Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:293.40 km (w terenie 293.40 km; 100.00%)
Czas w ruchu:14:48
Średnia prędkość:19.82 km/h
Maksymalna prędkość:45.50 km/h
Suma podjazdów:1220 m
Suma kalorii:12605 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:58.68 km i 2h 57m
Więcej statystyk
  • DST 21.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 15.75km/h
  • VMAX 21.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 123kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna wyprawa na górę Dzwonów

Piątek, 31 października 2014 · dodano: 31.10.2014 | Komentarze 1

Na znak protestu przeciwko Halloween zoorganizowano taką wycieczkę w klimacie Dzikiego Gonu. Liczebność łowców nazguli nie porażała, ale skrzyknięta na fejsie ekipa twardzieli dokonała nocnego wjazdu na górę Barad-dur, gdzieś na terenie Puszczy Goleniowskiej. Żenska ekipa dała radę.




Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 66.20km
  • Teren 66.20km
  • Czas 02:36
  • VAVG 25.46km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 3349kcal
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosowe ostatki.... albo i nie..

Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 26.10.2014 | Komentarze 1

Stał taki sobie, dawno nie używany KTM Campus, więc go wzielim na przejażdżkę. Pogódka zapowiadała się znośnie i plan był taki, aby zniknąć na 2/3 h. W takim czasie to tylko szybki przelocik wchodził w rachubę. Wbiłem się w botki, dopompowałem hybrydę na wąskich laczkach coby cug miała i wio. Najpierw do Bolechowa, potem w Tarnówku na Przemocze. W Przemoczu via Darż do Maszewa. Do Darża asphalt kiepściutki, zazdraszczam Szczecinowi czasami niemieckich asfaltów, ale polskie maratony walą takimi drogami, więc przyzwyczajon. W Maszewie kierunek Redło, gdzieś przed Godowem i w Godowie jakieś foty.




W Redle odbicie na Osinę, tutaj dobrze szło, 30 km/h nie schodziło z licznika. W Osinie na Przypólsko i Burowo. W Burowie pykło 50 km więc ciasteczko pod budką.



Potem już tylko Mosty i Budno. Dróżka była cicha i przyjemna.

















Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 15.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 15.00km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 400kcal
  • Podjazdy 34m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Moje pierwsze XC w Maszewie

Niedziela, 19 października 2014 · dodano: 20.10.2014 | Komentarze 3

Goleniowska Masa Krytyczna miała zaproszenie na I Maszewski Maraton Rodzinny, a jako, że pod bokiem, grzechem było nie skorzystać. Organizator UKS Maszewo i Fundusz Inicjatyw Obywatelskich pokazali, że można zrobić fajną rodzinną imprezę rowerową, zwłaszcza, że full lampa była. Na początku zaczęły maluchy na bieżni stadionu, potem starsze grupy wiekowe robiły po dwie pętelki. W końcu zawodnicy, czyli narybek kolarstwa wyruszyli na krótkie pętelki koło stadionu i parku. Były również dwie kategorie rodzinne, gdzie startowali dorośli razem z dziećmi w formie sztafety oraz po dwoje dorosłych. Na zakończenie rozegrano wyścig open, gdzie startować mógł każdy, na stosunkowo trudnej technicznie trasie, raczej dla fanów XC. Do pokonania były 3 pętle po około 2,5 km każda. Trasa open, którą wcześniej można było treningowo pojechać wiodła w kierunku starej linii kolejowej z ostrą górką, potem po troszku piaszczystym starym nasypie, wyboistą łączką, single trackiem i parkiem do stadionu. Osobiście zmachalim się nieźle, gdyż to było nasze pierwsze XC. Szło wyprzedzić tylko na jednej długiej prostej. W sumie organizacja 5 plus, dałbym sześć ale się "zmęczyłem" na krótkiej trasie. Był prowadzący, było ognicho, były pucharki i zero wpisowego. Nawet koszulkę dostałem. Wygrał faworyt Michał Urtnowski, jeden z czołowych kolarzy MTB z okolycy. Szacun orgom, Piotrek K. i pozostali - kaski z głów... a goleniowski OSiR niech się uczy.










