Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2015

Dystans całkowity:856.27 km (w terenie 856.27 km; 100.00%)
Czas w ruchu:47:28
Średnia prędkość:18.04 km/h
Maksymalna prędkość:51.50 km/h
Suma podjazdów:2883 m
Maks. tętno maksymalne:177 (98 %)
Maks. tętno średnie:147 (81 %)
Suma kalorii:29827 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:77.84 km i 4h 18m
Więcej statystyk
  • DST 218.00km
  • Teren 218.00km
  • Czas 10:49
  • VAVG 20.15km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 177 ( 98%)
  • HRavg 144 ( 80%)
  • Kalorie 6879kcal
  • Podjazdy 421m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Giga masakra....Pancernika

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 6

Pierwszy występ w tym roku na Maratonach Szosowych i od razu z grubej rury, jeśli chodzi o dystans. Pancernik Legiony Ulicy jeszcze nie machał maratonów powyżej 200 km, ale w czwartym sezonie startów na różnego rodzaju maratonach można się rzucić na taki dystans. W poprzednim sezonie były w okolicach 170-175 km, w tym roku poprzeczka poszła wyżej. Takie starty mają też przygotować do wrześniowego występu życia, to jest do Tour de Pomorze, 700 km non stop w limicie 50 godzin. Takie trzy treningowe maratony są zaplanowane 3 do końca czerwca i ten był pierwszy. Trasa tego maratonu w Świnoujściu znana jest mi na pamięć, w tamtym roku była jedna pętla czyli Świnoujście -Stepnica - Świnoujście, dwa razy w tym roku przejechana z okazji Gryfusowych rajdów więc rzekłbym, że znam ją na pamięć.
Rowerek jest przygotowany specjalnie do wymogów maratonów, czyli hybrydka z przepisowymi szerokościami opon tj. min 34 mm, dzień wcześniej jeszcze został wycentrowany i nasmarowany. Z żalem musiałem przerzucić się na szersze opony, ostatnio miał kółka 26c, czyli ciut szersza szosówka, a z szosówkami na maratonach Pancerniki się nie kopią z racji swojej nie kolarskiej wagi i dlatego startują na mało prestiżowej kategorii - rower inny. Wieczorkiem jeszcze spakowaliśmy się uniwersalnie na zapowiadane słabe warunki pogodowe, nakupowaliśmy płynów, batonów, jogurtów, magnezów, potasów. Na miejsce startu dotarliśmy gdzieś koło 7:30 obserwując już na trasie pierwsze startujące grupki dystansu ULTRA (324 km). Na wjeździe do Świnoujścia już przechodził pierwszy opad, zresztą pogódka nie miała być rewelacyjna, max 14/15 stopni, przelotne opady i wiatry w porywach do 40 km/h.


Odebraliśmy pakiecik startowy i pojechaliśmy na BP na kawkę, gdyż do startu była jeszcze dobra godzina. Po kawce wróciliśmy na start uzbroić rowerek w chipa z numerem, zatankować bidoniki płynami na drogę. Potem zaczęliśmy kombinować jak się ubrać na planowane dobre 9 godzin przejazdu biorąc pod uwagę zapowiadane warunki pogodowe. Pancernik uzbroił się przepisowo, czyli bluza, kurteczka, pelerynka i ochraniacze na buty, nawet się uzbroiliśmy w pulsometr z Lidla, który gada z Endo..taki tam gadżecik pro..


Jak się ubraliśmy to pokręciliśmy się trochę na miejscu sprawdzić czy wszystko gra i czy ubiór jest adekwatny.  Punktualnie o godzinie 9:00 wystartowałem w rejs wraz z całą grupą na rowerach innych, po nazwiskach i minach widziałem, że może być ciekawie. Grupka żwawo ruszyła, pociąg jakiś zaraz odjechał jeszcze koło Przytoru, została więc nas gdzieś połowa, która do Wolina przez Dargobądz jakoś tam się jeszcze trzymała. Do Wolina odcinek przebiegał w miarę spokojnie...czyli średnia w standardzie (oczywiście Pancernika) jakieś 28-29 km/h mimo mokrawej nawierzchni. Współpraca jakoś się tam układała, na górkach koło Międzyzdroi Pancernik lekko odstawał, ale na zjazdach siłą rozpędu wysterowywał na prowadzenie. Dopiero podjazd w Dargobądzu porozbijał nas na pojedyncze lub podwójne obsady.


