Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 118.00km
  • Teren 118.00km
  • Czas 10:46
  • VAVG 10.96km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Kalorie 5418kcal
  • Podjazdy 1799m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góry, górki, pagórki i jeszcze raz...dzień 01

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 3

Moje pierwsze prawdziwe górki na rowerze zaczęte i to od razu z grubej rury. W planach była dwudniowa wizyta w Przesiece, w miejscu gdzie nasze stowarzyszenie organizowało kolonie letnie w tym roku. Jako księgowy i szara eminencja Stowarzyszenia z Naturą miałem się stawić u Pani Przedstawiciel Stowarzyszenia a zarazem kierownika Obozu z Naturą w Krainie Ducha Gór - osobistej małżonki w piątkowy wieczór. Dzień wcześniej byłem spakowany, rower przygotowany, także po robocie koło 17:00 wraz z kuzynką wystartowaliśmy bez S3 moją transportową Kijanką. Nie śpieszyło nam się i jechaliśmy sobie normalnie tankując po drodze w Nowym Miasteczku. Mieliśmy jechać przez Bolesławiec, a pojechaliśmy przez Złotoryję, którą to postanowiliśmy zaliczyć turystycznie na powrocie w poniedziałek. Zjeżdżając autkiem ze Świerzawy ujrzeliśmy urzekający widok nocnej już Jeleniej Góry. Podróż byłaby bez przygód, gdyby nie 3 pijaczków które wylazły gdzieś z ciemności na ulicy Wolności prosto pod auto, ale refleks jeszcze był. Do ośrodka dotarliśmy na 23, odebralim klucze, przywitaliśmy się z kadrą, żoną i córką, rozpakowaliśmy się ulokowaliśmy w pokojach. Plan jazdy był ustalony na następny dzień. Przed śniadaniem zapoznanie się ze wsią, a po śniadaniu atak na Przełęcz Karkonoską, i dalej w kierunku Czech z powrotem przez Szklarską Porębę.
Na 9 było śniadanie, więc koło godziny ósmej wyprowadziłem rowerek i pojechałem na wieś na rozgrzewkę. Najpierw Doliną Czerwienia w dół do Podgórzyna, potem już pod górkę ulicą Karkonoską i z powrotem do ośrodka  Zielona Gospoda. Wyszło 4 km i 17 minut. Więc poszliśmy już na szwedzki stół śniadaniowy.




Po śniadaniu nabraliśmy kasy, picia tak 1,5 litra, jakieś żelki i dawaj Panie na Przełęcz Karkonoską. Dla nie obeznanych powiem, że według jednych jest to najtrudniejszy podjazd szosowy w Polsce. Opis podjazdu można znaleźć tu: http://www.altimetr.pl/przelecz-karkonoska.html, Droga ta wiedzie również na Schronisko Odrodzenie.
Pierwsze kilometry idą gładko, kręcimy, kręcimy do wysokości Chybotka. Ale już za Chybotkiem coraz częściej zdarzały się postoje i niestety pchanie roweru. Nie doceniliśmy jednak podjazdu, sądząc iż cross z takimi blatami podejdzie. Przód 30 tył 34 i dupa blada, pchanko. 


Oddychamy rękawami i od czasu do czasu zagadujemy okoliczne węże. Próbujemy też podpatrzeć jak sobie radzą inni. I tak crossy i górale mają małe tarcze. Mocniejsi młynkują na wprost, reszta trawersuje od lewa do prawa. Szosy zagadkowo jakoś wpierdzielają się najlepiej, nie wiem na jakich blatach, ale zakładam że 34 na 30 więc mają większe przełożenie więc no i o co kaman ?




Ale motywowany różnymi napisami po około 1,5 godzinnej walce udało się wjechać w końcu na Przełęcz...gdzie od razu zaczęliśmy szukać jakiegoś izochmielu w ramach nagrody, bo już też lampka zaczęła niebezpiecznie przygrzewać. Na Odrodzenie po lewo się nie pchaliśmy a skierowaliśmy się do pobliskiej czeskiej knajpy gdzie dawano za 10 PLN Budwaisera.









Trochę tu posiedzieliśmy. Ludzi mnóstwo, skoro od czeskiej strony można wjechać bez problemu autem, zjechać bez problemu na byle tam czym. Interes wypożyczenia pojazdów kwitnie w najlepsze. Po odpoczynku bez namysłu posterowaliśmy na dół. Miało być 10 km zjazdu i był to jeden z najpiękniejszych zjazdów jakie w życiu widziałem. Droga szeroka, prędkość momentami dochodziła do 55 km, więcej nie próbowałem, bo w drugiej łapie machałem aparatem aby uwiecznić tą wspaniałą chwilę. Warto było się męczyć dla tych 10 minut. Co udało się uwiecznić filmikiem na szybko zmontowanym, szumu specjalnie nie kasowaliśmy aby podkreślić powagę sytuacji.





