Info

Więcej o mnie.







Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień6 - 0
- 2018, Marzec1 - 0
- 2018, Luty2 - 1
- 2018, Styczeń2 - 2
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad3 - 0
- 2017, Październik3 - 0
- 2017, Wrzesień5 - 0
- 2017, Sierpień11 - 0
- 2017, Lipiec5 - 0
- 2017, Czerwiec2 - 0
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień7 - 4
- 2017, Marzec2 - 1
- 2017, Luty5 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień3 - 0
- 2016, Listopad4 - 1
- 2016, Październik5 - 1
- 2016, Wrzesień10 - 7
- 2016, Sierpień10 - 2
- 2016, Lipiec6 - 0
- 2016, Czerwiec9 - 7
- 2016, Maj8 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 18
- 2016, Marzec7 - 11
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń5 - 1
- 2015, Grudzień10 - 5
- 2015, Listopad7 - 5
- 2015, Październik8 - 13
- 2015, Wrzesień8 - 16
- 2015, Sierpień9 - 12
- 2015, Lipiec7 - 18
- 2015, Czerwiec9 - 16
- 2015, Maj11 - 24
- 2015, Kwiecień13 - 21
- 2015, Marzec7 - 12
- 2015, Luty2 - 2
- 2015, Styczeń5 - 3
- 2014, Grudzień9 - 9
- 2014, Listopad2 - 6
- 2014, Październik5 - 10
- 2014, Wrzesień4 - 6
- 2014, Sierpień15 - 34
- 2014, Lipiec11 - 15
- 2014, Czerwiec9 - 28
- 2014, Maj8 - 13
- 2014, Kwiecień6 - 16
- 2014, Marzec7 - 7
- 2014, Luty6 - 3
- 2014, Styczeń8 - 0
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik7 - 1
- 2013, Wrzesień4 - 3
- 2013, Sierpień9 - 4
- 2013, Lipiec11 - 8
- 2013, Czerwiec13 - 11
- 2013, Maj12 - 7
- 2013, Kwiecień11 - 14
- 2013, Marzec5 - 6
- 2013, Luty4 - 2
- 2013, Styczeń3 - 5
- 2012, Grudzień6 - 2
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień5 - 2
- 2012, Lipiec6 - 0
- 2012, Czerwiec5 - 0
- 2012, Maj9 - 0
- 2012, Kwiecień4 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
- DST 175.00km
- Teren 175.00km
- Czas 07:28
- VAVG 23.44km/h
- VMAX 49.40km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 8600kcal
- Podjazdy 614m
- Sprzęt KTM Campus Voyager
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton w Kołobrzegu.... się działo.
Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 10.08.2014 | Komentarze 2
To był mój piąty występ w sezonie maratonów szosowych i chyba najbardziej udany. Dystans zapowiadał się rekordowy , 175 km po zmianach trasy, którą to dwa lata temu już objechałem na poprzedniej edycji pokonując jedną pętle. Rower został przygotowany w ostatniej chwili, przerzutka przednia Sora nie gadała z manetką Deore (te grupy Shimano), ale po najnowszym zakupie za całe 102 PLN nowej Deorki FD-M590 wszystko hula.Rano wyjazd przed szóstą, tym razem udało się naciągnąć syna, aby też się przejechał na jakimś dystansie. Do Kołobrzegu dotarliśmy na 7:30, ja odebrałem pakiet startowy, dopisałem syna, który zaczaił się na dystans 100 km na rowerze szosowym (poprawiona wersja MBK Concorde 21 - taki antyk). Potem przetransportowaliśmy Kijanką się na okolicę startu, aby tam dokonać montażu rowerków i przebrania się. Ja miałem start o 9:16, syn o 10:22.