W Wolinie zaś czekała na mnie i innych niespodzianka. Setki razy przejeżdżałem przez ten most, ale raz udało się załapać na jego zamykanie i obracanie bo jakieś jachty wychodziły z przystani. Tak spędziliśmy tam jak na Paryż-Roubaix jakieś dobre 10 minut, ścigacze od razu dzwonili do orgów, że należą się im jakieś fory... ale chyba nic nie wskórali. Mnie zaś zaciekawił znak drogowy mówiący, że to jest most podnoszony, a on się obracał..



Po zakończonej operacji liczna grupa żwawo wystartowała, ale w Recławiu na sławnym bruku wszyscy pchali się na chodnik gdzie prędkość spadła. Zaraz na wylocie z Recławia, to jakby się klimat zmienił.. Lunęło na dzień dobry i zawiało okrutnie... wiadomo przecież wszystkim, że tam wiatraki stoją więc musi wiać..Dopiero na leśnym odcinku Jarszewo - Czarna Łąka las trochę chronił od wiatru.. Przejazd przez Żarnowo - Zielonczyn jako tako, dopiero za Miłowem znowu odkryty teren i powtórka z rozrywki... deszcz już zacinał z boku...Na 40 km zaczęliśmy wyciągać pierwszego batonika (takie tam musli), popijaliśmy też co 5/7 km na przemian to magnezik to izotonik, czyli wszystko zgodnie z biblią. Do Stepnicy czyli na 51 km na bufet wjechaliśmy nawet w niezłym czasie..gdzieś w okolicy 2 . godzin. Na bufecie zostawiliśmy sobie kurtkę, żeby móc po nią wrócić gdyż miało być cieplej, a już odczuwałem lekkie przegrzanie. Na bufecie przemkła bez zatrzymywania pewna Czesia K. znana postać w kobiecych maratonach, która wystartowała z moją grupą, ale za Wolinem lekko odstała.. Mieliśmy więc cela od Stepnicy goniliśmy za Czesią, którą dopadliśmy gdzieś w Żarnowie...Droga powrotna pierwszego kółka do Wolina była już w lepszym tempie ale po wyjeździe z Wolina  na S3 zaczął się wietrzny armagedon. Tylko masa Pancernika utrzymywała go na torze jazdy poboczem, a każdy podmuch z boku niebezpiecznie wprawiał go w rezonans, dodatkowo górka za Płocinem i wiatr w mordę sprawił, że prędkość średnia niebezpiecznie zaczęła spadać... wjeżdżaliśmy gdzieś max 15 km/h..Górki od Dargobądza w tą stronę pokonuje się łatwiej, więc próbowaliśmy nadrabiać pakując również gdzieś na 80 km drugiego batonika typu Lion..Za zjazdem na Wolin lunęło potężnie temperatura w dół i któryś z mięśni prawej nogi dawał oznaki skurczu, więc sięgneliśmy po mleczko w tubce....za późno..za późno...na wysokości Lubiewa 95 km...pierwszy poważny atak zmusza nas do zejscia z roweru..na bok..Dowalamy mleczkiem, zapijamy ,bierzemy nawet dodatkowe tabletki z magnezem i powoli zaczymamy jechać dalej...marny skutek...Nie wiem ile mięsni mają nogi, ale po kolei łapią nas skórcze chyba we wszystkich..lewa prawa..gór i dół.. Napęd pada .... W Karsiborzu znowu nas łapie....Czesia nas mija pytając czy jedziemy na drugie kółko...he he...tak tak...w Ognicy znowu..myśle sobie odpoczne na Pit Stopie na 109 km..zregeneruje się, posilę , przeczekam, łyknę kawę.. Na pit stopa Pancernik wjechał na jednym garze...dobrze że było SPD to można jedną nogą pokręcić...


