Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 207.40km
  • Teren 207.40km
  • Czas 12:27
  • VAVG 16.66km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nacht Tour ADFC + Sternfahrt 2014

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 02.06.2014 | Komentarze 6

Czyli jak być na nogach 36 h, na siodełku spędzić ponad 12 godzin i przejechać 207 km. Wyjazd na jedną z największych mas krytycznych w tej części globu, ale po kolei.
Rano 8:00, - DJ Przyczepka nagłośnienie spektaklu szkolnego teatrzyku małżonki Dzień Dziecka, 11:00 do roboty, bo miesiąc księgowo-ilościowo zakończyć, 14:30 zakupy na obiad i wyjazd,  plus bilet na pociąg, 15:30 obiad - zrobienie, 17:00 - impreza urodzinowa członka Stowarzyszenia popołudniu (ta dereniówka....), 21:00 - pakowanko w sakiewki,  wieczorkiem, wyjazd 23:00 szynobusem do Szczecina.

23:45 przybycie na Plac Lotników (Rowerzystów), odnalezienie znajomych twarzy z Rowerowego Szczecina, Szczecina na Rowerach, Gryfusa i innych...


00:05 - Start w asyście radiowozów policji, ADFC jak co roku prowadzi do granicy na Rosówku, my zamykamy kolumnę, Jagiellońska by night, napite już miasto plącze się pod kołami,

01:00 - granica na Rosówku, krótki pierwszy postój, walimy dalej landówką do Gartz


W Gartz wjeżdzamy na fragment ścieżki Odra-Nysa. Po drodze dwa postoje, krótkie , na izotoniki, lub chmiel, lub tytoń, kto co miał..
W Schwedt przy amfiteatrze, musieliśmy podnosić rowery, bo młodzież brandenburska też za kołnierz nie wylewa..






Gdzieś tak przed 4:00 zaczęło świtać i można było zacząć podziwiać widoczki, zaczęliśmy od wschodu słońca, potem ratowaliśmy owieczkę, która zaplątała się w ogrodzeniu i beczała niemożliwie.







Później odbijamy na ścieżki prowadzące do Eberswalde, pare razy gubiąc trasę przez ADFC, którzy nawet na znaki nie patrzyli...i ganiali po różnych zakamarkach nie dając się nawet wysikać















W końcu gdzieś tak 7:30 dojechaliśmy do DB stacji czyli "bahnhofu" gdzie czekała reszta polskiej ekipy, tej, której tyle jechać się nie chciało, albo wyspać się chcieli. Kawka na dworcu, jakieś przebranko, bo już lampa zaczyna się rozgrzewać i zaraz po 8:00 bundespolizei zajarało kogutki, odpaliło motorki i hajda nach Berlin, a my w nóżkach już 111 km. Z Eberswalde wyjechało coś nas razem z tubylcami tak ze dwieście twarzy..












Odcinek od Eberswalde do Bernau spędziłem zafascynowany pewną ekipą koleżków w stylu Vintage. Tachali cały majdan w przyczepce, chyba nauczeni zeszłoroczną imprezą, a jaki patencik na bidony mieli - odwrócony z obciętym dnem karnisterek po jakiś olejach, normalnie Urząd Patentowy powinien to opatentować). Jeden z nich w tamtym roku darł do Eberswalde jak opętany po opuchnięciu Niemek, z nim to do Eberswalde wjeżdżaliśmy jako pierwsi (trasa była trochę inna). Jacy dumni jechali za ADFC, prawdziwa reprezentacja Niebuszewa,  czy co. Potem postój pod Lidlem, gdzie zaczęła się okupacja (dziwne, że czynny w niedzielę). Jechałem też trochę ścieżką,  aby porobić parę fotek reporterskich.













W Bernau dołączyła kolejna ekipa. Mi kopara opadła jak zobaczyłem parking dla rowerów pod dworcem. Dołączały różne dziwne maszyny jak fatbike, kolo później pokazał do czego one służą (po jeździe to torowisku tramwajów).





