Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 161.00km
  • Teren 161.00km
  • Czas 10:24
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 2904kcal
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielki Nocny Test - Ultrabike

Sobota, 30 kwietnia 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 3

Było epicko, zajebiście, czadowo i same ochy i achy. Lekcja na maraton zaliczona, ale po kolei.
Na dworcu PKP w Goleniowie zapakowała się nasza czwórka, która ma zamiar męczyć się w czerwcu. Rowerki zapakowaliśmy do pociągu i wdaliśmy się w dyskusje wracającym z Kołobrzegu rowerowym towarzystwem, jak się dowiedzieli co mamy zamiar zrobić, to kopareczki im lekutko poopadały.


Na dworcu.

Pociąg coś wyjątkowo szybko przyjechał, bo byliśmy 30 minut przed startem na parkingu koło Lidla na Portowej. Na fejsie parę osób wyrażało chęć wspólnej podróży i do końca nie wiedzieliśmy ilu nas będzie. Ale byli,  pojawiło się jeszcze 5 śmiałków, którzy na klatę przyjęli wyzwanie Actimela. Znałem już kilku wcześniej z racji rowerowych eventów, tylko chyba nie znałem jeszcze wcześniej następnego Adama. Jeszcze przy Lidlu małe przepaki. W sumie było parę zagwozdek, jak się ubrać na trasę, co wziąść co nie. Miałem na sobie plecak rowerowy, nawet spory się zrobił, bo do bukłaka wlano jakieś 1,5 l  energetyka za 2,00 PLN. Do tego zestawy baterii do lamp, powerbanki, kable USB, ochraniacze, kurtka, bluza i coś do przebrania na rano. Żele, batony, mleczko ..nazbierało się tego. Jechaliśmy na 3 lampy...dwie na kierownicy oraz czołówka, na ramie dodatkowo Samsung w uchwycie ze śladem trasy.


No i jest cała 9...Tasior wyglądał jeszcze jak Smerf Kolarek..

Zaraz po 20:00 ruszyliśmy. Udało mi się wcześniej objechać trasę aż do Brojc, czyli wiedziałem co nas może czekać po drodze. W Dąbiu zaczyna się pięknym brukiem na Puckiej, aż do przejazdu. Za przejazdem wjeżdżamy w Słupską i do lasku. Laskiem dojeżdżamy do nowej drogi do Wielgowa i pod wiaduktem wpadamy na Wolińską. Prosty asfaltowy odcinek po prawej stronie torów kolejowych. Tu gdzieś koło IGLOTEXu ma być jakieś PŻ lub PK, zobaczymy. Na końcu Wolińskiej wpadamy wśród ostatnich bloczków znowu do lasu. Ślad trochę kluczy bliżej lub dalej Goleniowskiej (kiedyś wylotowej do S3, teraz dojazdówka do Załomia). Mimo aktualnego śladu, coś mnie pokusiło aby sprawdzić czy jest skrót aby szybciej dostać się do wiaduktu na autostradzie. Dróżka jednak nie dochodzi i musieliśmy lekko pokluczyć pchając rowerki, tak gdzieś z 400 metrów. W końcu udało się wyjechać na właściwą drogę i dojechać do Wielgowa.



Na wiadukcie zaczyna szarzeć.

Od Wielgowa grupa zaczyna się już powoli rozpędzać. Miało być spacerowo, a na odcinku Wielgowo-Sowno wykreciliśmy jakieś stravowskie KOMy z pierwszej dziesiątki. W Sownie asfalt spowodował dalsze rozpędzenie się, że udało mi się ich zatrzymać na chwilę przez samym wjazdem do Poczernina przed Iną w celu małego Pit-Stopu. W Sownie ma być pierwsze PK a oni się nie zatrzymali...Punkty kontrolne będą w wewnątrz budynku i tam się będzie trzeba zameldować. Tutaj nastąpiło dalsze dozbrojenia, ja dołożyłem czołówkę inny się docieplali lub uzupełniali..Byliśmy gdzieś na 26 km...



