Info

Więcej o mnie.







Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2018, Maj1 - 0
- 2018, Kwiecień6 - 0
- 2018, Marzec1 - 0
- 2018, Luty2 - 1
- 2018, Styczeń2 - 2
- 2017, Grudzień2 - 0
- 2017, Listopad3 - 0
- 2017, Październik3 - 0
- 2017, Wrzesień5 - 0
- 2017, Sierpień11 - 0
- 2017, Lipiec5 - 0
- 2017, Czerwiec2 - 0
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień7 - 4
- 2017, Marzec2 - 1
- 2017, Luty5 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień3 - 0
- 2016, Listopad4 - 1
- 2016, Październik5 - 1
- 2016, Wrzesień10 - 7
- 2016, Sierpień10 - 2
- 2016, Lipiec6 - 0
- 2016, Czerwiec9 - 7
- 2016, Maj8 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 18
- 2016, Marzec7 - 11
- 2016, Luty2 - 2
- 2016, Styczeń5 - 1
- 2015, Grudzień10 - 5
- 2015, Listopad7 - 5
- 2015, Październik8 - 13
- 2015, Wrzesień8 - 16
- 2015, Sierpień9 - 12
- 2015, Lipiec7 - 18
- 2015, Czerwiec9 - 16
- 2015, Maj11 - 24
- 2015, Kwiecień13 - 21
- 2015, Marzec7 - 12
- 2015, Luty2 - 2
- 2015, Styczeń5 - 3
- 2014, Grudzień9 - 9
- 2014, Listopad2 - 6
- 2014, Październik5 - 10
- 2014, Wrzesień4 - 6
- 2014, Sierpień15 - 34
- 2014, Lipiec11 - 15
- 2014, Czerwiec9 - 28
- 2014, Maj8 - 13
- 2014, Kwiecień6 - 16
- 2014, Marzec7 - 7
- 2014, Luty6 - 3
- 2014, Styczeń8 - 0
- 2013, Grudzień4 - 0
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik7 - 1
- 2013, Wrzesień4 - 3
- 2013, Sierpień9 - 4
- 2013, Lipiec11 - 8
- 2013, Czerwiec13 - 11
- 2013, Maj12 - 7
- 2013, Kwiecień11 - 14
- 2013, Marzec5 - 6
- 2013, Luty4 - 2
- 2013, Styczeń3 - 5
- 2012, Grudzień6 - 2
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik2 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- 2012, Sierpień5 - 2
- 2012, Lipiec6 - 0
- 2012, Czerwiec5 - 0
- 2012, Maj9 - 0
- 2012, Kwiecień4 - 0
- 2012, Marzec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Rajdy rowerowe
Dystans całkowity: | 16802.12 km (w terenie 16781.61 km; 99.88%) |
Czas w ruchu: | 1084:55 |
Średnia prędkość: | 15.40 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Suma podjazdów: | 66017 m |
Suma kalorii: | 616751 kcal |
Liczba aktywności: | 248 |
Średnio na aktywność: | 67.75 km i 4h 23m |
Więcej statystyk |
- DST 154.10km
- Teren 154.10km
- Czas 07:16
- VAVG 21.21km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 7152kcal
- Podjazdy 280m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Nysa-Odra by SKR GRYFUS-Etap IV
Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 1
Ostatni dzień rajdu do odcinek Kostrzyn - Szczecin. Rano pobudka i wyjazd na czczo do McDonald na śniadanie...bardzo zdrowe, kolarskie. Po drodze były postoje przed Schwedt, ale tu zdjęć nie mamy, karta była pełna. Jak ktoś ma niech podrzuci...Na odcinku do starego mostu kolejowego zrobiliśmy sobie trening szosowy i były odcinki 10 km ze średnią 30 km/h. Jeszcze przed Schwedt zaglądneliśmy na wieżę obserwacyjną, tutaj przebiórka bo ciepełko wyszło. Solo gonimy do Schwedt gdzie miało być papu i coś tam jeszcze. W Schwedt czekała na nas zaprzyjaźniona z Gryfusem grupa Szczecin na Rowerach. Odcinek od Schwedt do Mescherin znamy na pamięć. W Garz jeszcze lody. Od Mescherin to już zaczęła się szaleńcza jazda bo TV czekało. Szosy prowadziły i dzielnie trzymaliśmy się w czubie. Na wlocie do Szczecina, zdjątka i miastem na Jasne Błonia. Tutaj fanfary, pompony, TV i medale od Prezesa za udział... Po części oficjalnej do busa po graty, spakowanko i na dworzec. Bilety szybko kupione, a na dworcu full policji bo meczyk był i odprowadzali kibiców Piasta. Pociąg zajechał o dziwo punktualnie i wraz ze mało zmęczoną Katarzyną O (jechała elektrykiem) byliśmy koło 21 w domach. Podsumowanie dnia wg Endo 154 km do Szczecina, czas jazdy 7:28, z rowerem znowu cały dzień. Brakujący odcinek Oder-Neise do Świnoujścia mamy zaliczony już w ratach, a to przy objeździe Zalewu, a to przy innych wycieczkach.Podsumowując: w dni 550 km z dojazdami, prawie 29 godzin na rowerze. W poniedziałek urlop, dobrze bo coś mnie mięśnie na górze lekko pobolewają, ale to dzięki zapierdzielaniu z szosami na ostatnich kilometrach. Do plusów można zaliczyć jak kto lubi ekspresowe przejechanie zachodniej granicy, na pewno nie jest to Rajd a Przelot jak to z Gryfusami. Do minusów...brak początkowej koordynacji..zagubienie dziewczyn... ale niech mają jazdę podwójną jak nie pilnują grupy.. częste pomyłki na trasie...wystarczy patrzyć na znaki...kilka razy grupa musiała wracać... Trudno jest zapanować nad taką grupą ...organizacja noclegów gdy człowiek musi sam sobie szukać wyra po przejechaniu ponad 100 km dziennie...mało zwiedzania ale przy tylu km to jest niemożliwe...ale na razie chyba plusy przeważają...skoro chętnych nie brakuje.
A jak kto chętny to GMK i Legiony Ulicy zapraszają do Brussow (Branderburgia) na Rajd śladami Dziedzica, takie 140 km..szczegóły na stronach wydarzenia na twarzoksiążce.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 127.80km
- Teren 127.80km
- Czas 08:06
- VAVG 15.78km/h
- VMAX 42.50km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 5949kcal
- Podjazdy 357m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Nysa-Odra by SKR GRYFUS-Etap III
Sobota, 12 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 1
Po nocnej masakrze w klubie VIP .... dla niektórych wystarczało 2/3 godziny snu czas było wyruszyć na 3 odcinek. Najpierw zwyczajowo śniadanko oraz wizyta na uzupełnienie baków, tym razem nie w Biedronce,a w Tesco, którego wczoraj ze zmęczenia nie zauważyliśmy.Jak widać już dostaliśmy do kawy medal powiatu krośnieńskiego w 6 boju.