Na starcie powitanka, pogaduchy, parę fot i o 9:16 poszły konie po betonie. Na pokładzie były dwa Snickersy, mleczko w tubce, banan, 10 PLN, jakieś dropsy energetyczne, 2 bidony izotonika z własnej mieszalni, fiolka Ampera w pastylkach. Na starcie Sędzia czepialski przyczepił się znowu do opon, że za wąskie, na nielegalizowanej suwmiarce wychodziło mu 33,7 mm, nie wiem może przesadziłem z ciśnieniem, bo było pod 7 atm i mi wychodziło na elektronicznej 34,7. Dogadaliśmy się, że zmierzymy je na mecie jak taki cwany.


Po starcie jeszcze na ulicach Kołobrzegu moja grupa odjechała i pozostało mi czekać na jakiś ochotników do wspólnej jazdy. Gdzieś na 10 km dojechała grupka tylnia następnej grupy, do której udało się w końcu podczepić. Jechało nas tak ze 6 osób, 3 panie i 3 facetów. Wszyscy szosa, tylko ja inny. Tempo zrobiło się dobre, gdzieś na górkach wylatywałem na przód, pod górkę na tył, taka technika. Miejscami szło się ponad 35 km/h. Gdzieś po 30 km grupka na wskutek wiatru się rozerwała, ja zostałem w środku, faceci polecieli do przodu, panie z tyłu.
Na szczęście jeszcze przed pierwszym bufetem, doszedłem kolegę z Gryfusa, który wystartował dwie minuty wcześniej. Tak razem jechaliśmy ze 20 km, ale gdzieś mi się zawieruszył przed Karlinem.
Na bufecie za Karlinem tankowanie, do bidonu poszły pastylki, ja już byłem po batonie i bananie. Patelnia się wzmagała, wiatr zbytnio nie przeszkadzał i tak samotnie lub czasami z kimś udało się dotrzeć na koniec pierwszej pętli do drugiego bufetu. Tu znowu tankowanie plus wzięte dodatkowe butelki do polewania nóżek i chłodzenia zewnętrznego. Patrzę na licznik i endo i jest szansa aby walnąć w końcu 100 km poniżej 4 h. Do Siemyśla znowu udało się przyczepić do dwóch szos, które czasami też trzeba było ciągnąć. Plan by się udał, zabrakło 24 sekund, wszystko przez sikanko. Moczu nie wiele, bo wszystko prawie wyparowało, ale nacisk na pęcherz był, który powodował frustrację. Z racji, iż należała się nagroda za zrobienie rekordu na 100 km, zjechaliśmy gdzieś w wiosce po 2 zimne puszkowe Warki. Jedna pita na miejscu dała ukojenie duszy i sercu, drugą też gdzieś zaraz po drodze spożyłem bo ciepła niebezpiecznie się w kieszeni zaczęła robić. Patelnia dalej rosła i wiedzieliśmy, iż na tych zapasach płynów nie dojedziemy na bufet. Więc Karlino Żabka zimna cola 0,33 i 1,5 l wody nie gazowanej. Część do bidonu, część do chlapania. Na bufecie znowu pobranie wody i na ostatni odcinek. Patrzę na licznik 135 km i nie ma skurczy, o co kaman ? Dzwonię do syna bo już powinien być na mecie, a on się gdzieś się zgubił na swojej pętli i nie wie gdzie jest. Leciutkie skurcze przyszły po 150 km, ale mleczko było nie ruszone i szybko zapite nie dopuściły do tragedii. Ostatnia prosta 11 km, dzwonie do syna aby zrobił ojcu fotę na mecie, ale go jeszcze nie ma. Na ostatnich kilometrach szło na opad, wiatr się zerwał i co lżejsze osoby pchał do tyłu. Zaczęło lekko kropić, gdy 3 km przed metą przede mną pojawił się zagubiony synek, którego doholowałem do mety, na której padł.


