Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi coolertrans z miasteczka Goleniów. Mam przejechane 27846.17 kilometrów w tym 26428.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 16.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy coolertrans.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 164.40km
  • Teren 164.40km
  • Czas 10:52
  • VAVG 15.13km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 14567kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt SCOTT Adventure
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hydrobike 164

Piątek, 17 czerwca 2016 · dodano: 20.06.2016 | Komentarze 2

Maraton Ultrabike 147 przeszedł do historii wyczynów rowerowych. Trasa maratonu była przejechana za dnia w poprzednich miesiącach na raty do Brojc. 30 kwietnia udało się jeszcze ją przejechać całą  nocą w ramach testów w 9 osobowym gronie. Więc niespodzianek być nie mogło. Ale po obfitych dwudniowych deszczach czego można było się spodziewać...tylko pól ryżowych dlatego zmiana nazwy na Hydrobike.
Najpierw udaliśmy się w piątkę z Goleniowa do Szczecina pociągiem. W Szczecinie na Wałach Chrobrego, tam gdzie był start zjawiliśmy się koło 20:00. Odebraliśmy pakiety, przyczepiliśmy numerki, oddaliśmy rzeczy na przepak. Część Drużyny Pierścienia udała się na do Rotundy na jakieś tam izotony. Ja ostałem przy małym 0,3 l i kręciłem się na starcie spotykając znajomych. Jeszcze przed startem napotkaliśmy Prezesa Gryfusa, który nam focie pstryknął. Na dodatek w połowie drogi na Wały się zoorientowałem, że kask się ostał w pociągu. Cóż począć...Pojechaliśmy w pancernej bandance.






Parę minut przed startem zgromadziliśmy się w celu wysłuchania komunikatów. Staliśmy gdzieś sobie w połowie stawki i równo o 21:00 poszli na trasę. Start na Wałach prawie honorowy, ostrożnie po bruczku na dół i na Trasę Zamkową. Grupa miała jechać ścieżką, ale ktoś tam się rozpędził i cała wataha jechała prawym pasem. Po chwili jednak pojawiła się Policja, która koło Shella zgoniła wszystkich na ścieżkę. Z racji, że Most Cłowy został zamknięty dla wszystkich wymyślono sposobik na objazd do Dąbia. Na Gdańskiej pod wiaduktem przerzuciliśmy się na lewo i w okolicach ks. Anny po schodkach w dół, przecinka i po schodkach do góry na Most Pionierów. Tutaj nastąpiły pierwsze przetasowania, jechaliśmy z bratem w połowie stawki, grupka nasza była lekko z tyłu, myślimy dociągną. Po zejściu a zasadniczo zjeździe na Eskadrową wyjechaliśmy na Przestrzenną w Dąbiu, gdzie ustawiłem się za dwiema paniami z Gryfusa. Koło Gierczak je zostawiłem bo brat wyrywał do przodu. Myślę sobie, że nie ładnie, lekke zwalniałem czekając na resztę, ale coś się opóźniali. W Dąbiu zamiast brukowaną Pucką chodnikiem, kawałek Tczewską i w Słupską do lasu na małego singletracka. Tutaj jeszcze jechałem w jakiejś 20 osobowej grupie. Na końcu Goleniowskiej koło Iglotexu były pierwszy PŻ, ale mało kto tam się zatrzymał i wpadliśmy w lasek na wysokości Załomia. Tutaj jeszcze było w miarę. Ale po wypadnięciu na prostą leśną do Wielgowa zaczęło się preludium Hydro...Do wiaduktu kałuże, za wiaduktem jeszcze większe. Tutaj grupa zaczęła się rozciągać i w parach dotarliśmy do Wielgowa. W Wielgowie przed szutrówką jeszcze parę strzałów w postaci 50 metrowych kałuż, ale tutaj ziemia była twarda i niespodziewajek większych  nie było. W końcu udało się wydostać na szutrówkę do Sowna, grupka znowu się zbiła gdzieś do 10 osób, ściemniało więc lampy na 1/2 i jedziemy. Mijamy po drodze pierwszego uszkodzonego znajomka, po przerzutce...urwany wózek...dla niego koniec. W Sownie kawałek asfaltu to dokręcamy do 30 km/h i wpadamy na pierwszy PK na końcu wsi. Część tam wzięła banana czy coś tam, odhaczyła się u sędziów i hajda na koń do drugiego PK.