Po wyjeździe z Gubina na niemiecką stronie peleton szedł jakoś niemrawo więc wyruszyliśmy naprzód. Kupiliśmy niemieckie bułki czekając na resztę, pogadaliśmy z prawdziwymi turystami, którzy robią max 70 km dziennie z całymi sakwami, nie tak jak my, którzy jak nie ma 120 km to są chorzy. Grupa przeleciała więc gonimy...ale w Coschen zamiast przed mostem skręcić w lewo pojechaliśmy prosto i znaleźliśmy się znowu na polskiej stronie.



Patrzymy a to Żytowań...to kukamy do GPS i tutaj zonk...wjechaliśmy na tereny gdzie zbliża się już Odra. Odra na górze, Nysa po lewej, nie chcieliśmy jednak wracać na niemiecki szlak. Najbliższy most na Odrze daleko... trudno...jedziem klimatycznie...Kiedyś tutaj człowiek był służbowo i gdzieś była przeprawa promowa a za nią szlak rowerowy po polskiej stronie Odry. Przebraliśmy się na trasie bo już ciepełko wychodziło..jedziemy, jedziemy i GPS pokazał promik na Maszewo. Najpierw śliwki i jest....byliśmy tutaj kiedyś..Uratowani...
Jest i promik do Maszewa..




Tutaj dotarliśmy do Odry pozostawiając Nysę po lewej stronie. Poczekaliśmy troszeczkę na prom, tłumu nie było. Przy okazji zwiedziliśmy sobie wioskę po przeprawie oraz "znajome" Maszewo. Od tego czasu Odra była po lewej. Najpierw u Banana w Rąpinie uczciliśmy 300 km na trasie. W Kłopocie tam w bocianiej wiosce zaczynał się szlak do Górzycy, potem wizyta w Cybince, ale cmentarz był zamknięty. Szlak do Słubic wydał może się nam bardziej klimatyczny i idealny na rowerowe wyprawy...może tylko nawierzchnia bardziej wyboista. Jeszcze tylko wizyta w Uradzie, w Świecku na Święcie Ziemniaka, wszak wykopki jeszcze były. Za Świeckiem minęliśmy pod spodem autostradę i wjechaliśmy do Słubic.








no i po limicie zdjęć...zapraszam na fejsa na Goleniowską Masę Krytyczną...
W Słubicach jak zwykle wizyta BMC w Biedronce potem most i dostaliśmy się do Frankfurtu nad Odrą i znowu jesteśmy na Oder-Neisse.
Po drodze Lebus, fajna traska wałami. A to na dole, a to na górze... ładne rozlewiska. W końcu dotarliśmy do Kostrzyna i gdzie był peleton....jak zwykle pod Biedronką. Stamtąd, po zakupach ogniskowych dotarliśmy na miejscówkę noclegową. Tu organizatorzy poszli po kosztach i uraczyli nas kempingowymi warunkami...z długą kolejką do kąpieli i kilkunastosobowymi pokojami. Z drinkowaniem nie przesadzałem bo łóżko było piętrowe. Kiedy w końcu udało się przebrać rozpoczęła się trzecia czy czwarta seria spotkań integracyjnych i opowieści rowerowych. Oraz otwarte zostało okienko transferowe rowerzystów chcących przejść do Legionów Ulicy..
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 140.50km
- Teren 140.50km
- Czas 08:32
- VAVG 16.46km/h
- VMAX 39.20km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 6539kcal
- Podjazdy 340m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Nysa-Odra by SKR GRYFUS-Etap II
Piątek, 11 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 3
W drugim dniu do przejazdu był zaplanowany stosunkowo długi odcinek ze Zgorzelca do Gubina, około 140 km. Rano pakowanko, śniadanie w lokalu obok, krótka wizyta w znanym i lubianym sklepie.