Fajne jest uczucie desantowców, jak stoisz na wlocie wsi...psy już wyczuły i wieś ujada...zapóźnieni kierowcy dostają kręćka , bo światełka mijają i połowa mniej trzeźwych zawraca...sądząc iż idzie jakaś obława. Przejechaliśmy szybko przez Poczernin, za Poczerninem polną drogą, troszkę brukowaną do przecięcia się z berlinką na Chociwel. Potem polną drogą i leśną do Dąbrowicy, tutaj była druga zmyła...Prowadził Piotr ale Garmin miał zbyt duże oddalenie i przeoczyły skręt na wieś..ale czujny Komandor zamykał trasę i wyciągnął grupę z nadmiarowych kilometrów. W Dąbrowicy po lewej mijaliśmy jakieś małe ognisko, ale mieliśmy inny cel...w Maszewie miało być DYSCO +35..Zaraz za Dąbrowicą skręciliśmy na Swojcino, szeroki szuterek, za Swojcinem na Darż ...tu już tutaj polnie i trochę wyboiście. Od Darża do Maszewa też polnie, przed stawami darliśmy ryja, żeby uważać po zjeździe bo tam piach. Jeszcze tylko podjazd na Świerczewskiego i przy Domu Kultury na być PK. Nas jednak zaprowadzono do Kameleona na Sawickiej na obiecaną dyskotekę. Rzeczywiście było +35...Część miała ochotę już zostać, bo ciepełko było w środku. Walnęliśmy więc po 0,5 izotona fundowanego przez UKS Ratusz Maszewo.. zmarnowaliśmy tu dobre 25/30 minut bo jeszcze wycieczka na rondo, pokazać się Juju, czyli żonie jednego z nas. Pierwsze 40 km, mieliśmy gdzieś po 3 h....czyli wybitnie nie maratońsko



W końcu udało się wydostać z gościnnego Maszewa. Za Maszewem za jeziorem skręcamy w polną drogę..fragment szlaku Równiny Nowogardzkiej potem jest już leśnie. Przejeżdżamy koło szkółki leśnej ...w lesie cicho, spokój...grupa się trochę rozciągnęła...więc my szlakowi pilnowaliśmy aby nikogo nie zgubić..ale się nie udało. Do Redła dojeżdżamy sobie spokojnie i na Nowe Wyszomierki do fermy norek..Koło fermy fajne uczucie...jak po prawej słyszysz sapanie pędzącego psa wzdłuż płotu i myślisz sobie czy na końcu tego płotu nie ma jakiejś dziury...ale w razie czego gaz pieski był w zasięgu ręki..Do Wyszomierza polnie...w wiosce asfalt, mijamy tory linii na Kołobrzeg i skręcamy w prawo na polną drogę do Gardna..Tutaj lekkie górki w lesie...trzeba też uważać aby nie przeoczyć skręty w leśną drogę..grupa znowu poszła prosto...ale w porę się zreflektowali. Udało się dojechać do wioski, zaraz potem przecinamy wlotówkę do Nowogardu i kierujemy się w dół aby objechać z prawej strony jezioro nowogardzkie. Tak mając po lewej obwodnicę dostajemy się na Wojska Polskiego...ten odcinek też znamy, w końcu leci tędy pętla nowogardzkiego maratonu MTB. Wpadamy do miasta i nie lecimy na Plac Wolności gdzie ma być następne PK a kierujemy się na stację paliw HL na wylocie miasta...tu miały być Hot-Dogi, kawa i inne...





W Nowogardzie znowu udało się zmarnować czasu. 68 kilometr, a my już 5:30 w trasie...czyli wychodzi że było już dobrze po 1 w nocy.
Od stacji musieliśmy wrócić na trasę..więc z powrotem na Bema i między barierkami wbijamy się na polną drogę do Lestkowa, przecinamy wiaduktem obwodnicę i walimy do wsi. Jechaliśmy sobie z tyłu ...we wsi widzę, że grupę obszczekuje jakiś pieseł... grupa przeszła ...a ja mu zostawiłem pamiątkę...bo mnie zdenerwował..po prostu odbył się test gazu...skutecznie...trafiony podgazowany....błoga cisza..Zabawa z pieskiem spowodowała, że od Lestkowa do Orzesza musiałem gonić grupkę solo, ale odcinek ten jest ciężki..z dużą ilością gruzu na drodze..więc nie poszalejesz...chłopaki jednak poczekali na mnie.  W Orzeszu koło krzyża skręcamy na Boguszyce..tutaj lekkie zwolnienie bo padają już pierwsze lampy i trzeba zmieniać baterie..Za Boguszycami zaczyna się jumbo, nie dość że krzywe to jeszcze z długimi prostymi...skręt w prawo i koło kurzych ferm wpadamy na przedmieścia Potulińca, tutaj czekamy na wszystkich i jedziemy do wsi. Wieś śpi, my przemykamy asfaltem i jumbem na Lisowo, które mijamy z prawej i tak dojeźdżamy do polnej drogi do Płot, która leci wzdłuż torów. W końcu Płoty,  chwilka postoju przed przejazdem i jedziemy na Orlen...a tam niebezpiecznie...tłumy młodzieży doprawiają się po dyskotece...więc my cichutko, aby nikogo nie prowokować...My mamy już 90 km i 7 godzina z rowerkiem..




