Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 164.40km
  • Teren 164.40km
  • Czas 10:52
  • VAVG 15.13km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 14567kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hydrobike 164

Piątek, 17 czerwca 2016 · dodano: 20.06.2016 | Komentarze 2

Maraton Ultrabike 147 przeszedł do historii wyczynów rowerowych. Trasa maratonu była przejechana za dnia w poprzednich miesiącach na raty do Brojc. 30 kwietnia udało się jeszcze ją przejechać całą  nocą w ramach testów w 9 osobowym gronie. Więc niespodzianek być nie mogło. Ale po obfitych dwudniowych deszczach czego można było się spodziewać...tylko pól ryżowych dlatego zmiana nazwy na Hydrobike.
Najpierw udaliśmy się w piątkę z Goleniowa do Szczecina pociągiem. W Szczecinie na Wałach Chrobrego, tam gdzie był start zjawiliśmy się koło 20:00. Odebraliśmy pakiety, przyczepiliśmy numerki, oddaliśmy rzeczy na przepak. Część Drużyny Pierścienia udała się na do Rotundy na jakieś tam izotony. Ja ostałem przy małym 0,3 l i kręciłem się na starcie spotykając znajomych. Jeszcze przed startem napotkaliśmy Prezesa Gryfusa, który nam focie pstryknął. Na dodatek w połowie drogi na Wały się zoorientowałem, że kask się ostał w pociągu. Cóż począć...Pojechaliśmy w pancernej bandance.






Parę minut przed startem zgromadziliśmy się w celu wysłuchania komunikatów. Staliśmy gdzieś sobie w połowie stawki i równo o 21:00 poszli na trasę. Start na Wałach prawie honorowy, ostrożnie po bruczku na dół i na Trasę Zamkową. Grupa miała jechać ścieżką, ale ktoś tam się rozpędził i cała wataha jechała prawym pasem. Po chwili jednak pojawiła się Policja, która koło Shella zgoniła wszystkich na ścieżkę. Z racji, że Most Cłowy został zamknięty dla wszystkich wymyślono sposobik na objazd do Dąbia. Na Gdańskiej pod wiaduktem przerzuciliśmy się na lewo i w okolicach ks. Anny po schodkach w dół, przecinka i po schodkach do góry na Most Pionierów. Tutaj nastąpiły pierwsze przetasowania, jechaliśmy z bratem w połowie stawki, grupka nasza była lekko z tyłu, myślimy dociągną. Po zejściu a zasadniczo zjeździe na Eskadrową wyjechaliśmy na Przestrzenną w Dąbiu, gdzie ustawiłem się za dwiema paniami z Gryfusa. Koło Gierczak je zostawiłem bo brat wyrywał do przodu. Myślę sobie, że nie ładnie, lekke zwalniałem czekając na resztę, ale coś się opóźniali. W Dąbiu zamiast brukowaną Pucką chodnikiem, kawałek Tczewską i w Słupską do lasu na małego singletracka. Tutaj jeszcze jechałem w jakiejś 20 osobowej grupie. Na końcu Goleniowskiej koło Iglotexu były pierwszy PŻ, ale mało kto tam się zatrzymał i wpadliśmy w lasek na wysokości Załomia. Tutaj jeszcze było w miarę. Ale po wypadnięciu na prostą leśną do Wielgowa zaczęło się preludium Hydro...Do wiaduktu kałuże, za wiaduktem jeszcze większe. Tutaj grupa zaczęła się rozciągać i w parach dotarliśmy do Wielgowa. W Wielgowie przed szutrówką jeszcze parę strzałów w postaci 50 metrowych kałuż, ale tutaj ziemia była twarda i niespodziewajek większych  nie było. W końcu udało się wydostać na szutrówkę do Sowna, grupka znowu się zbiła gdzieś do 10 osób, ściemniało więc lampy na 1/2 i jedziemy. Mijamy po drodze pierwszego uszkodzonego znajomka, po przerzutce...urwany wózek...dla niego koniec. W Sownie kawałek asfaltu to dokręcamy do 30 km/h i wpadamy na pierwszy PK na końcu wsi. Część tam wzięła banana czy coś tam, odhaczyła się u sędziów i hajda na koń do drugiego PK.