Jeszcze przed Sownem napotykamy na końcówkę biegaczy, którzy wystartowali o 18:00. Z Sowna na Poczernin asfaltem, z kimś tam jechałem, nie pamiętam nawet z kim tak się przewijali. Od Poczernina polna droga do betonki na Chociwel, a za betonką polny armagedon...odcinek do lasu masakra...odcinek przy lesie masakra..odcinek w lesie masakra...w końcu dotarło się do Dobrosławic. Chwila oddechu na wiejskim asfalcie i kierunek Swojcino, tutaj znośnie bo szutrówka. Za Swojcinem do Darża powtórka z rozrywki. Trawa powyrastała, ciasno się zrobiło i zganialiśmy biegaczy do rowów, skutecznie wybijając z ich tam rytmu pieszego..Taktyka była taka, jechać za kimś i patrzeć w co się wpierdoli...Ale klasa goście się nie wywalali.. W końcu Darż, asfalcik i polną drogą do Maszewa, tutaj troszku lepiej. Z górki jeszcze tylko trzeba uważać bo ostatnio by piach na dole, teraz było bagno. Siłą rozpędu Scott przeszedł, kawałek jumbo, podjazd w Maszewie pod PK i my są po niecałej 1/3 trasy. W Maszewie postanowiliśmy poczekać na swoją grupę, brat właśnie opuszczał PK, nadjechały dziewczyny więc się odhaczyliśmy, do środka nie właziliśmy...czekamy..czekamy...w końcu stwierdziliśmy że podjedziemy na Kagrę na bro, ale stacja zamknięta. Na makaron gdzie mieliśmy zaproszenie od Juju nie chcieliśmy się wracać więc mamy cela ...cela dnia ...gonimy Paulinę i Krystynę ...Gryfusiątka..





Po wyjeździe z Maszewa, zaraz za jeziorkiem skręt w prawo na polne i leśne drogi. Do wysokości Jarosławek wbrew pozorom tylko małe zbiorniczki...od krzyżówki już gorzej..do Redła ..las zalany...tutaj już jechaliśmy solo...jakieś światła majaczyły z przodu, ale jak się okazało byli to biegacze...rowerzyści się już skutecznie porozciągali. W końcu jakoś, Redło....szutrówka do Nowych Wyszomierek znośnie...ale za Nowymi Wyszomierkami do Wyszomierza powtórka bagien i szuwarów. Wyszomierz trochę asfaltu, ale za torami skręt w prawo do lasu na Gardną....Na górce w lesie...pierwsza gleba...tylne koło ślizga się na glinianym wzniesieniu kałużycha, przód gdzieś tam w drugą i fajt na lewo ....na trawkę...podwójny tulup zaliczony. Nikt nie widział...podnieśliśmy pojazd, nic się nie stało, nic się nie stało..Wreszcie Gardna, objazd jeziora w Nowogardzie, Wojska Polskiego i jakaś tam młoda policja kieruje na PK Nowogard w Domu Kultury. Tutaj postanowiono zjeść bułkę , napić się kawy, zdeczko odpocząć bo właśnie brat a za nim dziewczyny zaraz odjeżdżali...nic to ...dogonimy. Koło godziny 2:00 opuszczamy Nowogard...





W Nowogardzie próbowaliśmy opłukać wodą z butli pojazd z błota, ale coś słabo. Więc jedziemy dalej. Za Nowogardem do Lestkowa na polnej drodze znowu slalom albo i nie, wszystko zależy od wielkości kałuż...małe omijamu, przez duże przejeżdżamy, ochraniacze dają radę...buty suche.. Za Lestkowem do Orzesza, Sajgon, Liban i Bejrut plus zwalone drzewo na trasie. W Orzeszu troszkę asfaltu i w prawo w polną na Boguszyce...powtórka ....woda..woda...Od Boguszyc kawałek polnej, trochę błota i ślisko na jumbach i skręt na Potuliniec. Pod Potulińcem dochodzimy jednego znajomka i wio przez Potuliniec. Wiejski asfalt i polną drogą koło torów do Płot. Na jednym ze zjazdów gleba nr 2 na Goloba...tylnie koło w poślizg..hamulec przedni nie reaguje...właśnie się skończył i leżymy...Chwila zastanowienia...nic się nie stało, nic się nie stało, kuferek tylko się przekrzywił...kolo się pyta czy żyjemy..Żyjemy, ale co to za życie...powoli odjeżdża, my wstajemy i się otrzepujemy. Zaraz dostajemy piękne odcinki po 100 metrowych kałużach przy torach... po minięciu 56 ...przejazd kolejowy w Płotach. Wpadamy do miasteczka na światłach w lewo lecimy na PK Płoty. Tam już są..brat i gonione dziewczyny. Brat Pauliny miał bro...chory nie odmówi...Odha zyliśmy się i poszliśmy sobie na leczo...Zjedliśmy ciepłą zupkę...obmylismy bidony, uzupełniliśmy carbo i coś tam jeszcze . Brat nie czekał...dziewczyny też...3:58 opuszczamy Płoty.