Od Bernau do Berlina Lichtenbergu jechałem obfotografując kolumnę. Gdzieś przed podczas postoju na stacji paliwowej minęła nas ekipa zabytkowych pojazdów, pewnie też jechali na swój Sterfahrt.









Wreszcie tabliczka Berlin. Ale to jeszcze przedmieścia. Spokojnym tempem wjeżdża na kolejne dzielnie, gdzie podłączają się kolejni rowerzyści. Nie którzy na odlotowych maszynach, wiadomo stolyca....Tak dojechaliśmy od dworca Berlin Ostbanhof jako jedna z dziewiętnastu kolumn.








Od dworca poruszaliśmy się jeszcze wolniej, aż do dłuższego postoju przed właściwym startem przejazdu w okolicach wjazdu to tunelu na A100. Przejazd tunelem na odcinku około 2 km, wśród wrzasków, gwizdów, techno muzy jest na pewno jedną z największych atrakcji. Po wyjeździe tunelu, wjazd na cztery pasy autostrady i cieszenie się prawdziwą wolnością. Potem już wjeżdza się w  stronę Tiergarten i Bramy Branndeburskiej. Do samej Bramy, niestety trzeba się przedrzeć wśród setek straganów, jak na odpuście. Tu pod Bramą zakończyłem przejazd, na liczniku od Szczecina pykło 185 km. 













Spod Bramy pojechałem sobie na dworzec Hauptanhof aby ogarnąć się w powrocie. Dałem ciała i zapewniłem sobie wcześniej piątki na bilet. Ci których spotkałem byli już po obstawiani. Na dworcu nikogo nie znalazłem, więc kupiłem sobie bilet BBT za całe 34 EUR z nadzieją,że ktoś się podłączy. Potem pojechałem na Alezanderplatz zobaczyć czy Currywursty nie podrożały w pewnej knajpce, Za 4,80 można dojeść. Baterie w aparacie już się skończyły, w komórce ledwo dychały. Na dworcu na pociąg 18:33 nie było już żywego ducha, więc z rozpaczy w Kaiserze kupiłem dwa podrzędne browary na drogę.



Przesiadka w Argemunde i około 20:35 byłem na dworcu Głównym. Z wagonu wytoczyło się również paru ludzi z Rowerowego Szczecina, którzy wcześniej się umówili. Na Głównym musiałem kupić kartę do zwykłego telefonu, aby zadzwonić do małżonki, aby zwłoki odebrała z Dąbia, bo komórka już też padła. Z racji, że po drodze budek z telefonem zero, udało się dodzwonić dopiero z Dąbia, do którego dotarłem rowerkiem. Żonka przyjechała po 25 minutach, zapakowałem rower i sakwy, które ściągnąłem wcześniej. O 22:30 dotarłem do domciu i padłem w trakcie kąpieli, po przejechaniu 207 km.
No more long distance................................ do czasu.













Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
newsbike
| 06:20 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj To była świetna impreza i super opis. To niedzielne Święto cykliczne będzie teraz dla Ciebie poobiednią przejażdżką :P
Marcin | 05:22 czwartek, 5 czerwca 2014 | linkuj Byłem miód i... :) Fajny opis fajniej wyprawy.
Robak88
| 17:29 środa, 4 czerwca 2014 | linkuj Fantastyczna wyprawa i świetny opis. Nie miałem okazji na czymś takim być, ba nawet rodzimą masę krytyczna nigdy nie odwiedziłem.
coolertrans
| 22:18 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj długa wycieczka to i opis długi....
Trendix
| 21:04 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj No nie mogę się doczekać cdn.... :)
leszczyk
| 20:30 poniedziałek, 2 czerwca 2014 | linkuj Ło Jezuniu, kopara mi opadła, szacunek i czapka do ziemi. Dwie stówy to wynik dla mnie nie z tej ziemi, pelen epic , gratulacje :-)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!