Jeszcze nigdy w życiu nie przejechał 127 km. Potem poszliśmy na zupkę, po spakowaniu rowerków. Zupka w deszczu, synek zażyczył MacDonaldsa, więc zrobiliśmy Drive In. Potem na basen, darmocha. Ja tam może zrobiłem ze 400 metrów, ze trzy rury i parę bąków w jacuzzi i na 20 poszedłem na grilla organizatora. Syn się moczył do zamknięcia basenu.Na placu zwinąłem sędziego i protest bo dalej tkwiłem jako 12 szosa M4 mimo iż zrobiłem pomiar opon na mecie i było 35 mm, miał zmienić, nie zmienił, więc opierdol. Dopiero po moich mailach zmienili na 4 miejsce (na 6) w rowerkach innych. Całe życie człowiek kombinuje, aby się zmieścić w regulaminie a oni takie myki. Po Zieleńcu spadłem na 7 miejsce w Pucharze i coś trzeba robić, no nie ?.

Po basenie na Starym mieście udało się wpakować jakąś pierogopizze, a na noclegu pod Halą Milenium walnąć Kołobrzeskie Regionalne i kima w aucie do 7:00. Po siódmej w niedzielę pojechalismy na Port coś poszukać na śniadanie, ale wszystko otwarte dopiero od 12:00 więc na dworcu PKP po kawce i hot-dogach i na 10:00 po medaliki za udział i resztę fotek. Nic nie wylosowalim, ale odebraliśmy ze dwa medale extra dla znajomych za udział. Po ceremonii, patrzę a ja nie mam w czym chodzić. Synek jechał w moich butach nie zapinanych, takich do codziennej jazdy i tak cisnął, iż je po prostu rozwalił. Udało się kupić jakieś fikuśne trampki i posterowaliśmy nad morze, na upatrzoną miejscówkę do Rogowa, gdzie ludzia mało. Tam kąpiel, moczenie, arbuzik.... Wygnało nas koło 15:00, bo się chłodno zrobiło. Obiadek - mirunka w Pogorzelicy, lody w Niechorzu, kawa w Płotach i żony siostry u 20:00 w domku.






Reasumując, występ uważam za bardzo udany. Wreszcie wiatr trochę pomógł podokładać tym, z którymi przegrywałem o kilka minut. Ci co są po za zasięgiem dalej zostali. Ale mnie cieszy analiza wyników na poszczególnych PK, gdzie się powoli przesuwałem od 68 miejsca w open na pierwszym PK poprzez 65/63/58 aby na mecie na 55 na 82 którzy dojechali do mety. Startujących było trochę więcej, ale po pierwszym kółku wracali do Kołobrzegu bo patelnia i wiatr. Maraton to maraton i się udało dojechać w stanie używalności, dzięki umiejętnej taktyce siłowo - żywieniowo - dopingującej.
A teraz najlepsze na deser. Zdziwiło Was zdjęcie, skąd ten Puchar ??? Puchar dostał syn, za I miejsce w M1 na dystansie 175 km na rowerze innym. Tylko, że jechał na dystansie 100 km, na rowerze szosowym. Fakt, pogubił się na trasie, zrobił 127 km w czasie 6:22 (na 175 km lepszy od ojca), ale na wskutek pomyłki sędziowskiej, lub źle działających PK, mądrzy orgowie się nie pokapowali, bo trzeba rano ludzi nagrodzić. My o pomyłce już wiedzieliśmy w sobotę więc siedzieliśmy cicho. Jak go wywołali nikt nie protestował i dali puchar. Niech ma, był bezkonkurencyjny w swojej kategorii i nie wolno młodzieży zniechęcać. I tak powiedział, że przez miesiąc na rower nie spojrzy. My Pucharu nie oddamy, zapłaciłem w końcu za niego całe 60 PLN wpisowego, więc sumienie mam czyste.
Kategoria Maratoniki
- DST 23.10km
- Teren 23.10km
- Czas 01:53
- VAVG 12.27km/h
- VMAX 33.70km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1081kcal
- Podjazdy 54m
- Sprzęt SCOTT Adventure
- Aktywność Jazda na rowerze
Z pamiętnika Geocachera...
Środa, 6 sierpnia 2014 · dodano: 06.08.2014 | Komentarze 0
Nawet Wybiórcza o tym pisała... czyli o Geocachingu, takiej zabawie w chowanie i szukanie "skrytek", w którą bawi się kilka milionów ludzia w Europie. Więc, my dziś Found Cache No 35 i No 36, na naszej liście na serwisie geocaching.com. Jedna jest ze kamieniami z Pomnika żołnierzy niemieckich, gdzieś na szlaku Żdzary - Łaniewo. Druga przy wałach na Inie gdzieś za Modrzewiem, koło takiego Enta. Koordy czyli współrzędne do pobrania z serwisu. A nam pykło kolejne 23 km, w tym trochę po wałach....Hybryda i Cross w remoncie przed zawodami...


Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 42.40km
- Teren 42.40km
- Czas 01:32
- VAVG 27.65km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1987kcal
- Podjazdy 123m
- Sprzęt KTM Campus Voyager
- Aktywność Jazda na rowerze
Runda Stepnica...
Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 05.08.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj szosowo, najpierw czyszczonko łańcucha, wymiana licznika i padła propozycja Stepnica. Szosy trochę cisły, ale Campus dawał radę, mimo awarii przerzutki przedniej. Nie podawała na górny blat i tyle... Rower trzeba podreperować, aby poszaleć w Kołobrzegu. Event skończył się w garażu na podziwianiu nowej Kogi Chimery za całe 7 tysia.


Kategoria Treningi
- DST 38.20km
- Teren 38.20km
- Czas 01:29
- VAVG 25.75km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1933kcal
- Podjazdy 103m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozkręcanie nóżki na....zapiaszczonym crossie
Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 0
Słuszna uwaga kolegi Lenka, czas zacząć przygotowania do Kołobrzegu i Miedwia. Na Miedwie rowerek prawie gotowy, gdyby nie rajd w sobotę po plaży przed Mrzeżynem. Zapiaszczyło się biedactwo, mimo usilnych starań, płukania i mycia, suport trochę trzeszczy i pedałki. Pedałki to akurat mały kłopot bo pojadą inne, ale suporcik trza będzie rozebrać. Jutro idzie do serwisa to przy okazji go przesmarujemy. Szosę miałem dzisiaj skończyć, wymiana licznika, ale brat zaproponował pokręcenie tak ze 40 km. Nie wypadało odmówić, więc pojechaliśmy na Czarną Łąkę przez GPP, Lubczynę i Borzysławiec. Ja na Giancie, brat na Kellysie Result. Brakuje mu jednak przełożenia na 7 biegowej kasecie, 14 ząbków to za mało (juniorek). Stosunkowo łatwo było się odrywać. Do Czarnej Łąki spoko jazda z rozmową tak miejscami ponad 32 km/h. Od Lubczyny trochę podwiewało więc puszczałem go przodem. Nie szalałem bo suporcik trzeszczał. Ale i tak zrobiłem myk na powrocie w stylu Good Bye Peter, na podjeździe na wiadukt 1,5 km przed metą - ataczek i się udało, ostał się pod górką. Z górki dociśnięcie i tak 200 metrów został w tyle. Nie gonił bo chyba wiedział, że nie ma na czym. Jutro odpalamy Campusa. 166 km czeka w Kołobrzegu, trza bronić 4 miejsca w pucharze.
Kategoria Treningi
- DST 1.00km
- Czas 01:00
- VAVG 1.00km/h
- Temperatura 34.0°C
- Sprzęt KTM Campus Voyager
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Pologne - Bydgoszcz..
Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 3
Dziś o rowerach bez jeżdżenia. Do Bydgoszczy zajechaliśmy koło 15, pojazdy zostawione niedaleko i pieszo poszliśmy w okolice startu.Wybraliśmy się z zacną ekipą, aby na własne oczy zobaczyć wielkie kolarstwo w Bydgoszczy. Na początek młodzicy i młodziczki (13/14 lat) w ramach Nutella Mini Tour. Niemal stu uczestników wystartowało w pierwszej edycji Nutella Mini Tour de Pologne Puchar Młodzików. Na starcie wyścigu w Bydgoszczy stanęło około 20 dziewcząt i niespełna 70 chłopców w wieku 13-14 lat. Puchar Młodzików to nowość w tegorocznym cyklu Nutella Mini Tour de Pologne. W wyścigach mogą startować młodzi kolarze z licencjami Polskiego Związku Kolarskiego. Do pokonania mają trasę o długości około 20 kilometrów. Pierwsze zawody w Bydgoszczy obfitowały w niesamowite emocje. Wśród dziewcząt zwyciężyła Weronika Rozwora z TEAM BURGHARDT ANTONIN, a wśród chłopców najszybszy był Wiktor Richter z Koźminianki. W klasyfikacji drużynowej najlepsza okazała się drużyna TKK „Pacific” Toruń. My dodamy, iż Szymon Łakomy z UKS Ratusz Maszewo był szósty.