Jeszcze opłukaliśmy rower i jedziemy dalej. Świtać zaczęło..do Słudwi i dalej asfalt...potem Dobiesław i w las..Tutaj znośnie, odhaczamy się na PK Płoty bis i jesteśmy w Komorowie na pętelce. Tutaj piękny bruczek, ale udało się znaleźć boczkiem jakiś szuterek. Za Komorowem na Gostyń polnym singielkiem, wody jakby trochę mniej..Gostyń i asfalt, przecinamy trojkę i walimy w rodzinne strony żony czyli Badkowo. Do Badkowa asfalt i.....dalej do Wyszoboru najtrudniejszy polny odcinek...błoto, pod górę, błoto, kałuża..i tak ze 4 km...Tutaj przerzutka tylna powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa, wiesza się. W końcu Wyszobór, koło PGR kierunek Natolewice...tutaj spotykamy lidera biegaczy...Za Natolewicamu piękna, wolna od wody szutrówka, bo         z góry...jeszcze trochę wody przed Brojcami i my są na przedostatnim PK Brojce. Tutaj rządziła miejscowa OSP...dziewczyny jescze były...brata już nie było. Wyciągeliśmy trytytki i przywiązaliśmy uwarny koszyk bidony, wypadł przed Brojcami...dowiązliśmy do kuferka, zamki się po rozwalały, opłukaliśmy rowerek i 5:56 odjazd z Brojc.







Za Brojcami do Strzykocina bruczek, szukamy ścieżki ...Strzykocin - Kinowo znowu gliniaste pole z lekkimi górkami..trochę wody. W końcu zaczyna być z górki, bo asfalt. Rower za to idzie coraz słabiej...łańcuch dostał i skrzypi...dajemy radę pod lekką górkę w Mechowie ...pod większą w Morowie. Zaczynamy się rozglądać gdzie moje uciekinierki...były długie proste...ale coś ich nie widać. Dojeżdżamy do Byszewa, tutaj się meldujemy, do środka nie wchodzimy....gonimy ucieczkę.





Od Byszewa to jakby w innym świecie byliśmy..asfalt na Niemierze, podkręcamy tempo...dziewczyn nie widać..Błotnica nie widać..Przećmino gaz się przydał...dwa pieski dolatują z boku, ale mamy coś na nie, dwa psiki i po zamiatane. Jeszcze koło Przećmina odparcie ataku na szutrówce jadącego za mną kolarza..Korzystno...przedmieścia Kołobrzegu...gdzie one są...rogatki Kołobrzegu...gdzie one są...Kołobrzeg....nie ma ....w końcu meta koła hali Milenium, wjazd na metę tuż przed godziną osmą, ich nie ma ...przegrałem znowu z laskami...Czas 10:53, 42 miejsce...brat 30 miejsce coś 20 minut wcześniej...ale ile dziewczyny bo ich nie ma...Dali medal...od razu do kija z bro i powoli odtajamy....





Tak się kręcimy, ogarniamy i co widzimy ...dziewczyny wjeżdżają . One w szoku, ja w większym, udało się....taktyka górą...czekały na mnie w Byszewie, a ja tam nie wszedłem....i 8 minut do przodu...Hurrrrra...

Komandorze, oszukano nas...



Upojony sukcesem powoli zacząłem się przygotować do kąpieli i zmiany stroju. Odszukałem plecak i poszedłem się kąpać...Po kąpieli i nawadnianiu się ...poszliśmy z bratem na obiad/śniadanie. On wciągnął, ja się ociągałem. Wśród pogaduszek zaczynamy myśleć gdzie się podziali turyści....ostatnie komunikaty mówiły, że jeszcze w Brojcach. W końcu dojeżdżają tuż przed 11:00, chwila przed zamknięciem mety. Obrażeni jacyś, ale póżniej im przeszło...eskapadę wybrali albo pomylili z wycieczką, grupowe awarie, czy jak.