Jeszcze przed Sownem napotykamy na końcówkę biegaczy, którzy wystartowali o 18:00. Z Sowna na Poczernin asfaltem, z kimś tam jechałem, nie pamiętam nawet z kim tak się przewijali. Od Poczernina polna droga do betonki na Chociwel, a za betonką polny armagedon...odcinek do lasu masakra...odcinek przy lesie masakra..odcinek w lesie masakra...w końcu dotarło się do Dobrosławic. Chwila oddechu na wiejskim asfalcie i kierunek Swojcino, tutaj znośnie bo szutrówka. Za Swojcinem do Darża powtórka z rozrywki. Trawa powyrastała, ciasno się zrobiło i zganialiśmy biegaczy do rowów, skutecznie wybijając z ich tam rytmu pieszego..Taktyka była taka, jechać za kimś i patrzeć w co się wpierdoli...Ale klasa goście się nie wywalali.. W końcu Darż, asfalcik i polną drogą do Maszewa, tutaj troszku lepiej. Z górki jeszcze tylko trzeba uważać bo ostatnio by piach na dole, teraz było bagno. Siłą rozpędu Scott przeszedł, kawałek jumbo, podjazd w Maszewie pod PK i my są po niecałej 1/3 trasy. W Maszewie postanowiliśmy poczekać na swoją grupę, brat właśnie opuszczał PK, nadjechały dziewczyny więc się odhaczyliśmy, do środka nie właziliśmy...czekamy..czekamy...w końcu stwierdziliśmy że podjedziemy na Kagrę na bro, ale stacja zamknięta. Na makaron gdzie mieliśmy zaproszenie od Juju nie chcieliśmy się wracać więc mamy cela ...cela dnia ...gonimy Paulinę i Krystynę ...Gryfusiątka..





Po wyjeździe z Maszewa, zaraz za jeziorkiem skręt w prawo na polne i leśne drogi. Do wysokości Jarosławek wbrew pozorom tylko małe zbiorniczki...od krzyżówki już gorzej..do Redła ..las zalany...tutaj już jechaliśmy solo...jakieś światła majaczyły z przodu, ale jak się okazało byli to biegacze...rowerzyści się już skutecznie porozciągali. W końcu jakoś, Redło....szutrówka do Nowych Wyszomierek znośnie...ale za Nowymi Wyszomierkami do Wyszomierza powtórka bagien i szuwarów. Wyszomierz trochę asfaltu, ale za torami skręt w prawo do lasu na Gardną....Na górce w lesie...pierwsza gleba...tylne koło ślizga się na glinianym wzniesieniu kałużycha, przód gdzieś tam w drugą i fajt na lewo ....na trawkę...podwójny tulup zaliczony. Nikt nie widział...podnieśliśmy pojazd, nic się nie stało, nic się nie stało..Wreszcie Gardna, objazd jeziora w Nowogardzie, Wojska Polskiego i jakaś tam młoda policja kieruje na PK Nowogard w Domu Kultury. Tutaj postanowiono zjeść bułkę , napić się kawy, zdeczko odpocząć bo właśnie brat a za nim dziewczyny zaraz odjeżdżali...nic to ...dogonimy. Koło godziny 2:00 opuszczamy Nowogard...





W Nowogardzie próbowaliśmy opłukać wodą z butli pojazd z błota, ale coś słabo. Więc jedziemy dalej. Za Nowogardem do Lestkowa na polnej drodze znowu slalom albo i nie, wszystko zależy od wielkości kałuż...małe omijamu, przez duże przejeżdżamy, ochraniacze dają radę...buty suche.. Za Lestkowem do Orzesza, Sajgon, Liban i Bejrut plus zwalone drzewo na trasie. W Orzeszu troszkę asfaltu i w prawo w polną na Boguszyce...powtórka ....woda..woda...Od Boguszyc kawałek polnej, trochę błota i ślisko na jumbach i skręt na Potuliniec. Pod Potulińcem dochodzimy jednego znajomka i wio przez Potuliniec. Wiejski asfalt i polną drogą koło torów do Płot. Na jednym ze zjazdów gleba nr 2 na Goloba...tylnie koło w poślizg..hamulec przedni nie reaguje...właśnie się skończył i leżymy...Chwila zastanowienia...nic się nie stało, nic się nie stało, kuferek tylko się przekrzywił...kolo się pyta czy żyjemy..Żyjemy, ale co to za życie...powoli odjeżdża, my wstajemy i się otrzepujemy. Zaraz dostajemy piękne odcinki po 100 metrowych kałużach przy torach... po minięciu 56 ...przejazd kolejowy w Płotach. Wpadamy do miasteczka na światłach w lewo lecimy na PK Płoty. Tam już są..brat i gonione dziewczyny. Brat Pauliny miał bro...chory nie odmówi...Odha zyliśmy się i poszliśmy sobie na leczo...Zjedliśmy ciepłą zupkę...obmylismy bidony, uzupełniliśmy carbo i coś tam jeszcze . Brat nie czekał...dziewczyny też...3:58 opuszczamy Płoty.






Jeszcze opłukaliśmy rower i jedziemy dalej. Świtać zaczęło..do Słudwi i dalej asfalt...potem Dobiesław i w las..Tutaj znośnie, odhaczamy się na PK Płoty bis i jesteśmy w Komorowie na pętelce. Tutaj piękny bruczek, ale udało się znaleźć boczkiem jakiś szuterek. Za Komorowem na Gostyń polnym singielkiem, wody jakby trochę mniej..Gostyń i asfalt, przecinamy trojkę i walimy w rodzinne strony żony czyli Badkowo. Do Badkowa asfalt i.....dalej do Wyszoboru najtrudniejszy polny odcinek...błoto, pod górę, błoto, kałuża..i tak ze 4 km...Tutaj przerzutka tylna powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa, wiesza się. W końcu Wyszobór, koło PGR kierunek Natolewice...tutaj spotykamy lidera biegaczy...Za Natolewicamu piękna, wolna od wody szutrówka, bo         z góry...jeszcze trochę wody przed Brojcami i my są na przedostatnim PK Brojce. Tutaj rządziła miejscowa OSP...dziewczyny jescze były...brata już nie było. Wyciągeliśmy trytytki i przywiązaliśmy uwarny koszyk bidony, wypadł przed Brojcami...dowiązliśmy do kuferka, zamki się po rozwalały, opłukaliśmy rowerek i 5:56 odjazd z Brojc.