Po młodzieżowym wyścigu poszliśmy się rozejrzeć po zapleczu wyścigu, wszamać zestaw wpisowy i rozglądnąć się za miejscówką na finał I etapu. Miejscówkę mieliśmy pod balonem Scandii 100 metrów od mety i naprzeciwko wielkiego telebimu. Widać było apokalipsę na 50 km od mety, w Bydgoszczy też zrobiła się panika, bo chmury ciągnęły, ale ja miałem świetną miejscówkę. Nawet parasolkę jakąś dostałem, więc było git. W zdjęciach przeszkadzał tłum, który machał pałkami przed aparatem, ale kolarze mieli przejachać przed aparatem ze trzy razy, to i może coś wyszło. Udało się cyknąć Paterskiego i finiszowe metry peletonu.Byliśmy na miejscówce 100 metrów do mety. Ale się działo, 50 km mieli kolarze do mety gdy zaczęła się rzeźnia z masakrą. Na mecie też się działo. Hutarowicz wygrał wyrównany finisz z peletonu na mokrych i śliskich ulicach Bydgoszczy. Białorusin, który w 2010 roku także był najszybszy na etapie Tour de Pologne, z metą w Katowicach, na biegnącym nieco pod górę finiszu minimalnie wyprzedził Maikina i Moriego. Pokonany Rosjanin jeszcze próbował sygnalizować nieprzepisowy finisz rywala, ale walkę ramię w ramię wygrał bardziej doświadczony kolarz Ag2R La Mondiale. Najlepszy z Polaków był Grzegorz Stępniak (CCC Polsat), który finiszował na 11. pozycji. Jeszcze na dwa kilometry przed metą uciekał jego klubowy kolega, Maciej Paterski, ale po całym dniu spędzonym w ucieczce ostatecznie musiał poddać się w starciu z rozpędzonym peletonem. Polak zdobył jednak punkty na jedynej premii górskiej na 1. etapie i do kolejnego etapu wystartuje w koszulce najlepszego górala. W ucieczce, oprócz Paterskiego, był także Kamil Gradek (Reprezentacja Polski), który wygrał jedną z lotnych premii na trasie.




Sprzątanie po wyścigu. A tak sobie poobserwowaliśmy logistykę, jak się ekipy zwijają.




Kategoria Maratoniki
- DST 98.00km
- Teren 98.00km
- Czas 05:18
- VAVG 18.49km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 29.0°C
- Kalorie 3454kcal
- Podjazdy 123m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Pogorzelica.....
Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 4
Wycieczka w zacnym gronie znakomitych maszewskich szosowców. Plan - lody u Melby w Rewalu i kąpu, kąpu gdzieś w wodzie..Zbiórka na stacji PKP Goleniów Główny - cel Trzebiatów Osobowy. Maszewski express zajechał.

W pociągu tłumek, ale rowerki dało się wepchać, bez zatoru, ku uciesze podróżnych. Pociąg toczył się leniwie do Trzebiatowa.
W Trzebiatowie pamiątkowa fota teamu crossowoszosowego i wio na Rewal.