Zaraz po 11:30 przystąpiono do ogłoszenia wyników. Pierwsza trójka zlazła z czasem poniżej 8 godzin, ostatnia koło 14. Po ceremonii brat pojechał na pociąg. Ja z resztą do miasta na obiad...pociąg mi koło 15:00 odjechał, bo przez 25 minut babcie i dziadki sanatoryjne kupowały bilety na powrót. Jak właziłem po schodach to pociąg odjechał. Cóż był robić, podjechaliśmy delikatnie nad morze, wcześniej opłukując pojazd...ale do jazdy to on się nie na nadawał. Po 17:24 w końcu opuściliśmy Kołobrzeg i koło 20 bylismy w domu...Pranie do pralki, a my spać...spać...spać...do 10 rano w niedzieli.




Podsumowując: wpisowe 140 PLN, dojazd 40 PLN, obiad dodatkowy 42 PLN, inne bro 12 PLN..Straty: kask, koszyk bidonu, hamulce, lampka tylnia, kuferek, przerzutki , circa 350 PLN. Wrażenia z 11 godzin bezcenne, czyli 50 zł/h...drogo ? ale kto zabroni się upodlić...i zamęczyć. Oznaczenie trasy fantastyczne, system światełek prowadził jak po sznurku, zero korzystania z nawigacji. Karszery by się przydały na PK...reszta organizacji bez zarzutu. Czy za rok pojadę ? nie wiem ,,,,,nie pytajcie...














Kategoria Maratoniki


  • DST 135.20km
  • Teren 135.20km
  • Czas 07:06
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 6269kcal
  • Podjazdy 175m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piknik Militarny w Kluczewie

Sobota, 11 czerwca 2016 · dodano: 12.06.2016 | Komentarze 0

Mieliśmy być na maratonie w Choszcznie, ale oszczędzamy siły na Ultrabike...Mileliśmy być w pracy, ale nas nie chcieli...Więc znaleźliśmy na fejsie rowerowy event Wielgowo Rowerowo z ich wypadem wkoło Miedwia i nie tylko. Nam dwa razy powtarzać nie trzeba. Najpierw eskpada solo do Wielgowa przez Bącznik i Sowno. W Wielgowie na Wiślanej byliśmy koło 10:00. Szefo Roman Cyklista zarządził wyjazd i z powrotem przez Sowno dotarliśmy jakimiś leśnymi piachami pod Zieleniewo. Tam nas przejęła ekipa Stargardu na Rowery, która oprowadziła nas po brzegach jeziora Miedwie. Po krótkich wizytach na przybrzeżnych pomostach udaliśmy się na Militarny Piknik na lotnisku w Kluczewie. Fajna impreza dla ciekawie zakręconych ludzi. Trochę drogo za przejażdżki Rosomakiem czy amfibią. Skorzystaliśmy za to z kuchni polowej. Po imprezie powrocik również solo przez Stargard, Żarnowo, Smogolice, Sowno, Przemocze. Nie wiem jak ale 135 km pękło. Zacni ludzie to i impreza zacna.


Nowa droga ppoż do reklamacji...tłuczeń nie ubity, ciężko się jedzie ..


Po godzinie i dwudziestu minutach przybywamy na Wiślaną w Wielgowie..


Jest i Wielgowska ekipa..


Gdzieś tam pod Zieleniewem ...


Stargard Na Rowery czeka..


Fokarium w Wierzchlądzie..


Pomost w Koszewie..


Taktyka na następne rajdy..


Pod Pralnią w Koszewie..


Gabaryty w Wierzbnie...cała gmina zawalona była..


Podjechalim pod lotnisko..


Kalifatom stop..


Z Mad Maxa ?




Spożyto grochówkę..








Najlepsze Rollllo w mieście..




Próba pod Przemoczem..

Muza w tym klimacie..

ale co tam...Przez Te Gole Stracone....już dzisiaj..jeszcze tylko 3 mecze..nie mogę jeść nie mogę spać, jak do tego doszło...


Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 61.00km
  • Teren 61.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 16.34km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 2850kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piknik Pasji i pierwsza kąpiel.