Za Brojcami do Strzykocina bruczek, szukamy ścieżki ...Strzykocin - Kinowo znowu gliniaste pole z lekkimi górkami..trochę wody. W końcu zaczyna być z górki, bo asfalt. Rower za to idzie coraz słabiej...łańcuch dostał i skrzypi...dajemy radę pod lekką górkę w Mechowie ...pod większą w Morowie. Zaczynamy się rozglądać gdzie moje uciekinierki...były długie proste...ale coś ich nie widać. Dojeżdżamy do Byszewa, tutaj się meldujemy, do środka nie wchodzimy....gonimy ucieczkę.





Od Byszewa to jakby w innym świecie byliśmy..asfalt na Niemierze, podkręcamy tempo...dziewczyn nie widać..Błotnica nie widać..Przećmino gaz się przydał...dwa pieski dolatują z boku, ale mamy coś na nie, dwa psiki i po zamiatane. Jeszcze koło Przećmina odparcie ataku na szutrówce jadącego za mną kolarza..Korzystno...przedmieścia Kołobrzegu...gdzie one są...rogatki Kołobrzegu...gdzie one są...Kołobrzeg....nie ma ....w końcu meta koła hali Milenium, wjazd na metę tuż przed godziną osmą, ich nie ma ...przegrałem znowu z laskami...Czas 10:53, 42 miejsce...brat 30 miejsce coś 20 minut wcześniej...ale ile dziewczyny bo ich nie ma...Dali medal...od razu do kija z bro i powoli odtajamy....





Tak się kręcimy, ogarniamy i co widzimy ...dziewczyny wjeżdżają . One w szoku, ja w większym, udało się....taktyka górą...czekały na mnie w Byszewie, a ja tam nie wszedłem....i 8 minut do przodu...Hurrrrra...

Komandorze, oszukano nas...



Upojony sukcesem powoli zacząłem się przygotować do kąpieli i zmiany stroju. Odszukałem plecak i poszedłem się kąpać...Po kąpieli i nawadnianiu się ...poszliśmy z bratem na obiad/śniadanie. On wciągnął, ja się ociągałem. Wśród pogaduszek zaczynamy myśleć gdzie się podziali turyści....ostatnie komunikaty mówiły, że jeszcze w Brojcach. W końcu dojeżdżają tuż przed 11:00, chwila przed zamknięciem mety. Obrażeni jacyś, ale póżniej im przeszło...eskapadę wybrali albo pomylili z wycieczką, grupowe awarie, czy jak.


Zaraz po 11:30 przystąpiono do ogłoszenia wyników. Pierwsza trójka zlazła z czasem poniżej 8 godzin, ostatnia koło 14. Po ceremonii brat pojechał na pociąg. Ja z resztą do miasta na obiad...pociąg mi koło 15:00 odjechał, bo przez 25 minut babcie i dziadki sanatoryjne kupowały bilety na powrót. Jak właziłem po schodach to pociąg odjechał. Cóż był robić, podjechaliśmy delikatnie nad morze, wcześniej opłukując pojazd...ale do jazdy to on się nie na nadawał. Po 17:24 w końcu opuściliśmy Kołobrzeg i koło 20 bylismy w domu...Pranie do pralki, a my spać...spać...spać...do 10 rano w niedzieli.




Podsumowując: wpisowe 140 PLN, dojazd 40 PLN, obiad dodatkowy 42 PLN, inne bro 12 PLN..Straty: kask, koszyk bidonu, hamulce, lampka tylnia, kuferek, przerzutki , circa 350 PLN. Wrażenia z 11 godzin bezcenne, czyli 50 zł/h...drogo ? ale kto zabroni się upodlić...i zamęczyć. Oznaczenie trasy fantastyczne, system światełek prowadził jak po sznurku, zero korzystania z nawigacji. Karszery by się przydały na PK...reszta organizacji bez zarzutu. Czy za rok pojadę ? nie wiem ,,,,,nie pytajcie...














Kategoria Maratoniki



Komentarze
Jarro
| 07:16 środa, 22 czerwca 2016 | linkuj Epicki wyścig. Wspomnienia do końca życia. Wielkie gratulacje. Opis też pasjonujący. Aż zacząłem żałować, że nie zdecydowałem się pojechać ;)
leszczyk
| 08:14 wtorek, 21 czerwca 2016 | linkuj Masakra i hydrozagadka. Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stało. Impreza zdecydowanie nie dla mnie....
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!