Szosą z Trzebiatowa zamiast na Międzyzdroje, pojechaliśmy na Kamień Pomorski. W Cerkwicy człowiek się zoorientował, że coś tu nie tak. Ale traski są nam znane z maratonów, więc w Lędzinie odbiliśmy na Konarzewo do serca produkcyjnego wytwórni Melba. Udało się w ten sposób oszukać podjazd przed Lędzinem. Tutaj zostaliśmy poczęstowani sztandarowymi produktami firmy. Lody ekstraklasa.

Potem pojechaliśmy na Pogorzelicę, na mały obiadek. Mam tam swoją miejscówkę pod nazwą Albatros zdala od głównej ulicy.

Tłumy się już tłoczyły po pierogi abonamentowe, ale my szybko dostaliśmy to co chcieli. Piotrek K. zażyczył sobie 0,5 tony halibuta, który go później załatwił. Pora była już na rozstanie, bo chłopaki mieli w planie powrót na kołach do Maszewa, a ja nie zrobiłem jeszcze planu nr II.

Najpierw skierowałem się w stronę Niechorza i tam odbiłem na szlak wkoło jeziora Liwia Łuża. Po objechaniu jeziora wylądowałem znowu w Pogorzelicy i posterowałem na Mrzeżyno świetną szutrówką w stronę Punktu Widokowego, gdzie miały być moje zaślubiny z morzem.




Tu obyła się główna ceremonia. Rytualna kąpiel w stylu "islamskim" oraz świetna sesja zdjęciowa mojego znajomego GIANTA. Ludzie odkrywaja tą miejscówkę i kilku też spełzło się wykąpać. Woda, falunie ochłodziły mnie zewnętrznie, izochmiel białowieski wewnętrznie, Bałtyk to Bałtyk...



Po kąpieli coś mnie podkusiło jechać plażą, jechałem tak ze dwa kilometry jednak rower się niebezpiecznie zapiaszczył i na wysokości jednostki wróciliśmy na ścieżkę, którą dotarliśmy do Mrzeżyna. Woda wyciąga, więc tutaj spożyliśmy frytki belgijskie w ramach kolacji, porobiliśmy parę fot z ukrycia pod Pocztą i przygotowaliśmy się do części III planu to jest machnięcia jeziora Resko Przymorskie w koło.



Z Mrzeżyna przez Rogowo i Dźwirzyno skierowaliśmy się na Słoneczny Szlak i jumbówką, szuterkiem, asfalcikiem kierowaliśmy się na Nowielice. Na trasie podłączyliśmy się parę razy do okolicznych ścigantów z różnym skutkiem. Telefon do córki aby podała odjazd ostatniego pociągu z Trzebiatowa, bo w planie mieliśmy jeszcze Święto Kaszy. Niestety ostatni pociąg był o 20.09, więc rura na dworzec przez podpity już Trzebiatów. Szczecinianin podjechał pusty, wpakowalim rower i na 22:00 wreszcie w domu, gdzie kąpiel , zimny izochmiel i lulu, bo jutro eskapada na Tiur de Poloń do Bydgoszczy (nie jeździć, a obaczyć profi).