Kawy nie było...wciągneliśmy bułkę..dolaliśmy do bidonów..dobraliśmy batoniki..odczekaliśmy..I obczajmy plan...z mostka padł sygnał cała naprzód..więc posterowaliśmy na drugą pętlę...Jednak na dojazdówce do Przytoru znowu seria skurczy w tym takie że odlot..nie wiedziałem czy wyć czy składać oficjalny protest i jakoś wrócić na metę piechotą ogłaszając smutną wiadomość o trafieniu torpedami Pancernika...W planie było dotarcie do Przytoru znalezienie sklepu i walnięcie w końcu izochmielu, który przeczyści układ ...Wtem tak stojąc na poboczu czekając na decydującą torpedę nadejszło nasze przyszłe wybawienie..Nadjechało poczciwe Tasiątko, czyli znana postać z Maszewa...który przypadkiem pomylił drogę powrotną na końcówce swojej pętli.. nie wjechał na Karsibór tylko walił normalną drogą w stronę Ludzi Morza..Poczęstował nas tajemnym żelem...w wersji hard...który powoli przywracał nas do życia i dawał światełko w tunelu na dopłynięcie do celu...

Pancernik na chwilę przed katastofą ...Bismarck..

Odprowadziliśmy za to Zbawcę do ronda...aby wrócił na właściwe tory...a Pancernik zaczął powolutku odzyskiwać sprawność napędu..czyli zaczęło trybić. 3/4 sprawności odzyskaliśmy jeszcze przed górkami... Przed Dargobodzem wybalastowaliśmy zbiorniki..w sklepie spożywczym chcieliśmy nawet nabyć izochmiela aby zakończyć kurację, ale mieliśmy pecha bo było tylko Tyskie 0,6 za całe 5 PLN więc wzieliśmy tylko jakąś wodę by poprawić działanie żelu....jeszcze raz dzięki...Zbawco...Nie wiem co Wy tam w UKS Ratusz Maszewo macie na stanie klubu, ale kocham ten klub...Po 150 km w Czarnej Łące udało się zjechać na bok do sklepu i dobawić się jednym EB (doping wskazany).


W Zielonczynie minęliśmy się z Czesią..obliczamy gorączkowo czy mamy jeszcze jakąś szansę ją dogonić...ale wątłe to były nadzieje...strata była za duża. W końcu udało się dojechać do Stepnicy po kurtkę... tutaj dobawiliśmy się drugą bułką.. pogadaliśmy trochę z rybakami wolontariuszami z LGR Zalew i pojechaliśmy na ostatni ponad 50 km odcinek po około już 8 godzinach rejsu.Gdyby była taka pogoda na początkowych kilometrach to bym słowem nie pisnął. Wiaterku nie było, słonko wychodziło więc do Wolina spokojnie bez przygód. Tak w Wolinie naszła nas myśl aby się zapakować do pociągu...ale nie, jedziemy dalej, nic już nas nie zadziwi... Przed Świnoujściem znowu walnęło deszczem ale co tam...Pięć razy człowiek sechł to i szósty raz wyschnie. Ostatnie 5 km to już tylko westchnienie było. Na metę jak się okazało wjechaliśmy z czasem 10:49:49.....co nie dało nawet 20 km/h....Czas jazdy na liczniku to było jakieś 9:30 co dawało 23 km/h...czyli gdzieś wyparowało na akcję reanimacyjną ponad godzinę..plus bufety...