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0

Mieliśmy być w Berlinie na Sternfarht 2016, a pojechaliśmy do Szczecina pociągiem aby zobaczyć co można pozyskać dla naszego stowarzysznenia, ale o rowerkach bardzo mało było. W Szczecinie wystawiały się różne stowarzyszenia z sektora 3...Najpierw zwiedziliśmy sobie nowy dworzec, potem na Jasne Błonia. Na powrocie zahaczyliśmy o Nadodrzańskie Bulwary z obu stron. Potem dotarliśmy przez Zdroje i Dąbie do Lubczyny, aby zażyć pierwszej kąpieli. Tak wyszło ponad 61 km.





Wystawa broni ..Legionistów..


Coś dla osłody..


No i są nasi przyjaciele z Mordoru..


Może być...Chevaliers , ładnie brzmi...nawiążemy współpracę z Walce z ....


Coś z innej beczki...






W Starej Rzeźni - kociołek po szczecińsku...całkiem całkiem zupka rybna..


Kocięta po szczecińsku...ale bez rowerka ?


On już porównał, os. Słoneczne..


Krówka brejk..


No to będziemy musieli poszukać..






Grało między innymi z Batelcry..
Tutaj Legionistki uległy..





Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 89.50km
  • Teren 89.50km
  • Czas 05:28
  • VAVG 16.37km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 4187kcal
  • Podjazdy 167m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święto Cykliczne - Szczecin 2016

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 2

Legiony Ulicy jak co roku w okolicy czerwca mają misję. W ramach współpracy z Rowerowym Sczecinem prowadzimy w ramach Zlotu Gwiaździstego grupę goleniowskich rowerzystów. Na miejscu startu byliśmy przed godziną 8:30. Na miejscu zjawiła się silna grupa około 25 rowerzystów, Dla grupy zabezpieczającej przejazd mieliśmy koszulki organizatorów, które rozdaliśmy na początku. Tuż po 9:00 wyruszyliśmy w stronę Szczecina, zbierając po drodze do Szczecina Dąbia czekających na trasie rowerzystów. Dwa krótkie postoje, w Rurzycy i w Dąbiu i jako pierwsza grupa meldujemy się w Zdrojach na miejscu zbiórki. Do Zdroi dotarło nas coś około 50 osób. Od Goleniowa do Szczecina Zdroi jechaliśmy bez żadnej eskorty. Goleniowska policja, która niby miała zabezpieczać przejazd, nas olała. Nawet motorka nie podesłali. Zaraz po naszym przyjeździe dotrały liczniejsze grupy ze Stargardu i Gryfina. Koło 11:20 już w pełnej eskorcie wyruszyliśmy na Plac Mickiewicza, gdzie miał się odbyć start Wielkiego Przejazdu Rowerowego. Po krótkiej ceremonii otwarcia przez Zarząd Rowerowego Sczczecina oraz Marszałka województwa zachodniopomorskiegoi po wręczeniu szprychówek ruszyliśmy po godzinie 12:20 na około 15 kilometrowy objazd ulicami Szczecina. My dodatkowo mieliśmy się zadania w postaci zabezpieczania przejazdu na dwóch skrzyżowaniach. Po około dwóch godzinach kawalkada rowerzystów wróciła na Plac Mickiewicza, gdzie odbył się piknik rowerowy, na którym dokonano losowania roweru miejskiego oraz zawody sprinterskie na 100 metrów. My niestety musieliśmy wcześniej opuścić Szczecin. W składzie 3 osobowym wyruszyliśmy na szczecińskie ścieżki rowerowe do Dąbia. Tutaj jeszcze przetestowaliśmy odcinek czerwcowego maratonu do Kołobrzegu. Opuściliśmy grupę koło GPP gdyż mieliśmy obowiązki pracownicze z próbą naprawy oprogramowania maszyny szlifierskiej. Koło 19:00 wróciliśmy do domu po pokonaniu około 90 km.


Nowy nabytek, Legionistki Ulicy w szyku bojowym..


Pod Lidlem w Zdrojach


Kierunek Szczecin ..


Legionistki w natarciu na Trasie Zamkowej..


Troszkę cienia..


Tłumek rusza..


Legionista w akcji..blokada Rayskiego/Wyzwolenia


No i jest Marszałek, któremu przejazd ułatwialiśmy..




A Legionistki machały chusteczkami..


Powrót w tłum..