Reasumując 98 km, lajtowo, tylko odradzam PKP, drogie i do dupy. Za bilety zapłaciłem 53 zika, za tyle to moja Kijanka przejedzie prawie
200 km , a pociąg około 150. Więc we dwójkę to już tylko oszczędności.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 14.00km
- Teren 14.00km
- Czas 01:14
- VAVG 11.35km/h
- Sprzęt KTM Campus Voyager
- Aktywność Jazda na rowerze
Miał być trening szosowy....
Wtorek, 29 lipca 2014 · dodano: 30.07.2014 | Komentarze 0
Kołobrzeg niedaleko, czas odkurzyć Campusa, ale po robocie to od razu leje..... Najpierw zjebka dla synka bo jeździł nim ostatnio, licznik nie gada, gdzieś coś urwał... Miałem uzbroić go w nowe Miecheliny Dynamic 622x28, takie slicki, tylko na kole one są szersze o 2 mm od Rubeny Flash z rozmiaru 32... o co kaman...??? Na trening mają być węższe kółka niż na maraton, gdzie trzeba mieć 34 mm... Tele do brata, ale nie jedzie bo od 18 pada, więc kicha. Zaczynamy pomykać między kroplami.... ale na odcinku 400 metrów pompa zrobiła swoje. Więc ORLEN i plan, przestało padać, mykniemy gdzieś za miasto na stosowną pętle, ale gdzie tam... Na Wolińskiej rowerek nosi, nosi przód, Miechelin puścił....a w zasadzie chińska podróba dętki.... na zgrzewie jak się później okazało. Decathlon oddaj kasę...Cóż było robić zrobiliśmy treningowo wymianę dętki , jak na pit stopie .... na maratony jak znalazł. Po tej operacji już mi się nic nie chciało, pojechałem do piwnicy, ustawiać na nowo hamulce na właściwych kołach maratońskich..
Kategoria Treningi
- DST 21.00km
- Teren 21.00km
- Czas 01:15
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 26.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 459kcal
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta, aby wyjść w niedzielę na rower
Niedziela, 27 lipca 2014 · dodano: 27.07.2014 | Komentarze 1
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta aby wyjść w niedzielę na rower - część 1 - godz: 10:10.Reżyseria i scenariusz: Adam Gulbinowicz, muzyka: Phil Rey - Titanium, wspomaganie: Książ i Kawa Prima Łagodna:
-zrób zakupy, zrób zupę i drugie danie,kompot, powieś pranie, zmyj gary, zlikwiduj kiszone ogóry, wyprowadź i nakarm psa, podlej kwiaty.....
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta aby wyjść w niedzielę na rower - część 2 - godz: 12:10.
Reżyseria i scenariusz: Adam Gulbinowicz, muzyka: Two Steps To Hell - Miracle, wspomaganie: Żubr, Ludwik
- ogarnij łazienkę, toaletę
- wstaw drugie pranie, przypraw zupę, dodaj śmietanę,
- pokrój boczek, wieprzowinę, otwórz słoik, pokrój pieczarki,
- przykryj patelnię, dopraw końpot goździkiem i cynamomen,
- idź w końcu zajaraj
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta aby wyjść w niedzielę na rower - część 3 - godz: 13:45.
Reżyseria i scenariusz: Adam Gulbinowicz, muzyka: Epic Score - Strenght to Believe, wspomaganie: Żubr- ten sam co w drugim odcinku, Ludwik, Zelmer
- obierz ziemniaki, cebulę, sprawdź drugie pranie,
- wyciągnij maszynę, uzbrój, zetrzyj ziemniaki, zetrzyj cebule, dodaj mąke, jajka , sól
- dokarm psa, obudź syna, nakarm go,
- stay tuned, utrzymuj porządek, poskładaj maszynę..
- skorzystaj z toalety..
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta aby wyjść w niedzielę na rower - część 4 - godz: 15:05.
Reżyseria i scenariusz: Adam Gulbinowicz, muzyka: Audiomachine - Origins, Moder Talking - You Can Win If You Want, wspomaganie: LM Menthol...
- wyciągnij drugie pranie, powieś, roztrzep albo odwrotnie
- odpal placki, skołuj olej, śmietanę,
- zacznij karmić córkę, smaż placki, zacznij karmić syna,
- wygoń potwora nie uszkadzając go, nie przypal placków
- przygotuj się do serwisu skrzynki, skołuj pudełko, przygotuj loogbooka,
- nakarm OMC zięcia, wypraw córkę na Broodstock, wygoń lenia na spacer poobiedni ze psem...
- zrób sobie kawę, pomyśl kto to pozmywa,
- pozbieraj koordy innych skrzynek...
stay tuned....
432 rzeczy, które musi zrobić rowerzysta aby wyjść w niedzielę na rower - część 5 - godz: 16:55 - zaraz idziemy na rower.....
Reżyseria i scenariusz: Adam Gulbinowicz, muzyka: Steve Jablonowsky - Ender's Game, wspomaganie: nadzieja.....Książ
- walnij jeszcze jedną kawę, sprawdź czy jest jeszcze lampa,
- pozamiataj salon, przedpokój, sprawdź czy masz w czym jechać,
- kanapę popraw, podaj srajtaśmę synowi, wyprasuj flagę, poskładaj ciuchy
- oddaj córce skarpety, wywieź córkę na Woodstock, dogoń rowerzystę, ogarnij jeszcze swój rowerek, załóż w końcu tylne koło, dodaj pompkę odebraną rano pod Kauflandem,
- zabierz co masz zabrać, oswój się z tym co masz jeszcze zrobić, jak wrócisz..
17:00 zostaw to w końcu i jedź....
Po zrobieniu 432 rzeczy, wyjechaliśmy i lunęło... tak to jest jak się rodzinie człowiek poświęca. Mieliśmy jechać pod Maszewo i Krzywice, Mosty. Najpierw parkowaliśmy na Konstytucji 3 Maja z deserem, potem w Helenowie. Do Helenowa na ścieżce nas dopadło. Nawet darmowy autobus miejski chciał nas zabrać z przystanku, ale nie, ale nie. Więc powróciliśmy sami po przerwie, wzieliśmy pelerinkie i pokręciliśmy się między kroplami, po mieście, szukając miejscowych keszy...20 km zamiast min. 60 km....jak żyć Panie Premierze....


