Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 140.50km
  • Teren 140.50km
  • Czas 08:32
  • VAVG 16.46km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 6539kcal
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nysa-Odra by SKR GRYFUS-Etap II

Piątek, 11 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 3

W drugim dniu do przejazdu był zaplanowany stosunkowo długi odcinek ze Zgorzelca do Gubina, około 140 km. Rano pakowanko, śniadanie w lokalu obok, krótka wizyta w znanym i lubianym sklepie.




Po zakupach w Zgorzelcu wróciliśmy do Gorlitz na wizytę w starym mieście. Trochę ekstremy na śliskim bruku, gdyż zaczęło mżyć.







I teraz kierunek Bad Muskau. Po minięciu Gorlitz zaczęło się trochę przejaśniać. I znowu jakiś postoik na ściągnięcie kurtek, ja akurat nic nie zakładałem i nie zdejmowałem, przecież tylko mżyło.




Po drodze zahaczyliśmy w klimatycznej wiosce troli i innych tam stworów. Dobra miejscówka dla rodzin z małymi dziećmi albo szkolnymi, wcześniej ja się zatrzymałem koło młyna. Ta wioska trochę się ciągnie przez las, po obu stronach ścieżki. Można wziąść namiary, mówią po polsku oprócz wielbłąda.






Jakoś długo w tej wiosce się kręcili, więc wyrwaliśmy naprzód bo w Rothenburg miało być II śniadanie. Przed Rothenburgiem zaczęły się fajne zjazdy i mniej fajne podjazdy. Jako, że byliśmy sami na przodzie to dotarliśmy z ciekawości do wodospadu gdzie miało być pifo.
Przy wodospadzie w Rothenburg nie było nikogo, ale nie daliśmy się oszukać, zresztą zaraz dojechał peleton i część przezorna dołączyła się do II śniadania części A.





Druga część drugiego śniadania odbyła się na rynku w mieście..spożyto wursty od miejscowego rzemieślnika. Objechaliśmy też miasteczko sobie wkoło bocznych ulic.




Po drugim śniadaniu kierunek ....obiad Bad Muskau. Odcinek bardzo ciekawy, wioska gdzie się odbywają mistrzostwa traktorów, słupki powodziowe, fajne podjaździk bez ostrzeżenia, grupki walczyły dzielnie, znowu jakoś byliśmy z przodu i na takim fajnym odbiciu na Polskę czekaliśmy na resztę przed Bad Muskau czyli Mużakowem.











Ten mostek wiedzie do Polski a do Bad Muskau trzeba jechać prosto. Czekając na grupę, na mostu zrobiliśmy eksperyment jak się zachowa stado...czy patrzy na znaki na szlaku.




Stadko w akcji..

Obiadek był w Łęknicy w okolicach klimatycznego targowiska. Tam można kupić wszystko, jak za starych dobrych czasów. Część była na kebabie, część gdzieś na pizzy. Jako, że robiliśmy zakupy płynów to dla nas kebaba nie starczyło dostaliśmy zato kiełbasę i udko w gratisie.




Po prawie godzinnej przerwie zwiedzanko Parku Mużakowskiego wraz z zamkiem. Wydaliśmy 3EUR i wdrapaliśmy się na wieżę widokową. Po podziwianiu widoczków odwiedziliśmy też galerię obrazków oraz grupowo objechaliśmy Park.





Znacie go ?

Za Bad Muskau zobaczyliśmy sobie most w dolinie Nysy, fabrykę kebabów, jakieś tam elektrownie wodną, most na autostradzie.






 
Przed Forst odbiliśmy na bok na zwiedzanie granicznego miasteczka. Na ryneczku omal się nie wyglebiłem na śliskim bruku w centrum. Opanowałem sytuacje, zdążyłem się wypiąć tylko sakwa wyleciała z bagażnika i jedno ucho się wyrwało, jakoś się udało umocować. Tylko w niedzielę odkryłem na udzie wielkiego siniaka.




Po wizycie w mieście goniliśmy peleton...który miał kraksę... na wałach. Obstawa była, kolarz z Grupy Ciśnij Team się zagapił. Czekali na wóz techniczny. Później z racji serii ich wypadków dostali ksywę Chybotek Team.



Zaczął zapadać zmrok więc lampy zapalone i gonimy, gonimy..10 km przed Gubinem na wałach coś miga przede mną..dochodzimy do kierownika sekcji Rower Inny, który oświetla drogę drugiemu rowerzyście bo mu lampki padły. Tempo spada bo Prezes nic nie wspominał o nocnym rajdzie na orientację i jechaliśmy bez oświetlenia na głowie...a na znaki trzeba uważać...Mamy za to Czesia z Osmandem, który prowadzi.



Pancernik w nocnej iluminacji.



Na moście wbicie adresu noclegu i Po 21 dojechaliśmy do noclegowni...a tam impreza w rozsypce...z racji wypadku. Wóz techniczny z sakwami i rannymi w Krośnie w szpitalu. Info z trasy będzie żył...Więc co robić .. jak żyć.



.Między 22 a 0:00 spacerek ..po Gubinie, wybitnie przepłacony na Shell-u...prowiant na wieczór można było nabyć w Tesco stojącym 100 metrów dalej...nikt z czwórki nas go nie zauważył..tacy byli spragnieni. W końcu nadjechały sakwy...kąpiel..przebranko...trening w jednym z pokoi..

i poszło nas 15 w miasto, w tym jedna Pani do VIPa....2 godziny w VIPie, takim techno łupu...nie pozwalało nawet zebrać myśli...potęga basów...strobo...nie pozwala na nic...nie te klimaty., piwo samo latało po blatach. GIMBAZA na parkiecie plus dresy i szpile...Koło godziny 3 część szczęśliwie wróciła, inni zaraz po godzinie..bójek z FALUBAZEM nie udało się wywołać.








<form><div>

<input></h4>

</form>
Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
leszczyk
| 18:35 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Ładny rajd, chlanie i nocne biby. Czyli sport w pełnej krasie, dla hardkorów, a nie dla pip z ogolonymi nogami ;-)
coolertrans
| 16:15 wtorek, 15 września 2015 | linkuj krwi tam nie widziałem..
Jarro
| 15:23 wtorek, 15 września 2015 | linkuj Trochę się działo, jak to zwykle z Gryfusem ;) Widzę, że zaliczyłeś słynnego VIP-a. Zachowanie stada - tradycyjne i to się chyba nie zmieni, aż skończy się poważnym wypadkiem, bo tak było nie jeden raz i w Szwecji i na Rugii. Na fotce z wypadku ta malownicza strużka to krew, czy picie z bidonu :) ?
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!