Na mecie, poczęstowano nas zupką...ale na imprezę integracyjną na drugą stronę miasta jakoś już nie mieliśmy ochoty...więc przebraliśmy się z mokrych rzeczy i butów, zapakowaliśmy rower i pojechaliśmy do domu bo w niedzielę impreza komunijna u brata. Po drodze chcieliśmy gdzieś dopchać się hot-dogiem..ale ta trasa jest tak oblegana, że w Wolinie i Babigoszczy stały tylko zimne...Ciepłe za to były amerykańskie frytki w MOP Łozienica, gdzie McDonald wszedł na wyższy poziom rozwoju zamawiania porcji..Koło 22 byliśmy w końcu w domciu...kąpiel relaksacyjna.. porządny izochmiel i spać...
Reasumując...pierwsze testy, gdyby nie awaria napędu nie wiem czym spowodowana...pogoda ? zimno ? duże przerwy w zasilaniu ? wyszłyby pozytywnie...zobaczymy co pokaże pętla Drawska...na 245 km...Na trasie słuchaliśmy na przemian coś z Epic Music...jak lało..lub Nightwish albo Scorpionsów jak wiał wiatr..w sumie Epic Marathon..Na osłodę muszę jakoś załatwić sobie odbiór medalu i może pucharku bo zająłem 3 miejsce w M4I na dystasie Giga (to nic, że tylko 3 startowało)....



Kategoria Maratoniki


  • DST 122.00km
  • Teren 122.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 26.14km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 5300kcal
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test trasy Rajdu po bezdrożach powiatu...

Niedziela, 24 maja 2015 · dodano: 24.05.2015 | Komentarze 2

Gdzieś trenować trzeba, a po wczorajszej akcji charytatywnej polegającej na wyprowadzaniu piesków w Przytulu oraz dzieci na rowery, trening przed Maratonem szosowym w Świnoujście był raczej skromny. Wybrano trasę, na której zamierzamy zoorganizować Rajd po bezdrożach powiatu w czerwcu.
Trasa: Goleniów - Stepnica - Przybiernów - Moracz - Łożnica - Czermnica - Nowogard - Redło - Osina - Krzywice - Goleniów. Z braku czasu ominięto Maszewo po Osinie, ale w planach rajdu Maszewo jest. Komisji wyborczej musieliśmy dostarczyć obiado-kolacje. Mimo jazdy asfaltem, bezdroża występują... najgorszy odcinek Łożnica - Czermnica...dla szosy fatalnie.. reszta jako tako...czyli na rajd polecamy szosy albo crossy. Bezpiecznie w czasie 4 godzin i 40 minut jazdy przejechaliśmy 122 km. W Goleniowie mieliśmy wyjątkowe szczęście. Na wylocie z Grenadierów doszło przed nami do potrącenia rowerzysty przez wyjeżdżający na Nowogardzką samochód. Nawet s.....syn się nie zatrzymał. Staraliśmy się zapamiętać numery, ale coś poplątaliśmy... wyglądało to na czerwonego Opla Astra Sedan, urwało mu trochę zderzaka, może monitoring miejski gdzieś go namierzy. Rowerzysta przed nami jechał jakieś 15 km/h, trudno go było nie zauważyć. Myśmy jechali jakieś 150 metrów za nim.. od przejazdu niosło już nas ponad 30 km/h...Szczęście i pech bo nie zdążyliśmy cyknąć foty uciekającego auta. Nawet powiadomiliśmy policję... wcześniej pytając poszkodowanemu, któremu nic się raczej nie stało czy jest trzeźwy. Dwa motorki Policji zajechały jakieś 25 min. po zawiadomieniu....szacun Panowie...i od razu sięgli po alkomat.., który pokazał 0 ...i kazali przyjść jutro na Posterunek aby wskazać sprawcę...Dziadek był w szoku...my też...to po kiego bata jest Policja.


Bazylika w Rzystnowie... (teraz wszystkie kościoły awansują, nawet te wiejskie

Zestaw regeneracyjny po 50 km...LEWJATAN...Przybiernów..


Jeszcze dobry asfalcik przed Łożnicą...


Zielono...


Jakiś performance w Nowogardzie...


Powiatowe klimaty , dachy Długołęki...


Giro Bez - Fight for Pink


Potrącenie rowerzysty....


Dzieło dla Komisji Wyborczej - Kociołek góralsko-karkonoski ala Duda...

Grało:


https://www.endomondo.com/users/4340426/workouts/5...