Na drugim blokowanym przez nas skrzyżowaniu Pan Marszałek gdzieś się już zawieruszył...nie upilnowalim..


Na szczęście są Legionistki..


Dwaj Wielcy Adamy, ten na górze coś tam napisał...


Podobno frekwencja nie powalała...


Tutaj Legioniści w trakcie hejnału...gdzieś na tyłach Dąbia...


Jeszcze po hejnale w Rurzycy...


Tymczasem w pewnej firmie w GPP...

I NA DESER:

Komandor na Salonach - czyli sukces Goleniowskiej Masy Krytycznej "LEGIONY ULICY"


Konkurs na nazwy czterech szlaków rowerowych, które powstaną w zachodniopomorskim został ogłoszony przez Urząd Marszałkowski. Zwycięskie pomysły zostały zaprezentowane podczas sobotniego Święta Cyklicznego. Impreza zaczęła się jednak właśnie od prezentacji zwycięskich pomysłów. Szlak biegnący brzegiem Bałtyku będzie się nazywał "Velo Baltica". Pomysł zgłosił Adam Gulbinowicz-Goleniowska Masa Krytyczna "LEGIONY ULICY". Tym sposobem mamy sakwy na Rugię i tablecik.


Ta na górze...to nasza robota VELO Baltica. Pamiętajcie kto wymyślił...kiedyś ją zrobimy.






Pod kolorek..
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 92.00km
  • Teren 92.00km
  • Czas 04:00
  • VAVG 23.00km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 3214kcal
  • Podjazdy 231m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majowe pracowe i nie tylko

Wtorek, 31 maja 2016 · dodano: 01.07.2016 | Komentarze 0

Żmudne dojazdy do pracy....
Kategoria Treningi


  • DST 95.20km
  • Teren 95.20km
  • Czas 06:14
  • VAVG 15.27km/h
  • VMAX 58.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2091kcal
  • Podjazdy 362m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 03

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 0

Rajdu dzień trzeci. Pozwolono pospać, bo dystans mały przewidziany i śniadanie dopiero koło 8:00. Po śniadaniu ewakuacja z ośrodka Uckerwelle gdzieś koło godziny 10:00. Wjechaliśmy sobie na ospałe centrum Prenzlau, aby skorzystać z uciech wesołego miasteczka. Nas zaintrygował diabelski młyn za całe 4 EUR...









Po wizycie w Lunaparku podjechaliśmy nad jeziorko, troszku się tam pokręciliśmy i wróciliśmy na szlak po prawej stronie jeziora kierując się na Gramzow. Ten odcinek również pokrywa się z objechanym rok wcześniej. Dołącza również szlak Berlin-Usedom. Na szlaku spotkanie z potworem, który zaplątał się w linie telefoniczną.




Do Gramzow szlak się wije przez okoliczne wioski, a to ścieżynką a to normalną drogą...sielankowo. W Gramzow krótki postój w stylu Ice..oraz zwiedzanie ruin kościoła. Do końca szlaku czyli do Gatow zostało jakieś 35 km, więc jedziemy sobie spokojnie. Za Gramzow szlaki się rozdzielają.



Przecięcie z autobahną do Berlina..



Grupa nacisku..



Od Gramzow przez Zichow i Kunow do Gatow szlak już nie jest taki ciekawy i prowadzony na siłę. Są za to górki, dobrze że asfaltowe, ale trafiło się też jumbo przez pola ...takie jak koło Lubczyny.



Na mecie szlaku - koło mostu w Gatow.

Tutaj nastąpiła ceremonia zakończenia oficjalnej części rajdu. Część odbiła już prosto na Szczecin, a my na wały przez Garz i Mescherin do Gryfina, gdzie miał nas odebrać syn z transportem. Jazda po wałach do Garz była jakaś taka nużąca..widoki już znane, rzekłbym nudnie.. Dodatkowo wiał wiatr i powoli nas osłabiał, dobrze, że w Garz mieliśmy się posilić, a zbliżała się już godzina 16:00. W Garz udało się spożyć wursta, telefon do syna aby ojca odebrał koło 18:00 w Gryfinie. Obiadek przywrócił nadwątlone siły, dobito jeszcze energetykiem i toczono się samotnie z tyłu do Gryfina.







