nie da się jechać pod wiatr, szarpiemy się jak pajączek na uwięzi i średnia w dół , no i misterny Plan jak to mawiał Siara Siarzewski w p...du..

A propo pajączka... nie oglądam TV, chyba że kablówkę na Eurosporcie z wyczynami kolarzy..

Przez Golczewo przelocik, myśleliśmy, że się coś poprawi z wiaterkiem, ale gdzie tam. Od Golczewa w kierunku na Nowogard są lasy, jechało się troszku lepiej, ale siły za to opadały...na pokładzie tylko picie, żadnych tam polepszaczy...

Rondzio w Golczewie...

Za Błotnem też się nie poprawiło, nie poprawiło się już nawet do końca. Z Błotna na Czermnicę, Węgorze i do S6...chcieliśmy jeszcze niesieni resztką natchnienia uratować te 4 h przed setką...chyba się dało bo licznik przekroczył 100 tuż przed....po tym już odpuściliśmy sobie do końca..Gdzieś koło Glewic naszła nasz myśl..., że słabo jakoś się czujemy i coś w tym stylu...W Obornikach jest 180 km do zrobienia .....czarno to widzę... dobrze, że pętlowy...to po 90 km można będzie skreczować...Wozimy kombinerki ...to jedną szprychę z tyłu wytniemy....a taka awaria....Endo rekordu nie odnonotowało ... najszybsze 100 km było dwa lata temu w Kołobrzegu 4:02...

Poszperalim w internetach i to jest wlepka ze sklepu dla skejterów...byli w Czremnicy ? O co kam z kurczą lagą..

Ja zamówię chyba taką z tego sklepu...
Rowerek jednak trza zareklamować z tytułu przedniej przerzutki ...do regulacji ..łańcuch też do smarowania...za to spd ustawione...nie wylatuje noga..







Kategoria Treningi