Kategoria Treningi


  • DST 27.87km
  • Teren 27.87km
  • Czas 03:02
  • VAVG 9.19km/h
  • VMAX 27.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1308kcal
  • Podjazdy 209m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rowerowa wycieczka do Przytula

Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 1

Dziś rodzinnie i dziecinnie, a zasadniczo jako przewodnik grupy Stowarzyszenia Z Naturą, którego małżonka jest wodzem, spróbuj tylko odmówić.
Trasa Goleniów - Marszewo - Mosty - Imno - Budno-Podańsko-Helenów-Goleniów. Zaraz po godzinie 10 wyruszyliśmy kilkunastoosobową grupą w kierunku Marszewa. Naszą wycieczkę zaczęliśmy od tajnych bunkrów przed Marszewem, gdzie namierzyliśmy skrzyneczkę geocachingową.
Następnie krótki postój na wiejskim placu zabaw. Na końcu pasa obserwowaliśmy start samolotu do Londynu, a na teren jednostki dotarliśmy wzdłuż nowych torów wiodących do Portu Lotniczego.
Byliśmy również w Leśnym Zakątku w Imnie. Przed Imnem natrafiliśmy na grupę motocyklistów offrodowych, którzy przedzierali się już czwarty dzień z Gdyni.
Największą atrakcją był Przytul w Budnie, gdzie z pieskami ochoczo maszerowaliśmy po okolicznych polach.
Na zakończenie wycieczki na polu biwakowym rozpaliśmy ognisko oraz spożyliśmy przywiezione kiełbaski. W czasie 6 godzin wycieczki przejechaliśmy ponad 27 km. Tempo mniej niż lajcik...









Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 32.00km
  • Teren 32.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 26.67km/h
  • VMAX 23.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 123kcal
  • Podjazdy 12m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tygodniówka robocza

Czwartek, 21 maja 2015 · dodano: 22.05.2015 | Komentarze 1

Cztery razy po dwa razy...osiem razy raz poraz ...czyli tygodniowy dojazd do pracy. A w czwarteczek po pracy taki tam event kolarski. Legiony Ulicy zapolowały na peleton drugiego etapu wyścigu Bałtyk - Karkonosze. Rozkład znałem, czekanie 10 minut, przejazd kolarzy równo 10 sekund. Etap do Wolina z paroma pętlami po trasie wygrał CCC Stępniak Grzegorz..


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 40.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 1234kcal
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pracowe w tygodniu majowym.

Piątek, 15 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 0

Auto w naprawie...więc bujaliśmy się do GPP rano i z powrotem w bieżącym tygodniu.
Kategoria Treningi


  • DST 89.00km
  • Teren 89.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 14.83km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 2341kcal
  • Podjazdy 432m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

V Rajd wkoło Zalewu Szczecińskiego - dzień drugi.

Niedziela, 10 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 3

Po śniadanku oraz zebraniu się wszystkich rowerzystów nocujących w czterech domach wczasowych wyruszyliśmy nad morze. Po pamiątkowych fotkach przemieściliśmy się na przeprawę promową. Cała ekipa upchała się na promie. Na drugim brzegu podzieleni zostaliśmy na kilka grup, które jedna po drugiej ruszyły w kierunku Wolina. Pogoda raczej nas nie rozpieszczała. Do Wolina jeszcze było znośnie, ale chłodno. Po krótkiej kawie w Wolinie ruszyliśmy na Stepnicę. Odcinek Wolin - Stepnica to już wietrzny mały horror. Grupy rwały się na mniejsze dzielone przez podmuchy wiatru. W Stepnicy nad Zalewem wszyscy schronili się pod amfiteatrem. Następnie cały rajd wyruszył na Goleniów, gdzie zaplanowany był obiad. Jako, że z Goleniowa wyruszyliśmy to i w Goleniowie skończyliśmy. Obiad był w domciu. Po obiedzie Rajd wystartował do Szczecina na Jasne Błonia, gdzie nastąpiło jego zakończenie. Od godz. 9:00 do 15:00 przejechaliśmy około 90 km. Sumując w dwa dni zrobiono 277 km.









Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 188.00km
  • Teren 188.00km
  • Czas 11:00
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 5662kcal
  • Podjazdy 493m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

V Rajd dookoła Zalewu Szczecińskiego - dzień pierwszy

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 2

W dniach 9-10 maja po raz piąty odbył się Rajd Rowerowy wkoło Zalewu Szczecińskiego. Ta duża impreza zgromadziła w tym roku rekordową liczbę uczestników. Na starcie, który był zaplanowany na godzinę 7:00 pojawiło się około 250 uczestników, którzy zostali podzieleni na 10 grup. Goleniowscy rowerzyści jechali w grupie dziewiątej. Część wystartowała już z Goleniowa przed godziną piątą, reszta różnymi sposobami dotarła na miejsce zbiórki. Pierwszy postój miał miejsce na granicy w Dobieszczynie. Trasa pierwszego dnia wiodła do Świnoujścia przez Rieth, Uckermunde, Anklam, Usedom, Dargen, Korswandt. Do Świnoujścia dotarliśmy koło godziny 18:30. Od Usedom jechaliśmy zmodyfikowaną trasą biegnącą bliżej Zalewu przez Stolpe i Kamminke. Po pokonaniu dystansu 188 km oraz po odświeżeniu się w miejscu noclegu udaliśmy się na wieczorną kolację połączoną z imprezą integracyjną.



















Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 32.30km
  • Teren 32.30km
  • Czas 02:15
  • VAVG 14.36km/h
  • VMAX 40.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 1294kcal
  • Podjazdy 103m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jak porwać samolot....

Środa, 6 maja 2015 · dodano: 06.05.2015 | Komentarze 1

Rowerek musi wrócić na pierwsze miejsce lokomocji. Wozidło typu KIA na remoncie zacisków tylnich hamulców, więc Cross robił dzisiaj za bagażówkę. Najpierw rowerkiem po zdemontowane zaciski...


Przy okazji z paczkomata odebraliśmy nową sztycę do górala. W domciu spakowaliśmy zaciski w pudło po butach i wysłaliśmy do regeneracji aż do Kielc. Może na poniedziałek wrócą...nowe zaciski do 16 letniej KIA stoją 600 PLN za sztukę, czyli połowę wartości auta, jakieś tam używki strach brać... Na aledrogo znaleźliśmy warsztat co zregeneruje je po 160 PLN/szt. Trudno raz kiedyś...Po wysłaniu paczuszki postanowiliśmy się pokręcić po okolycy.
Najpierw w stronę Helenowa.. ale już z Brygady Legionów odbiliśmy w lewo tak na Żółwią. Jechaliśmy prościutko polną drogą, która gdzieś się skończyła na wysokości żwirowni. Musieliśmy pchać brzegiem pola jakieś 200 metrów zanim wygrzebaliśmy się na tyłach wsi. Po dotarciu do asfalta obraliśmy kierunek na Marszewo, gdyż naszła nas myśl porwania jakiegoś samolotu dla okupu, albo transportu w celach zarobkowo-emigracyjnych.
Za Marszewem dotarliśmy do bramy lotniska, jakieś pareset metrów przy płocie mamy tam kesza. Poczekaliśmy chwilę, ale nic nie nadlatywało. Postanowiliśmy więc objechać lotnisko wkoło. Kierunek Mosty do nowej linii kolejowej wiodącej do lotniska.
W lasku napotkaliśmy opuszczony pojazd, ale nie nadawał się do porwania... brak holu.


Zaraz dotarliśmy do świateł naprowadzających na pas startowy i do torów odbijających z trasy Goleniów - Kołobrzeg. Chwilę poczekaliśmy ale nic nie nadlatywało. Pojechaliśmy więc w kierunku jednostki wojskowej w Mostach. Asfalcik ładny..tajny taki. Koło jednostki zawróciliśmy z powrotem celem dokonania kontroli celno-paszportowej oraz montażu sideł i wyrzutni.




Po chwili nadleciał jakiś tam WizzAir i dostał pociskiem brzozowym typu gleba - gleba.