Jeszcze przed mostem w Gryfinie dogoniono ostatnią parę, zahaczono o sklep koło promenady i po pożegnaniu ostatnich rajdowiczów Dyrekcja Rajdu oczekiwała na transport. Transport zajechał lekko spóźniony przez korki. Zapakowaliśmy sakwy i rowerki i do domciu. Pod blokiem byłem przed 20...kąpiel...mycie i koło 22 spać bo 4 dzień jest najgorszy...rano do roboty.





Oficjalne wyniki, prędkość max z sakwami na ostatnich zjazdach..




Efekt uboczny..

Reasumując...koszt wyprawy to 250 PLN za dwa noclegi ze śniadaniem w bardzo przyzwoitych warunkach..namiary mamy do FerienPark i Uckerwelle...rabaciki załatwiamy. Dodatkowe koszty to obiadki i inne mecyje za jakieś 25 EUR ...czyli znośnie. Trasa może na 4 dni, ale kto ma tyle wolnego. Pierwsze dwa dni bardziej urozmaicone, ale można było pojechać w odwrotnym kierunku. Ekipa zacna ...awarii nie było, może czasami psycha siadała paniom..ale dawały radę. Rajd nie wykazał jeszcze sił kalifatu...więc jedźmy ...Branderburgia czeka, a my załatwiliśmy na dwa razy 420 km , cały powiat Uckermark (w 2015 Szlakiem Dziedzica północną część, teraz południową...są jeszcze dwa małe krótsze..może kiedyś...




Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 130.40km
  • Teren 130.40km
  • Czas 08:29
  • VAVG 15.37km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 3645kcal
  • Podjazdy 729m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 02

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 1

Rankiem, drugiego dnia pobudka przed 7:00, i na śniadanko. Potem wytoczenie pojazdów, zatroczenie sakw i koło 8:00 pojechaliśmy nad pobliską plażę w stylu Malibu. Małe sesje zdjęciowe na leżakach. Byliśmy już na szlaku i pojechaliśmy na zwiedzanie Templina. Objechaliśmy rynek, Stare Miasto, kawałki murów obronnych. Potem podjechaliśmy nad przystań po rozkoszować się widokami nad jeziorkiem.



Komandor wcześniej zarządził 30 minutowe solowe zwiedzanko. Objechaliśmy sobie mury obronne, zajrzeliśmy do jakiegoś sklepiku w celu nabycia pamiątki.


Pamiątka szybko została napoczęta przez koneserów nalewek ziółkowych. Reszta leniwie siedziała pod kawiarnią.

Płeć piękna wystawia się do słoneczka




Po zwiedzeniu Templin kierunek Lychen, następne miasteczko wśród jezior. Trasa wiodła laskiem, trochę góreczek, jakimiś tam pustawymi landówkami, słowem miodzio.





Przed wjazdem do Lychen, krótki postoik pod Netto, aby zebrać grupkę i uzupełnić bidoniki. Przez Lychen jeździliśmy sobie między jeziorkami, pojechaliśmy na Rynek, i opuściliśmy malownicze miasteczko. Gdzie zaraz dojechaliśmy do rozjazdu szlaków. Mieliśmy zamiar opuścić szlak i poszukać kolejki drezyny przy trasie Tour de Branderburg w stronę Firstenberg.





Skrzyżowanie szlaków, nasz idzie do Feldbergu...my pojechaliśmy na Himmelpfort.

Zaraz przy szlaku wiedzie linia kolejki drezynowej po starej linii kolejowej. Wielka atrakcja dla rodzin, za 60 EUR na 4 osoby na cały dzień. Od rana jedziesz w jedną stronę, po 14 wracasz. Jak się zmęczysz to na bocznicę.



Po oglądnięciu kolejki pojechaliśmy laskiem wzdłuż torów na zwiedzanie Himmelpfort...Tutaj zrobiliśmy nawet przerwy kąpielowe, zwiedzanko, zabawy planszowe w terenie w labiryncie, słowem relaksik pełną gębą.


Szlaków tu zatrzęsienie..




W końcu się udało zebrać ekipę na obiad gdzieś na trasie, ale ustalono że papu będziemy szukać w Feldergu na właściwym szlaku. Pojechaliśmy więc dalej TB do Furstenberg/Havel po drodze napotykając na zmasowane siły pancerne...ale co tam to dla Pancernika, zaraz go obsiedliśmy jak muchy.


Same miasteczko jakoś nie zrobiło na nas wrażenia. Krótka wizyta na przystani, rynku i oczywiście pod Netto.