Kategoria Treningi


  • DST 144.10km
  • Teren 144.10km
  • Czas 07:12
  • VAVG 20.01km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 6545kcal
  • Podjazdy 324m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pancernik Legiony Ulicy na Szlaku Ryby....

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 3

Pancernik odpłynął z portu Akacjowa, gdzieś koło 9:30. Kierunkiem miało być Ińsko, plus jeszcze jakieś jeziorka, w zależności od pomysła i czasa. Niesiony zwycięstwem kopaczy, pojechałem w kierunku Maszewa, ale przez Podańsko, Danowo, Dobrosławiec. Jadziem, jadziem rozkręcając się powoli na asfalcie, a tu nahle przed Maszewem defekt. Myślałem, że wjechałem w jakieś druty, ale to ścieły się przy nyplu dwie szprychy.... o kuźwa, myślę sobie, że już po zawodach. Jakoś je zdjąłem z piasty, koło dostało lekkiego bicia. Dojechałem jakoś do Maszewa i po oględzinach zdecydowalim jechać dalej ostrożnie w nadziei, że nie posypią się następne.




Wcześniej jednak odhaczyliśmy pierwsze jezioro na Szlaku Ryby to jest jezioro w Maszewie.

W Polo Markecie uzupełniono zapasy na dalszą podróż i w drogę na Chociwel. Po drodze w gdzieś przed Sokolnikami odbył się test gazu na piesiu, leciał jak szalony kurdupel jakiś, udało się mu pyknąć chmurkę to odpuścił. Trzeba uważać jak psikać bo wiaterek bywa zdradliwy i samemu można coś wciągnąć. Gdzieś tak po dwóch godzinach od wyruszenia dotarliśmy do Chociwla.


A tu nad jeziorem zawody wędkarskie, pokręciliśmy się trochę po cichu porobić fotek. Nie pytaliśmy czy bierze i czy gruba ryba jest.


Drugie jezioro zaliczone.


Więc kierunek Ińsko, przez Kamienny Most. Myślałem, że od Chociwla od Ińska jest trochę bliżej, Za Kamiennym Mostem pacze a tu jeszcze 12 km. W Kamiennym Moście widziałem Pałacyk, w którym w 1985 roku czyli wieki temu byliśmy tydzień cały na wykopkach z klasą w technikum. Chciałem podjechać, ale bałem się bruków ... kółko... Mi do Ińska z domu wyszło coś około 60 km. Pokręciliśmy się trochę przy budowanej nowej promenadzie, a potem wzdłuż jeziora do miejsca gdzie jest kąpielisko. Po drodze napotkaliśmy stado nurkowców, była ich kupa, ale nie schodziliśmy niżej. Tu nad Ińskiem w końcu poszedł izochmiel Taterny, ale ryby dalej nie było, był Kite Kat. W końcu zdradzę skąd tytuł. Dotarliśmy do przystanku Ryby... taka atrakcja zafundowana przez Unię, żeby rybacy mogli się poruszać po Zachodniopomorskim po "złowieniu ryby".





Trzecie jezioro zaliczone. Więc uderzamy na Węgorzyno. W Węgorzynie konsultacja z Osmandem i jedziemy na jezioro Woświn, Boczne drogi robią jak autostrady rowerowe. Tak dotarliśmy do Cieszyna Łobeskiego i dalej przez Trzebawie dotarliśmy do Mielna, nie tego znad morza. Woświn minąłem bokiem, ale fota jest. W Mielnie mała sesja nad wodą. Po sesji kierunek Dobra Nowogardzka, gdzie po drodze sfotografowowaną tajną strategiczną budowlę. Na Rynku w Dobrej nóżki w górę i krótki postój.