 

Samsung za 70 PLN no GOpro Hero+

Najlepsza jest próba pogoni za szosówką gdzieś przed 6 minutą. Ale wszystko co pikne szybko się kończy i wylądowaliśmy w końcu w Spindlerowym Młynie, rozglądając się po miasteczku. Ludzi się trochę kręciło. Część siedziała już po knajpach, część szukało ochłody w górskim potoku zamiast w Aquaparku.





Rozpaliliśmy się tym zjazdem, więc nie wiele myśląc chcieliśmy jeszcze więc tą samą drogę zacząłem dalszy zjazd. Po drodze nawiedzilśmy zaporę nad Łabą czy inną tam rzeką.



Cały czas zjeżdzaliśmy sobie szosą, aż do miejscowości Varchlabi, gdzie udało się wymienić 50 PLN na 322 korony, zjeść vanilkowego zmarzlika, pogadać z szosowcem, który szukał drogi przez miasto na Harrachow, spędzić chwilę z Duchem Gór Krakonosem nad jego wyrobem, posłuchać o czym tam festyn traktuje. Jak to u Czechów miasto festynem zablokowane, ja nie wgrałem sobie do Osmanda mapy Czech, musiałem googlować jak z tej mieściny wyjechać. Nie dość, że festyn to jeszcze centralna ulica rozkopana i drogowskaz Trutnow albo Praga. Zdenerwowałem się lekko na czeski film...i poszedłem do Penny Markt roztrwonić trochę koron na banany, uzupełnienie bidonów, jakiegoś batonika i rezerwowego izochmiela na drogę.








W końcu obraliśmy kierunek Trutnow co było błędem, bo trza było na Pragę, tak kręciliśmy się wkoło aż w końcu znaleźliśmy czeski sposób na oznaczenie objazdów i po wylądowaniu z powrotem u przednóży Varchlabi obraliśmy właściwy kurs główną drogą nr 14 na Pragę, która potem odbijała na Harrachow w postaci międzynarodowej E coś tam na Jakuszyce. Mogłem skrócić landówkami, tylko po co bo i jak się skończyły zjazdy to się zacząć muszą podjazdy. Do Harrachowa mieliśmy coś tam 30 parę km więc w połowie trasy zjechaliśmy sobie do potoku w celu zmoczenia bandanki i schłodzenia prezentu od Ducha Gór.


Jak to mówią była clima cool...Na wjeździe do miasteczka spożyliśmy w końcu lekki posiłek na jakiejś tam stacji benzynowej aby nabrać sił przed następną potyczką. Do Harrachowa podjazd był raczej spokojny. Udało się namierzyć z trasy Mamuta i dać się złapać na wyjeździe lekkiej burzy, którą to przeczekaliśmy z czeską rowerową rodzinką pod jakąś tam budką na wylocie.





Od Harrachowa do Jakuszyc znowu mordęga, cały czas pod górę. W końcu się udało dotrzeć w okolice gdzie startuje narciarski Bieg Piastów i obejrzeć dawny punkt graniczny. Od Jakuszyc powtórka ze zjazdów, nawet był szybszy bo już nie kręciliśmy filmiku. W Szklarskiej krótki postoik i gapienie się na turystów.




Po Szklarskiej też szybki zjazd do Piechowic, które tylko zaliczyliśmy bo już późnawo było. Potem przez Sobieszów i Pogórzyn, gdzie w miejscowym przybytku nabyliśmy coś na wieczorek zapoznawczy. Nabytki do woreczka, woreczek na plecki i ostatni podjazd do Przesieki do Doliny Czerwienia. Do ośrodka udało się dotrzeć jeszcze koło 20:30. Kolację nam załatwiono ale z konsumpcją był słabo, zostało nam tylko powolne uzupełnianie płynów straconych.




W końcu po ponad 10 godzinach udało się dotrzeć. Jazdy samej było coś około 7 godzin. Przewyższenia i inne dane można sobie obejrzeć na endo. A na jutro w planach był już lajcik...


Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
Jarro
| 07:28 wtorek, 28 lipca 2015 | linkuj Gratuluję i zadraszczam. Karkonoska to jest niezły kawał podjazdu. Na piechotę niektórzy tam nie wejdą :) Ehh muszę wybrać się na rower w prawdziwe góry.
leszczyk
| 19:09 wtorek, 21 lipca 2015 | linkuj Uffffffffffffff, aż się spociłem czytając. I ty mnie wysyłasz na wypych na karkonoską ? Po prostu kolega przez duże CH ;-)
davidbaluch
| 16:38 wtorek, 21 lipca 2015 | linkuj Piękna relacja, film the best. odejście kolarza rewelacyjne. Świetna relacja.Pozdrowienia z nizin
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!