Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 96.00km
  • Teren 96.00km
  • Czas 03:58
  • VAVG 24.20km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 3307kcal
  • Podjazdy 289m
  • Sprzęt KTM Campus Voyager
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla Drawska - maraton szosowy DNF GIGA

Sobota, 20 czerwca 2015 · dodano: 22.06.2015 | Komentarze 3

Pętla Drawska to jest jeden z najlepiej przygotowanych maratonów szosowych z cyklu Pucharu Polski oraz z ciekawymi terenami. Pojechałem tam 4 raz, tym razem z zamiarem objechania małej i dużej pętli naraz to jest pyknięcia prawie ćwierć tysia czyli 248 km. Wcześniej pokonywałem małą pętle na szosówce dwa razy, w tamtym roku dużą na innym.
Rowerek przygotowany niby...to jest tylko przeczyszczony w benzynie bez shake łańcuch po Świnoujściu plus dopompowanie na miejscu. Odebrałem pakiet startowy i poszedłem szykować się na trasę...start miałem o godz. 9:12, planowany powrót gdzieś tam za 10 godzin albo lepiej.


Pogoda miała być taka z dupy czyli miało gdzieś tam lać...to ubraliśmy się przeciwdeszczowo to jest ochraniacze, kurtkę w kieszeń plus zestawy napędowe i pojechaliśmy na start.



46 po lewej..

Skład grupy znałem i myślałem jak tu się z kimś zabrać na pierwsze kilometry.. Pierwsze 10 km wytrzymałem z zawodowcami, ale póżniej została na dwójka. Deszczowo nie było, popijało się co 5 km i średnia była blisko 30 km/h. Niestety gdzieś na 30 km słyszę trzask z tyłu..Trzask znajomy lecącej szprychy...Na szczęście nic się nie zahaczyło i można było jechać..tylko zaczęło walić po hamulcach scentrowane koło. Myślę sobie na bufecie zejdę i sprawdzę...nie raz jechało się już bez dwóch szprych ...
Jeszcze przed bufetem doszła mnie grupa trzebiatowska torpedowa ze wsparciem krążownika którą dogoniłem gdzieś na początku. Czyli przewaga zaczęła topnieć, źle się jedzie jak koło lata. Dołączyłem się do nich myślę sobie że jakoś się z nimi poturlam.
Nagle na trasie wpadliśmy na opuszczony szlaban...stoimy grzecznie czekamy...ciapongu nie widać...dróżnika pytamy, ten mówi, że damy radę ale nie zachęca. Długo nie trzeba było czekać...pyk pyk i pod szlabanem jakoś się przemyciliśmy.
Zdjęcia nie pokażę... bo a) limit się wyczerpał miesięczny, b) pod szlabanem była .....

Tak jakoś się zagapiłem, że grupa mi odjechała po szlabanie i jechałem już sam. Prędkość jakość spadała, wyprzedzali mnie już następni. Forma jeszcze była.. można było jechać na dużą pętle...ale myśle sobie po kiego się męczyć. Decyzja wstępna o zjeździe zapadła na ostatnim odcinku koło Piasecznika, gdzie minął mnie zbawca ze Świnoujścia wesoło brykając na 96 km z szybką grupą. Klamka zapadła po minięciu mnie przez obecnego lidera M4I, który może szybko nie jeździ ale wali długie dystanse. Dojechaliśmy na metę z czasem gdzieś 40 minut gorszym od swoich najlepszych występów, zgłosiliśmy sędziemu i na tym maraton zakończyliśmy jak człowiek. Koło nie nadawało się do jazdy i nie chciałem go jeszcze dalej rozcentrowywać. Pancernik musi popracować nad wagą, gdyż ostatnio kółka załatwia jak zapałki.
Odebrałem medalik, przebrałem się, spakowałem rower. Poszedłem coś zjeść ze stołówki. Na stołówce zbawca pożywiał się z rodziną, więc pogadaliśmy o imprezie niedzielnej to jest Święcie Cyklicznym. Dodatkowo wielkie zdziwienie zdobyłem u 3 muszkieterów z FASTA, którzy po dystansach zwalili się również na obiad. Potem dosiadł się Zbychu z Gryfusa, któremu później odebraliśmy dyplom i wklejkę, bo się chłopina na ślub siostry śpieszył, dobrze że miał niedaleko. Stojąc po dyplom dostałem dolewkę izotonika bo Dextro likwidowało beczułkę, a miałem bidon gratisowy przy sobie. Przed 16:00 opuściliśmy Drawsko przez Recz bo chciałem zrobić parę fot z mojego dystansu, ale jakoś jescze nie nadjeżali. Więc po zagazowaniu Kijanki pojechaliśmy do dom, załatwiając w Stargardzie spotkanie  z kolegą jeszcze z Technikum, a do którego nie miałem telefonu , gdyż mój był po resecie. W sumie dobrze się stało, Pętle jeszcze zrobimy, a przed Świętem Cyklicznym nie byliśmy ujechani.



 








Kategoria Maratoniki



Komentarze
Robak88
| 17:37 wtorek, 23 czerwca 2015 | linkuj W opisie coś nie da się wyczuć sportowej złości ;) Domyślam się, że za rok poprawka.
leszczyk
| 11:11 wtorek, 23 czerwca 2015 | linkuj Adam, szacunek za walkę i za umiejętność odpuszczenia w odpowiednim momencie. Tak jak piszesz, Pętla tam zawsze będzie , jeszcze ją pykniesz.
akacja68
| 19:54 poniedziałek, 22 czerwca 2015 | linkuj No albo szprychy pancerne, albo pełne koło. A czemu nie było nic o pogoni za kotem? Dla mnie najlepsza scena całego maratonu.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!