Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 94.30km
  • Teren 94.30km
  • Czas 07:05
  • VAVG 13.31km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 4451kcal
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa Rugia - Dzień 02

Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 01.07.2016 | Komentarze 0

W drugim dniu zaplanowany był odcinek Dranske - Sellin z meczykiem koło 15:00 w Sassnitz. Po śniadanku zanim ekipa się zebrała pojechałem sobie na koniec cypla. Ale po jakiś dwóch kilometrach okazało się, że koniec cypla jest prywatny i dalej się nie pojedzie. Brama. Wróciłem pod hotelik, eskadra właśnie wyruszała w kierunku Cap Arkona.




Zaraz po starcie urwaliśmy się w czterech na przód w kierunku przylądka. Zgubiłem ich ze szlaku bo wjechałem sobie pod sam urwisty brzeg. Jadąc nad samym brzegiem po fajnych singielkach dojechałem w końcu pod latarnie. Tam jeszcze nikogo nie było, więc poszedłem poszukać już jakieś zimne czarne ...Tak sobie sączyłem, zaraz nadjechały zguby, po nich cała reszta. Kiedy zaczynali kończyć napoje, uciekliśmy sobie znowu...w czwórkę. W planach mieliśmy oglądnąć w końcu mecz.






Jako elektryka fascynują nas transformatory..

Uciekliśmy mało skutecznie na przód, bo koło plaży w Glowe doszła nas pierwsza transza. My niesieni falą skusiliśmy się również na kąpiel i ogólne rozleniwienie. Po kąpieli, na promenadzie skonfrontowaliśmy czas i miejsce. Była 13:00, do Sassnitz w wersji najbliższej jakieś 17 km. Więc nie pchaliśmy się jak inni na Jasmund, tylko na landówkę i Czesław prowadził do Sassnitz. Tak do Lidla w Sassnitz na wlocie dojechaliśmy parę minut po 14. Po drodze było parę podjazdów, a i forma nie taka. Kierunek Lidl, zaopatrzenie na mecz i jedziemy szukać Sport Caffe.










14:30 Caffe Sport Sassnitz, Legiony Ulicy u cela..

Legiony  Ulicy były u cela, a cel closed...otwarcie koło 18:00 na drugi mecz...o jasna dupa...telefon do Prezesa, a on wcale się tam nie dodzwonił, tylko gadał na odczepnego wczoraj po pijaku. Co robić, co robić. Zjechaliśmy w kierunku promenadki w poszukiwaniu. Wysyłamy  w miasto zwiadowców. Brata wysłałem do pobliskiego hotelu, tam coś musi być.....i zaraz telefon....Uratowani, uratowani jak mawiał Max z Seksmisji...Na dole hotelu był Bar, Bar z kurakami, tam telewizor duży i kuraki..i taras na rowerki. Zdążyliśmy na wprowadzenie, zamówiliśmy danie dnia i po piwie dla przyzwoitości. Kiedy zagrali hymn, uroczyście na stojąco do zaśpiewaliśmy. A co sami w lokalu...




Ustaliliśmy, że nie zdradzamy naszej miejscówki. Po chwili wjechały kurczaki i zaczął się mecz. Kurczaki słuszne, jedliśmy całą pierwszą połowę..a po piwo chodziliśmy na taras...do czasu kiedy kolory się zgadzały. W końcu udało się strzelić gola i zapanowała już totalna euforia...Zaczęły dzwonić telefony, aby zdradzić gdzie oglądamy...ale kazaliśmy im szukać w promieniu 500 metrów, nie zdradzając nazwy. Pierwsze niedobitki dotarły w przerwie. Reszta zjeżdżała się aż do karnych. Tym sposobem knajpa wydała coś ze 50 połówek kurczaka...poszli na rekord. Po wygranych karnych krótka euforia...bez demolki lokalu, eksmitowaliśmy się na dół w miasto w promenadę.








Pojeździłem sobie wzdłuż promenadki zjeżdżając z ciekawego mostku wprost pod okręt podwodny brytyjskiej floty. Potem wylaowaliśmy z całym towarzystem pod Netto, kiedy lunął deszcz rzęsiście. Musieliśmy czekać z dobre 20 minut. W końcu jakoś wyruszyliśmy w grupie w kierunnku Sellin, już na skróty bo pora była już troszkę późna.








Skitraliśmy się po zakupach na chwilkę w busie, zostawiając tam aparat. Kiedy przestało padać miesteczkiem wydostaliśmy się w kupie na Sellin. Jechałem w czubie i zaintrygował mnie kolo z Rajdu, który na fullu popylał za busem technicznym dobre 35 km/h. Zainicjowałem solową ucieczkę...za nim ...po dwóch minutach doskoczył brat ...i nie daliśmy mu rady....Jednak po chwili doganiamy jakiegoś innego uciekiniera, który po jeździe w deszczu jak najszybciej chciał się dostać do Sellin. Wystawiliśmy go naprzód, aby ciągnął...pociągnął tylko do Binz...dalej drogi nie znał.
Nam za to spodobało się Binz, bo przestało padać, zwiedziliśmy jeziorko i promenadę. Do Sellin tylko 8 km i wybraliśmy jakiś najkrótszy szlaczek. Najkrótszy okazał się górzysty, ale z atrakcją ...napotkaliśmy Rolada...taką miejscową kolejkę wąskotorową, która zmiotła nas z torów. Jak zjechaliśmy do miasteczka to pojawiła się jeszcze inna grupa i razem udaliśmy się do hostelu. Tam jak zwykle maniana gdzie kto śpi, my dostaliśmy z bratem przydział do dwójki mieszanej z Poznania. Brat się szybko umył i posterował na nocne miasto o molo z resztą. Część zaś oglądała trzeci mecz dnia, z naszym ostatnim pogromcą ...Po meczu dopiliśmy co tam było i grzecznie położyliśmy się spać nie dając się namówić na libacje...









Kategoria Rajdy rowerowe



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!