Czekaliśmy długo na huk eksplozji, jakieś fajerwerki ale nic... czyli mamy gorszy system naprowadzania niż koledzy ze Smoleńska.
Pojechaliśmy więc dalej na polowanie. Na trasie był rozstawiony telefon, więc zadzwoniliśmy po dalsze instrukcje do Hamasu. Linia była czysta, nikt nie podsłuchowywał więc odpowiedź nie była szyfrowana.


Instrukcje były proste, namierzyć wzgórza Golan... bo za wzgórzami czeka deser...


Otóż do koloru do wyboru są ....Dromaderki do oprysków...cała chmara, niczym komary schowały się za hangarem koło tajnej bramy nr seven.


Już byliśmy za płotem, już grzaliśmy silnik ale nahle pojawiła się ochrona albo jakiś tajny oddział i musieliśmy się wycofać na z góry upatrzone pozycje rezerwowe i misterny plan w p...du.



Chwila, chwila, sprawdza pas... nie zauważył nas.. kogoś pewnie wyprowadza... może jakieś tajne władze odlatują... z tego kraju.

Kierunek Bruksela chyba obrał...wnuk tego z Wermachtu albo inny Komoruski...Mieliśmy już mu posłać z Pershinga, ale zauważyliśmy lepszego cela. Tego, który nam uciekł i jako pierwszy nie spadł. Stał sobie na pasie i się szykował do odlotu... żuraw skubany.

Nawet pokazał gdzie nas ma... o ty Wizzie jeden...staliśmy za płotem i ciepło nam się zrobiło... bo się Pershing zablokował... więc ewakuacja.


W sumie akcja rozpoznawcza udana, szlak przetarty. A na koniec wykryliśmy baner propagandowy, który ni jak się ma do banerów wiszących na płotach przy drodze. Takie Deja Vu... czy cóś.

Londyn ? to te miasteczko koło Szczecina ?


Czy Oslo...? Kierunek obrany...po 10 maja....czas na rewolucję..


Na powrocie przygrzalim coby średnia się podniosła. Na dolocie do Goleniowa 4 była z przodu na liczniku, chyba resztkami dopalacza dostałem
Tajny zapis trasy, może komuś się uda..




Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 20.60km
  • Teren 20.60km
  • Czas 01:02
  • VAVG 19.94km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 995kcal
  • Podjazdy 141m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majowe kolorki ...

Wtorek, 5 maja 2015 · dodano: 05.05.2015 | Komentarze 1

Taka tam przejażdżka z głupia frant... Najpierw poszedłem wymienić dętkę w rowerze córki, która sflaczała po niedzielnym Alleycacie. Wymieniłem od razu oponki na na insze bardziej śliskie i była godzina wolnego. Więc na rower w dresie roboczym a nie w mamilowych ciuchach w godzinkę zrobiliśmy marne dwie dyszki. Asfalcikiem do Budna, potem przez Podańsko i Helenów. Na koniec pojechałem zobaczyć nową nieruchomość świeżo nabytą przez mojego brata. Pod koniec czerwca będzie ból z przeprowadzką....Pod Budnem ujrzałem pola rzepaku, Harnaś zimochmielony spożyty został po jeździe. Wcześniej na mieście złapano wiśnie japońską i kasztanowca, wszak matury chyba są...







Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 33.50km
  • Teren 33.50km
  • Czas 02:06
  • VAVG 15.95km/h
  • VMAX 31.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 1556kcal
  • Podjazdy 241m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień Flagi na rowerze

Sobota, 2 maja 2015 · dodano: 03.05.2015 | Komentarze 1

Rodzinny dystans 33 km...Goleniów - Lubczyna - Borzysławiec - Komarowo - Modrzewie. Pokonany z córką. Najpierw na lodziki do Lubczyny. Plaża trochę oblegana bo tylko komarów i muszek pełno, pewno świeżo po wylęgu. Po lodowej przerwie techniczna część trasy przez Borzysławiec i Komarowo. Super jumbo na odcinku do mostku na Inie. Potem do DK i przez Modrzewie powrót na rodzinną imprezę tj. urodziny chrześnicy.






Kategoria Rajdy rowerowe