Po zakupach w Zgorzelcu wróciliśmy do Gorlitz na wizytę w starym mieście. Trochę ekstremy na śliskim bruku, gdyż zaczęło mżyć.







I teraz kierunek Bad Muskau. Po minięciu Gorlitz zaczęło się trochę przejaśniać. I znowu jakiś postoik na ściągnięcie kurtek, ja akurat nic nie zakładałem i nie zdejmowałem, przecież tylko mżyło.


Po drodze zahaczyliśmy w klimatycznej wiosce troli i innych tam stworów. Dobra miejscówka dla rodzin z małymi dziećmi albo szkolnymi, wcześniej ja się zatrzymałem koło młyna. Ta wioska trochę się ciągnie przez las, po obu stronach ścieżki. Można wziąść namiary, mówią po polsku oprócz wielbłąda.





Jakoś długo w tej wiosce się kręcili, więc wyrwaliśmy naprzód bo w Rothenburg miało być II śniadanie. Przed Rothenburgiem zaczęły się fajne zjazdy i mniej fajne podjazdy. Jako, że byliśmy sami na przodzie to dotarliśmy z ciekawości do wodospadu gdzie miało być pifo.
Przy wodospadzie w Rothenburg nie było nikogo, ale nie daliśmy się oszukać, zresztą zaraz dojechał peleton i część przezorna dołączyła się do II śniadania części A.





Druga część drugiego śniadania odbyła się na rynku w mieście..spożyto wursty od miejscowego rzemieślnika. Objechaliśmy też miasteczko sobie wkoło bocznych ulic.



Po drugim śniadaniu kierunek ....obiad Bad Muskau. Odcinek bardzo ciekawy, wioska gdzie się odbywają mistrzostwa traktorów, słupki powodziowe, fajne podjaździk bez ostrzeżenia, grupki walczyły dzielnie, znowu jakoś byliśmy z przodu i na takim fajnym odbiciu na Polskę czekaliśmy na resztę przed Bad Muskau czyli Mużakowem.








Ten mostek wiedzie do Polski a do Bad Muskau trzeba jechać prosto. Czekając na grupę, na mostu zrobiliśmy eksperyment jak się zachowa stado...czy patrzy na znaki na szlaku.


Stadko w akcji..
Obiadek był w Łęknicy w okolicach klimatycznego targowiska. Tam można kupić wszystko, jak za starych dobrych czasów. Część była na kebabie, część gdzieś na pizzy. Jako, że robiliśmy zakupy płynów to dla nas kebaba nie starczyło dostaliśmy zato kiełbasę i udko w gratisie.



Po prawie godzinnej przerwie zwiedzanko Parku Mużakowskiego wraz z zamkiem. Wydaliśmy 3EUR i wdrapaliśmy się na wieżę widokową. Po podziwianiu widoczków odwiedziliśmy też galerię obrazków oraz grupowo objechaliśmy Park.




Znacie go ?
Za Bad Muskau zobaczyliśmy sobie most w dolinie Nysy, fabrykę kebabów, jakieś tam elektrownie wodną, most na autostradzie.







Przed Forst odbiliśmy na bok na zwiedzanie granicznego miasteczka. Na ryneczku omal się nie wyglebiłem na śliskim bruku w centrum. Opanowałem sytuacje, zdążyłem się wypiąć tylko sakwa wyleciała z bagażnika i jedno ucho się wyrwało, jakoś się udało umocować. Tylko w niedzielę odkryłem na udzie wielkiego siniaka.


Po wizycie w mieście goniliśmy peleton...który miał kraksę... na wałach. Obstawa była, kolarz z Grupy Ciśnij Team się zagapił. Czekali na wóz techniczny. Później z racji serii ich wypadków dostali ksywę Chybotek Team.

Zaczął zapadać zmrok więc lampy zapalone i gonimy, gonimy..10 km przed Gubinem na wałach coś miga przede mną..dochodzimy do kierownika sekcji Rower Inny, który oświetla drogę drugiemu rowerzyście bo mu lampki padły. Tempo spada bo Prezes nic nie wspominał o nocnym rajdzie na orientację i jechaliśmy bez oświetlenia na głowie...a na znaki trzeba uważać...Mamy za to Czesia z Osmandem, który prowadzi.



Pancernik w nocnej iluminacji.

Na moście wbicie adresu noclegu i Po 21 dojechaliśmy do noclegowni...a tam impreza w rozsypce...z racji wypadku. Wóz techniczny z sakwami i rannymi w Krośnie w szpitalu. Info z trasy będzie żył...Więc co robić .. jak żyć.