W sumie pięć jezior zaliczone bez ryby. Po popasie w Dobrej kierunek Jenikowo, potem Redło i Donieck... (Węgorzyce). Unia buduje, ale rozbierać to już nie chce. Straszy to już bardzo długo, dobra miejscówa na paintball, albo inne ASG. Tak samo z oborami... i dworcem Szczecińskiego Obszaru Metropolitalnego w Osinie.
W Osinie zdecydowaliśmy się nie jechać na Mosty, lecz na Krzywice. Tu najnowsze dziecko Unii - Świetlice Wiejskie.
    W niedziele nieczynne, szkoda, chciałem zagrać w makao. Po analizie rozkładu otwarcia, zjawie się w następną sobotę na makao i warcaby. Po Krzywicach to już tylko S-6 w wersji okrojonej i na godzinę 19:00 Pancernik Legiony Ulicy zawinął do kei. Wcześniej stał z 5 minut na redzie Puszkina/Barnima/Słowackiego usiłując włączyć się w potok pojazdów mechanicznych.
Wyszło 144 km, cała niedziela... ale wartało, dla osłody kąpiel nawilżająca i regenerująca z soli melisowych i łyczek dobrego winka z Biedronki (bez reklamy). Z racji, iż Sony Xperia SP to wielkie nieporozumienie, zapis z jednej części tury z tajemniczym odcinkiem Ińsko - Węgorzyno.





Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 47.10km
  • Teren 47.10km
  • Czas 02:40
  • VAVG 17.66km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2188kcal
  • Podjazdy 258m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Puszczą , Puszczą - crossowo...

Niedziela, 5 października 2014 · dodano: 05.10.2014 | Komentarze 2

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na rowerze. Robota w Szczecinie nie pozwala, za późno się wraca. Tak naprawdę jakieś ostatnie tripy były na początku września. Masy Krytycznej nie liczę, chyba, że tylko do statystyk. Wczoraj nic, bo rozpoczęta Kampania i wizyta na 50 leciu w Klubie 88. Miał być dzisiaj wyjazd na pieczony ziemniak do Stawna z grupą, ale padło na rodzinne grzyby z bratem i dziećmi. Więc rankiem grzybki, malutko i wielka kicha koło Babigoszczy, ale poszły w obiad. Więc w końcu po lekkim obiadku wyskok, aby w końcu pokonać w tym roku magiczne 4 tysia km.



Pogódka marzenie. Najpierw asfalcik i szuterek do GPP, wjechane na wysokości PROLOGIS. Sprawdzenie czy robota się w końcu w GPP urodzi, (wtorek casting, na razie się wszystko zgadza co podejrzewałem. Potem asfalcikiem w las, przed Rurzycą odbicie na Lubczynę, a w Lubczynie terenowym skrótem łąkowym via Iwno do Rurzycy. Obiecuje sobie w końcu wziąść gaz na pieski. Zawsze się jakiś nawinie co musi obszczekać, albo powiesić na nogawce. Jednak wystarczy się zatrzymać i natrzeć na gada to jakoś odpuszcza, chyba, że trawi się w końcu jakiś desperat, do którego bez chmury nie podchodź.



W Rurzycy dalej asfaltem via Kliniska, w Kliniskach slalom między słupkami drogowymi, asfalt kładą i chodniki... przecinka S6 i hop do lasa.

Najpierw pieszym zielonym szlakiem, potem jakąś fantastyczną drogą p.poż, prosta i pikna, ale się gdzieś skończyła. Look na Osmanda podpowiedział powrót na zielony szlak.


Dalej już do miasta zielonym koło Góry Lotnika i są my w mieście na Żeromskiego. W sumie fajna trasa na jakiś wyścig crossowy, są górki, zmiany nawierzchni leśnej , trza z leśniczym pogadać, może jakie Tour de Forest zorganizujem. W mieście honorowa rundka i do Biednej Ręki po jakiś izochmiel -  padło na Leżajsk powiększony -  dla uczczenia pęknięcia 4tkm w tym roku (w końcu - wstyd bo znajome leszczyki już dawno to zrobiły i trza gonić...). i tak jeszcze tyle nie przejechałem w jednym roku więc wypada 5 tysięcy zrobić. Leżajska właśnie spożywamy pisząc ten artykulik.

Kategoria Rajdy rowerowe