W Płotach ma być następny PK...za Płotami skręcamy na Słudwie..na odcinek 14 km, który ma na celu dorobić do pełnej cyfry 100 mil...W Słudwii jedna awaria na całej trasie...komuś łańcuch się skręcił za mocno zrzucony...ale sprawnie go wyplątano. Do Dobiesława asfalt, wpadamy w przyjemną szutrówkę leśną i do Komorowa. W Komorowie bruczek i na końcu wsi w lewo w polny singielek do Gostynia Łobeskiego...tutaj ma być następne PK aby sprawdzić czy ktoś w Płotach nie pojedzie prosto 6...W końcu i my dojeżdżamy do krzyżówki i na Badkowo...Tutaj chwila postoju przez stosunkowo trudnym odcinkiem na Wyszobór. Wieś rodzinna małżonki spała jeszcze, zaczęło już świtać...bardzo dobrze bo lepiej widać co nas jeszcze czeka.


 Mi w Płotach udało się zmienić baterię w lampach, ale już GPS ze szlakiem powoli kończył żywot, to go pod Power Bank podłączono..
Jeszce przed Badkowem pękła setka..Chwilkę postaliśmy i dalej ..pierwsza połowa do Wyszoboru pod górę, z piachem i z małą niespodzianką ..potem już z górki...Objeżdżamy stary PGR i kierunek do Natolewic. Za Natolewicami jest fajna szybka szutrówka, jeszcze tylko kawałek lasku i Brojce...Przed Brojcami klimatyczna mgła...i mała sesja zdjęciowa. Dotąd udało się dojechać za dnia...co będzie dalej ...tego nie wiedział nikt.





Za Brojcami skręcamy na Strzykocin, bruczek i przed Kinowem pada GPS prowadzący i rejestrujący...na szlaku pourywały się kable USB przy ładowarce...nie wytrzymały...wniosek trzeba mieć baterie ...do Samsunga. Pod Kinowem dopada też kryzys po 120 kilometrach...grupa zalega w polu i zbiera siły...a ja się przełączam na endo...ale nie mam szlaku...


W końcu udało się pozbierać..dobrze że jest trochę asfaltu do Morowa, ale z morową górką...rozpadamy się na dwie grupy. Tasior odzyskuje ślad trasy, ale zostaje z drugim wyraźnie w tyle...Ja ciągnę i zbieram grupę...dojeżdżamy do Byszewa..gdzie ma być następne PK...i zamiast skręcić na Gościno w prawo ...skręcamy w lewo..na Kędrzyno i Głąb..zamiast na Niemierze...tym akcentem dorabiamy brakujące kilometry nie dojechane z Wałów do Dąbia...czyli wszystko się zgadza. W końcu dojeżdżamy do asfaltówki z Trzebiatowa i za Błotnicą wracamy na trasę...Asfaltem jedziemy w 7 po kolarsku...30 km/h jest na liczniku..




Ale w końcu docieramy do Przećmina...tutaj olśnienie ...byliśmy już tutaj na wycieczce rowerowej z córką do Grzybowa..dojeżdżamy do Korzystna i zaraz za Korzystnem dochodzimy do brakującej dwójki. Jesteśmy wszyscy....cali i wykończeni...


Cała ekipa na przedpolach Kołobrzegu.

Jeszcze tylko dojazd ulicami miasta do miejsca mety, hala Łuczniczki przy Milenium. Koniec koncertu..




W Kołobrzegu dzielimy się...jeden zostaje na dłużej, jeden z Gryfusa wali na Świnoujście. My w siódemkę na dworzec ...Na dworcu część zdecydowała jechać po 9, a ja z dwoma chłopakami postanowiliśmy zostać do 13 na następny pociąg. Kupiliśmy już bilety.. i pożegnalismy się z wracającymi wcześniej.




Reasumując....warto było sprawdzić trasę, ubiór przetestować...nad ranem trzeba było dołożyć bo zimno. Lampy zdały egzamin, połączenia z telefonami, system ładowania raczej już nie. Na maratonie nie będzie już przebacz.








Kategoria Maratoniki



Komentarze
Jarro
| 07:04 środa, 4 maja 2016 | linkuj Mega trip. Teraz to już wszedłeś do kategorii superpancerników :) Myślę, że na maratonie mogą być dodatkowe atrakcje. Jak zawodnicy będą przejeżdżali przez całą noc przez wsie i budzili ujadające kundle to ostatni mogą spodziewać się komitetów powitalnych z pochodniami i widłami :)
leszczyk
| 07:01 środa, 4 maja 2016 | linkuj Szacun, takiej jatki bym nie przeżył.
akacja68
| 15:56 wtorek, 3 maja 2016 | linkuj Fajna eskapada, ale po ciemku to ja tylko asfalcikiem. żadnych bruków, polnych szutrów i dziur.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!