.Między 22 a 0:00 spacerek ..po Gubinie, wybitnie przepłacony na Shell-u...prowiant na wieczór można było nabyć w Tesco stojącym 100 metrów dalej...nikt z czwórki nas go nie zauważył..tacy byli spragnieni. W końcu nadjechały sakwy...kąpiel..przebranko

i poszło nas 15 w miasto, w tym jedna Pani do VIPa....2 godziny w VIPie, takim techno łupu...nie pozwalało nawet zebrać myśli...potęga basów...strobo...nie pozwala na nic...nie te klimaty., piwo samo latało po blatach. GIMBAZA na parkiecie plus dresy i szpile...Koło godziny 3 część szczęśliwie wróciła, inni zaraz po godzinie..bójek z FALUBAZEM nie udało się wywołać.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 114.50km
- Teren 114.50km
- Czas 06:58
- VAVG 16.44km/h
- VMAX 52.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 5327kcal
- Podjazdy 625m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Nysa-Odra by SKR GRYFUS Etap I
Czwartek, 10 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 2
Etap I - odcinek Nowa Wieś nad Nysą - Zgorzelec. Na miejsce startu przyjechaliśmy z lekkim opóźnieniem. Wypakowaliśmy rowery z przyczepy, z sakw zabraliśmy rzeczy potrzebne na przejazd i piechotką z przystanku podeszliśmy do źródła, które jest uważane za początek Nysy Łużyckiej.



Po sesji zdjęciowej wróciliśmy po rowerki i wyruszyliśmy na szlak. Szlak zaczął się ostrym podjazdem pod górę i tak naprawdę tutaj zostaliśmy już sami. Ja i dwie dziewczyny zostaliśmy sami bo organizatorom nie chciało się poczekać na skrzyżowaniu. A jak nikogo nie ma to trzeba jechać prosto...stara zasada rajdowców. Więc poleciliśmy prosto ... prosto pod góry... Najpierw podjechaliśmy potem zjazd. Jakoś się obczaiłem, że nie tędy droga. Ale mieliśmy wgrany ślad GPX i w końcu odpaliśmy Osmanda, który kazał zawracać do Jablonca.

Po 10 km dziewczyny zadzwoniły też do szefostwa, bo nie wiedzą gdzie są, kazali im czekać. Na podjeździe za Huf dziewczyny zostały, po drodze minęliśmy wracającego Prezesa po zagubione owieczki. Za to że nie chcieli czekać mieli 2x górkę do zrobienia extra.

My już sobie damy radę. Zaczęliśmy jeszcze raz...zostawiając dziewczyny z obstawą, która miała najechać a my nie chcieliśmy czekać. Więc wróciliśmy do źródeł Nysy i przez Jablonec, Liberec, Hradek - kierowaliśmy się do Zittau. Ten odcinek chcieliśmy pokonać sobie samotnie mając na uwadze turystyczne poruszanie się po Czeskich Izerach.


W Jabloncu trochę się pokręciliśmy wkoło zbiornika wodnego,



Z Jablonca na Liberec najpierw klimatycznie, później przerzuciliśmy się na jakąś szybszą drogę i tak dotarliśmy do Liberca. W Libercu postój, mały posiłek z kebabem i gołębiami. Krótkie pokręcenie się po mieście w celu odnalezienia śladu albo szlaku na Hradek. Znaków zakazu dla rowerów jakoś nie widzieliśmy.







Od Liberca do Hradka znowu byliśmy na ładnym szlaku rowerowym. Wróciliśmy nad Nysę i podziwialiśmy jej ładne widoczki i mostki.





W Hradku trochę się pokręciliśmy ale nie wjeżdżaliśmy głęboko, żeby nie gonić peletonu Gryfusa.


Dojechaliśmy więc tak sobie do granicy CZ/D czyli już do niemieckiej części szlaku. Od razu widać niemiecki porządek, strzałki, tabliczki, oznaczenia słowem miodzio. Będziemy żyć. Czesi mają też system szlaków rowerowych ale nie widać jakieś spójności w ich numeracji czyli czeski film. Po Czechach jechaliśmy 3038, 3037, 14, 20 ...



Po drodze do Zittau zrobiliśmy sobie sesje na Trójstyku z widokiem na zostawione w tyle Góry Izerskie. Czyli teraz jesteśmy chyba już na Łużycach.


W Zittau czyli Żytawie telefon do grupy gdzie są...jak się okazało byliśmy przed peletonem, który zaczął się właśnie posilać się w Hradku..To my też szybko na polskiej stacji, która była zaraz na moście no bo będziemy też mieli czas na wycieczkę po Zittau...Na moście zdążyliśmy też zobaczyć ile tu było wody w 2010 r.




W Zittau dotarliśmy na Stare Miasto robiąc sobie szybko wycieczkę rowerową.



Wreszcie albo w końcu dopadliśmy maruderów Gryfusowych łatających dętkę na wylocie do Gorlitz.Odcinek Zittau - Zgorzelec już w prawie wspólnie.



Po drodze był jeszcze jeden dłuższy postój na lody i izochmiele w Henrystal czy jakoś tak.



Oraz miało być piwo klasztorne ale już było zamknięte.