Całość zdjęć na fejsie na Goleniowska Masa Krytyczna, tu się limit wyczerpał.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 20.00km
- Teren 20.00km
- Czas 01:00
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 33.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 763kcal
- Podjazdy 113m
- Sprzęt SCOTT Adventure
- Aktywność Jazda na rowerze
Objazd jeziora w Nowogardzie
Piątek, 25 lipca 2014 · dodano: 25.07.2014 | Komentarze 1
Taki tam spontan albo event. Maraton za 3 tygodnie, to trzeba się zapoznać z terenem. Na Fejsie krótka wymianka i na event zapisało sie 9 osób. Przyjechało coś z 20 amatorów z okolic Goleniowa, Maszewa i Nowogardu. Nowogard jako gospodarz poprowadził zapoznawczą pętlę 8 km. Traska wymagająca, szybka i urozmaicona, preferowane 26 cali, trochę singlrtracków, asfaltu, szutru i piasku, ze dwa podjazdy też się znajdą. Może być ciekawie, wszystko w rękach organizatorów. Druga petla to już poszedł ogień, niektórzy to walnęli już trzecią obmyślając taktykę na zawody. Szkoda, że pierwszy maraton MTB w Nowogardzie będzie dzień po Miedwiu, ale to trochę inny rodzaj imprezy i my sie wybieramy mimo wszystko. ... Tak więc zapraszamy w imieniu orgów na 17 sierpnia, na 3 albo 4 szybkie pętelki. Będzie się działo...


Kategoria Treningi
- DST 13.70km
- Teren 13.70km
- Czas 01:40
- VAVG 8.22km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 10m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Trzy kesze and Flak
Czwartek, 24 lipca 2014 · dodano: 24.07.2014 | Komentarze 0
Namnożyło keszami w okolicy, więc trzeba je pozbierać. Najpierw nad Jeziorko, znaleziony w starej oponie STF. Potem na Rondzio Podpaski, też podjęty, ciekawy patencik. GPS prowadził bez zarzutu. Potem stara kolejowa wieża wodna, bez problema znaleziony w pieńku. Potem podjechałem do brata oddać redukcję na niemiecki i holenderski gaz, a w torbie echo.... Podjechałem z powrotem do domu, ale byłem pewny, że wkładałem do sakwy. Przekopałem piwnicę i cisza. Jadę więc z powrotem keszoszlakiem. Znalazły sie na leśnej zapiaszczonej ścieżce, gdzie wcześniej nas po telepało. Musiał jakość wypaść z niedopiętej torby. Redukcja do torby i zonk... tył flak. Miałem zapas , ale mi się nie chciało robić, więc z 2 km pieszo. Brat musiał podjechać
Kategoria Rajdy rowerowe