Przed Gorlitz peleton się jakoś podzielił i w grupkach koło godziny 9 dotarliśmy na metę I Etapu - do Zgorzelca do Domu Turysty.




Po rozlokowaniu się, kąpieli poszliśmy do przy hostelowej restauracji na kolację i izochmiele. Część dzielnie integrowała się później po pokojach do godziny 1:00, reszta już zalegała po pokojach. Dane dnia: 114 km, czas jazdy około 7 godzin, czas z rowerem 12 godzin.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 6.00km
- Teren 6.00km
- Czas 00:30
- VAVG 12.00km/h
- VMAX 22.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 200kcal
- Podjazdy 5m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Odra-Nysa by SKR GRYFUS prolog
Środa, 9 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 1
Załapaliśmy się na 4 dniową wyprawę rowerową przez 3 kraje wzdłuż Nysy i Odry. W wyprawie uczestniczyło 30 rowerzystów ze Szczecina, Goleniowa, Stargardu, Polic reprezentujących różne kluby rowerowe. Zbiórka zaplanowana była w Szczecinie, skąd autokarkiem z przyczepą po godzinie 23 wyruszyliśmy do żródeł Nysy Łużyckiej, do miejscowości Nowa Wieś w czeskich Górach Izerskich. Podróż przebiegła w sposób "typowy" i część hałasowa była gdzieś do godziny 2 w nocy. Koło godziny 9 rano czyli z planowym opóźnieniem mogliśmy się wypakować na miejscu startu. W prologu zrobiliśmy tylko 6 km w drodze na pomiędzy dworcami.









Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 52.00km
- Teren 52.00km
- Czas 02:43
- VAVG 19.14km/h
- VMAX 36.20km/h
- Temperatura 16.0°C
- Kalorie 2417kcal
- Podjazdy 247m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Sezon keszowy 2015/2016 naczęty..
Niedziela, 6 września 2015 · dodano: 06.09.2015 | Komentarze 2
Maratony się kończą więc zostają rajdy w towarzystwie albo samotne keszowanie. Namnożyło się trochę skrzynek w okolicy. W sobotę zrobiliśmy ambitną listę 10 keszy do podjęcia. Krępsko - 2 szt., Stepnica - 2 szt., Kopice - 2 szt. i Czarnocin - 4 szt. Pogoda w niedziele miała pozwolić na start koło 10:00, jednak jak się okazało padać przestało koło 12:00.Ubraliśmy się jesienno, w piwnicy rowerek dostał też z powrotem błotniki (uzbrajamy powoli na rajd Nysa-Odra i w drogę. Asfalcikiem do Modrzewia skręt na Łaniewo i jesteśmy już koło szkoły w Krępsku.

Dróżkę przez Łaniewo coś poszerzają.
Pierwszy kesz Stara Szkółka Leśna, zdjęty na szybkiego. Koordy dobre więc wpisik i do następnego.

Schowany był w szczelinie leżącego pnia. Drugi to Stary Cmentarz... niby... bo śladów jakoś nie widać. W dziupli spróchniałej się skryła keszyna więc zrobiliśmy co trzeba.


Następnie kierunek Stepnica...a na asfalcie wieje...przynajmniej do Kątów dmuchało w gębę i prędkość maława się zrobiła. Po sezonie chyba bo ruch aut znikomy. Od Kątów już lepiej, 30 było. Najpierw skierowaliśmy się w stronę Tawerny z tyłu hałasującej przy niedzieli IKEŁA Industry... rąbią polskie drzewa, aż huczało.



W porcie coś tam stawiają i rozbudowują, a my do Tawerny bo przy furtce skrył się mikrus magnetyczny. Zdjęty został mimo tłumu kręcących się mugoli z okazji jakiś poprawin czy innej imprezy. Na przystani porobiliśmy sesję zdjęciową zmęczonemu ptactwu, które przy takiej pogodzie nie miało ochoty fruwać.



Z bagażnika łopatka wystaje, gdyby keszyk był gdzieś zakopany.

Po sesji pojechaliśmy do miejscowej Biedry...oczywiście po jakiś izochmiel coby uczcić dotychczasowe sukcesy i pojechaliśmy po następnego kesza gdzieś w okolicach ulicy Młynarskiej. Kesz pod nazwą Robota Bobra okazał się niespodziewanie trudny. Najpierw wjechaliśmy nie po tej stronie kanału gdzie stoją przycumowane łódeczki. Znaeźliśmy nawet naszą łajbę, którą płynęliśmy sobie do Trzebieży. Pamiętacie Rubina..Na końcu jest jakaś tajna marina bo po zamykana.. a za płotem samolocik..i basenik.




W końcu się zorientowaliśmy, że keszyk jest po drugiej stronie kanału. Jednak dopadł nas w końcu deszczyk więc schowaliśmy się pod daszkiem jakiejś opuszczonej mariny w oczekiwaniu spożywając małe co nie co..

W końcu przestało padać to jedziemy z drugiej strony kahttp://www.bikestats.pl/posts/postedit/1379574nału...i tak do jechaliśmy do jego końca... a do kesza dalej GPS pokazywał 200 metrów.. Tak krążymy, krążymy szukając skrótu i dupa...W końcu rowerek za wał i w mokrym lesie przedzieranko w buszu i jeżynach..trochę jak w klimatach amazońskich. W końcu wyłonił się cel na końcu cypla...czyli drzewo z podpowiedzi czyli tzw. spojlera.
Tutaj zaczynało się obmacywanie spróchniałych pni..włażenie na górkę, spotkanie z hubą .. bobra nie było..Tak kręciliśmy się w kółko jakieś 30 minut cały czas patrząc na współrzędne. Przeczeszaliśmy ze trzy drzewa, zaglądaliśmy wszędzie i ni ślada. Już mieliśmy się poddać ale ostatkiem woli .... jest ...skitrany gdzieś pod próchnem....ja Cię...Jeden z trudniejszych keszy...chwała ..








No i gdzie on jest.....

40 minut na szukanie kesza u cela jak mawiał Czesio to dużo, a czekała nas jeszcze droga powrotna przez dżunglę...mokry las.. mokre krzaki i ciuch z butami też już mokre..


Jeszcze tylko mała kręcioła z odnalezieniem w chaszczach rowerka i wydostaliśmy się z powrotem do cywilizacji ..czyli kanału ... prawie jak w Holandii...


Na czwartym keszu zmarudziliśmy ponad dobrą godzinę oraz oczekiwanie w deszczu zaważyły, że reszta keszy musi poczekać do innej razy. Czyli jest już plan na następny rajdzik...Ze Stepnicy wróciliśmy więc inną drogą...pojechaliśmy sobie śladem po starej kolejce, aż do Widzeńska...tutaj na asfalcik i przez Miękowo do domu..zdążyć przed naciągającymi opadami...stanu grzybów nie sprawdzaliśmy...chyba za wcześnie.


Jak ktoś szuka tras na sezon jesienno-zimowy to niech się pobawi w keszera na opencaching.pl lub geocaching.com. A my już w najbliższą środę startujemy na najdłuższy trip życia... ma pęknąć 600 km w 4 dni.. Odra-Nysa z Czech do Świnoujścia...w końcu urlopik będzie...
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 159.00km
- Teren 159.00km
- Czas 06:24
- VAVG 24.84km/h
- VMAX 43.40km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 8035kcal
- Podjazdy 545m
- Sprzęt Author A4404 Force Edition
- Aktywność Jazda na rowerze
Tajny Rajd nad morze...
Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 2
Tak wyszło...sorry, że bez fanfar i rozgłosu dla reszty chętnych...ale parę osób się spykło w sobotę coby przejechać się nad morze..póki ciepło jeszcze. My pożegnaliśmy wyjeżdżającą grupkę koło godziny 9:00 spod Biedronki, zrobiliśmy co tam w domu było i po godz. 10:00 byliśmy już w grupie pościgowej. Spotkanie miało być w Wolinie..więc w te pędy puściliśmy się S3 testując świeżo złożoną szosówkę...idzie przecinak. Gdyby nie szutry przed Wolinem koło Ostromic i Troszyna, pękłaby średnia 32 km/h.


Ale i tak w Wolinie byliśmy przed grupą zwiedzającą Stepnicę i wiatraki pod Wolinem (podobna czadowa sesja wyszła). Spod Biedronki w Wolinie wystartowała nas już czwórka. Złapał nas zaraz za Wolinem lekki deszczyk, ale po krótkiej naradzie pomknęlim do Międzywodzia.


Ruch samochodów był trochę większy, ale my twardo nie daliśmy się zepchać na brukowe ścieżki. W Międzywodziu lekka rybka prosto z duńskiego kutra, plaża i deptak i my są w Dziwnowie.

Tam załapaliśmy się na mistrzostwa świata jakiś małych łódeczek (klasa Optymist, czy jakoś tak).

Potem Kamień Pomorski małe lody w Kamieniu i gleba autora na Authorze na zjeździe na plaży w Golczewie foty brak, ran nie stwierdzono. Wcześniej wizyta ze ścieżki w Jurrasic Park..


Później jeszcze Czarnogłowy z pobytem nad jeziorkiem i przez Łożnicę i Niewiadowo powrót do domu.

Mleko jak wiadomo ma najszybszy transport bo inaczej się zsiada..

Tylko na Orlenie pożegnaliśmy tylko jednego szaleńca który wracał na Majowe i cwaniak będzie miał 2 z przodu. Tak więc zrobiliśmy te swoje marne 150 km w czasie przyzwoitym. Zalecenia są takie, że część ekipy się jednak marnuje i ma wskazane wystąpić na Maratonach szosowych.

Sumując szosa jest królową...160 km zleciało jak z bicza strzelił... Author A4404 ver. Blue Force wchodzi do gry...

Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 32.70km
- Teren 32.70km
- Czas 02:13
- VAVG 14.75km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1524kcal
- Podjazdy 185m
- Sprzęt GIANT CROSS K1
- Aktywność Jazda na rowerze
Rodzinnie w Calpe de Lupie..
Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 0
Żona zadecydowała..wszyscy po obiedzie jedziemy gdzieś... Padło na Lubczynę..ale nie po obiedzie, tylko przed. Najpierw wysłali mnie do piwnicy abym rowery im przygotował. Musiałem zmienić dętkę córce, synowi napompować, żonie napompować i nasmarować.. tylko mój rumak nie wymagał niczego. Rodzina zbierała się wyjątkowo długo, jak to z Paniami bywa...Staliśmy jak cepy z synem z godzinę chyba.. nawet kółka zacząłem kręcić wkoło bloku albo włączałem zalegatora na ławce...ile można czekać..
W końcu jakoś się zebrali i wreszcie wyruszyliśmy w stronę Lubczyny.

Najpierw ścieżką a od GPP asfaltem. Wlekli się nie miłosiernie...ledwo 14 km/h, córka coś opóźniała. Dopiero przed Lubczyną ożywiła się i zaczęła coś kręcić.

Na plaży w Lubczynie tłumów już nie było, ale wykąpać się jeszcze było można. Zostawiliśmy rowery w cieniu pod drzewami, młodzież podarła na lody, a my na zmianę brodziliśmy w wodzie. Był jeszcze pomysł na rowerki wodne, ale coś nie można było znaleźć wachtowego. Był za to jakiś event firmowy...robili różne zawody.



Pokręciliśmy się trochę po plaży z godzinę i wróciliśmy bokiem przez Borzysławiec i Komarowo śladem jakubowym.

Na powrocie jakoś reszta nie miała już sił, więc posterowała prosto, a ja skierowałem się na nowy most na Inie na wysokości Domastryjewa. Melduję, że można przejachać, chociaż przed mostem i za nie ma jeszcze asfaltu i roboty trwają. Jakoś się przemyciłem pomiędzy zasiekami na drugą stronę.






Po wydostaniu się na asfalt skierowałem się do miasta próbując ratować marną średnią. Chciałem podjechać na stadion, ale Ina właśnie kończyła IV ligowe zmagania. Ze stadionu pojechałem na Planty obejrzeć artystyczne występy z okazji X lecia miejscowej orkiestry dętej. Akurat występ miała orkiestra z Płot.


W końcu zawinąłem się do domu...obowiązek rodzinny spełniony. Jutro czas na coś poważniejszego i mniej męczącego.
Wystąpili: Adam (l. 48), Jolanta-Genowefa (l.42), Weronika (l.21), Kajetan (l.18) oraz Giant Cross K1, Fischer AluTrekking, Giant Traveller, MBK Concorde..
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 37.00km
- Teren 37.00km
- Czas 02:38
- VAVG 14.05km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1054kcal
- Podjazdy 120m
- Sprzęt SCOTT Adventure
- Aktywność Jazda na rowerze
Rodzinnie nad morzem...
Niedziela, 9 sierpnia 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 2
Raz do roku tą miejscówkę trzeba zaliczyć i to obowiązkowo z kąpielą. Znacie ścieżkę rowerową Pogorzelica - Mrzeżyno ? z punktem widokowym i z zejściem na plaże ? Polecam na rodzinne letnie wypady. Ramo przygotowałem dwa rowerki, dla siebie i żony i w leniwym tempie gdzieś koło pierwszej wyjechaliśmy samochodem przez Płoty do Pogorzelicy zostawiając po drodze żony siostrzenicę.Auto zaparkowałem gdzieś w zaułkach Pogorzelicy i pojechaliśmy na jakiś obiadek. W drodze na obiad małżonka jako znana postać spotkała swoich uczniów wraz z rodzicami.

Żona konwersowała a ja poszedłem troszkę dalej zamówić mirunę i fryty, ale miruny tym razem nie było. Po konsultacjach padło na dorsza. Porcje były słuszne bo powyżej 250 g. Cena też słuszna, jako izotonik służył tym razem "miejscowy" wyrób z nadmorskiego browaru Witnica !.


Miejscówka jest nam bardzo znana, gdyż bawiąc kolarsko zawsze się do niej kierujemy.

Po posiłku w końcu skierowaliśmy się na właściwe tory, czyli do wyjazdu z Pogorzelicy, skręcając przy stacji kolejowej w ulicę Leśną. Początkowo są to płyty betonowe, ale potem zaraz ścieżka odbija w prawo w las i lecimy lekkim szuterkiem. Jedzie się dobrze, droga równa. Co chwilę mijaliśmy rowerzystów. Widać ścieżka uczęszczana.



Potem ścieżka znowu wiedzie płytami, a przed punktem widokowym przechodzi w bruk. Na bruku w lewo, trzeba się cofnąć jakieś 200 metrów i w prawo, dojeżdżamy do celu dzisiejszego eventu. Punkt ten jest jakieś 8 km od wjazdu do lasu. Trzeba przyznać, że tyle rowerów, a jestem tam od czterech lat jeszcze nie widziałem. Na górze jest też miejsce postojowe.




W takim tłumie można się w końcu wykąpać. Ja byłem spragniony pierwszej morskiej kąpieli w tym roku i od razu posterowałem do wody, a żona nieśmiało brodziła. Fale nawet były i pływało się piknie. Po kąpieli trochę się poleżało, obserwując jak dwójka plażowiczów szuka w piachu klucza od pokoju... nie pomogłem...
Koło już godziny 18 wydostaliśmy się z powrotem na ścieżkę, najpierw trochę bruku potem litościwie znowu szuter do Mrzeżyna. Do samego Mrzezyna od punktu postojowego wiedzie już kostka brukowa i za mostkiem jest już Port Rybacki z promenadą i bandą turystów.




W Mrzeżynie miały być lody, ale skończyło się na sesji zaślubin z morzem, pierogach i pomidorowej, gdzieś na głównej ulicy.



Czas było wracać. Powrót tą samą drogą zajął nam w lekkim tempie spacerowym z dobrą godzinę.



Od Pogorzelicy wbiliśmy się ścieżkę rowerową wzdłuż torów i wylądowaliśmy w Niechorzu, gdzie zwrócilismy do Pogorzelicy do auta. Zapakowałem rowerki na auto i wróciliśmy do Niechorza na lody i gofra plus kawę do chrześnicy ciężko pracującej w lodziarni całe wakacje.

Jak się okazało chciała się ona zabrać do Płot z chłopakiem po zamknięciu lokalu, więc jako dobry wujek poczekaliśmy do 22 i wróciliśmy do Płot. Do domu udało się wrócić przed 24 , korków już nie było, było za to mnóstwo gabarytów, które co chwila nas zganiały na pobocze.
Kategoria Rajdy rowerowe
- DST 156.00km
- Teren 156.00km
- Czas 09:17
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 30.0°C
- Kalorie 5685kcal
- Podjazdy 254m
- Sprzęt SCOTT Adventure
- Aktywność Jazda na rowerze
Expedition Fiszbuła
Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 3
O takim rajdzie rowerowym myśleliśmy od dawna. Spod Urzędu Gminy zaraz po godzinie 8:00 w niedzielny poranek wyruszyła grupa 10 rowerzystów w kierunku Stepnicy, gdzie mieliśmy umówioną przeprawę na drugi brzeg tzw. Roztoki Odrzańskiej czyli przedsionka Zalewu Szczecińskiego.
Po drodze dołączyło do nas 2 rowerzystów ze Szczecina. Na nabrzeżu za amfiteatrem czekały już na nas przybiernowskie rącze rowerzystki.


W sumie na dwie łódki zaokrętowało się nas 15 osób wraz z rowerami. Po około godzinnej podróży gdzie delektowaliśmy się widoczkami dopłynęliśmy do rybackiej przystani w Trzebieży.





Zaraz po desancie skierowalismy się do Nowego Warpna przez brukowe Brzózki. W Nowym Warpnie po zwiedzeniu promenady wylądowalismy na porannej kawie i nie tylko w knajpce przy miejskiej plaży. Część zdążyła zażyć kąpieli.




Potem skierowalismy się na mostek graniczny na Rytce. Do mostku wiedzie fantastyczna ścieżka rowerowa. Na granicy pamiątkowe foty i jesteśmy już w Niemczech.


W Rieth fiszbuły nie było, była za to wieża widokowa na Zatokę Nowowarpieńską. Przez Warsin dotarliśmy do Altwarp czyli Starego Warpna. Tutaj znaleźliśmy lokalik z ale fiszbuły nie było. Jednak po chwili miła pani chyba Polka, ulitowała się nad nami i fiszbuły się cudownie znalazły.




Po krótkiej odsapce skierowaliśmy się do Uckermunde, gdzie na ryneczku były lody i szejki, ale obsługa była jakaś lekko zamulona. Potem znaleźliśmy sławną ławeczkę, a na kanale odnaleźliśmy łódkę, które również serwowała fiszbuły.



W planie mieliśmy jeszcze zobaczyć plażę miejską ale czekała nas jeszcze długa droga powrotna do Szczecina.




Wracaliśmy asfaltami przez Eggesin i Ahlbeck do Dobieszczyna. Nie mielismy już szans na pociąg koło godziny 20:00. Więc część zawezwała posiłki samochodowe aby je zabrać z granicy. 12 osób twardo jednak pruło dalej gdzie zatrzymaliśmy się jeszcze na postój w Tanowie.

Przygotowani już bylismy jeszcze na rowerowy powrót do Goleniowa, ale podczas realizacji transferu tramwajem z Głebokiego internety podpowiedziały nam, że mam ostatnią szansę o godz 21:16. Równo o 21:00 pojechaliśmy na Dworzec z Bramy Portowej gdzie sprawnie udało się kupić 8 biletów i zapakować do pociągu na Kołobrzeg. Jak się okazało wielkim problemem dla PKP a zwłaszcza panów konduktorów jest przewiezienie 8 rowerów w sezonie. Musieliśmy się z rowerami porozkładać po całym składzie, dodatkowo pociąg kwitł jeszcze dobre 30 minut czekając na zapóźnione pociągi. W końcu koło 22:udało się dotrzeć na metę czyli pod Urząd.

Sumując cały ten UltraRajdzik, bo nie którym pękło 200 km, a reszta miała gdzieś po 155/160 km i przy pieknej pogodzie cele zostały osiągnięte czyli Fiszbuły namierzone. Tylko nie planowaliśmy aż tylu kilometrów.
Kategoria Rajdy rowerowe