Niemce też potrafią..




Z miasta puściliśmy się szybką landówą z powrotem do szlaku. Tutaj odbyły się popisy wyścigowe, Komandor poderwał jedną grupę do ucieczki, taki samoistny podział zgodny z niemieckim stvo..Tylko potem musieliśmy czekać na drugą część prowadzoną przez vicekomandora.


 
Kiedy dojechała druga grupa, daliśmy im kilka minut i wyruszyliśmy na poszukiwanie sznycla do Feldbergu. Traska znowu ładna, troszkę górek, zjazdów...



W końcu udało się znaleźć na wjeździe na półwysep bistro Grill-Eck i zaczęła się ogólna konsumpcja. Po konsumpcji pojechaliśmy jeszcze na miejscową plażyczkę, gdzie rozleniwienie doszło już totalnego zenitu i czasu powoli zaczęło brakować ...mieliśmy jeszcze ponad 70 km szlaku, a było zdrowo po 16:00.


7,20 EUR bez pifa..


Po tak sutym obiedzie, część postanowiła już wracać do Prenzlau, więc pokazano im drogę landową (25 km). Przezornie zadzwoniliśmy do ośrodka o możliwym spóźnieniu...ale Herr Szymanek powiedział, że mamy do 22 czas, a potem to on idzie..Więc szybkie zaopatrzenie w pobliskim Lidlu, na potrzeby wieczorne i dalej w trasę wkoło jeziora Haussee. I tutaj zaczęło się...dla niektórych mały armagedonik...górki, górki, górki, szuterek...ale przejezdne..Trasa dała popalić co nie którym, reanimacje żelkowo-kofeinowe szły.




Odcinek Feldberg - Finsterwerder przeszedł do historii jako najtrudniejszy technicznie dla sakwiarzy. Proszę zresztą spojrzeć na mapkę..
Tutaj komandor uległ presji już obolałej grupy i zarządzono powrót landówką do Prenzlau, jakieś 25 km...nie było szans na powrót.. do Boitzenburga było jescze 18 km a stamtąd do Prenzlau tyle samo..Akurat ten odcinek przejechaliśmy w zeszłym roku na Rajdzie Dziedzica, który się pokrywa z UM..No to więc strzała do Prenzlau...Komandor prowadził rozbitą już Gwiezdną Flotę...vicekomandor prowadził gdzieś przecież pierwszą grupkę... Do Prenzlau wjechaliśmy już bez grama prądu w Power Banku, ale ktoś jeszcze miał i udało się namierzyć noclegownie na wylocie do Brussow.


Monia Arbet Team właśnie przekroczyła 5 z przodu...


Po przybyciu do Uckerwelle sprawnie udało się rozlokować grupkę po apartamentach, schować rowerki i zacząć część imprezowo-meczową po uprzedniej kąpieli. Nikt nie miał siły ruszać na miasto, gdzie akurat trwał festyn. Meczyk fascynujący, użelowany strzela karnego, chłopaki mało się nie potłuką o madryckie kluby , słowem czad. Komandor koło pierwszej złożył się do snu.














Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 124.40km
  • Teren 124.40km
  • Czas 06:47
  • VAVG 18.34km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 2870kcal
  • Podjazdy 352m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd po powiecie Uckermark - Tag 01

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 1

Legiony Ulicy w roku turystyki rowerowej nie próżnują. Zanim na tych terenach Wielkiego Księstwa Pomorskiego powstanie kalifat Brandenbursko-Meklemburski trzeba jeździć, ile się da.... Jeździć w grupie,w stadku, zaznaczać swoją obecność. Przyznam szczerze, że na tle bladego Hinter Pommeren sąsiednie okolice Księstwa wypadają zacnie. Ma się tę żyłkę organizatora i w ramach cyklu Tour de Powiat zoorganizowano sztandarową eskapadę ...Rajd po terenach powiatu Uckermark...Nad tym tematem pracowaliśmy od końca stycznia 2016...kupka pracy, maili i tym podobnych..., załatwianie noclegów, zbiórka kasy, ale co się nie robi, żeby przejechać w zacnym gronie.. Dla byłego już logistyka organizacja wyjazdu dla 20 osób to buła z masłem ...bez salcesonu... W tamtym roku we wrześniu udało się zrobić północ powiatu Uckermark na tzw. szlaku Dziedzica - 160 km..w jeden dzionek. Teraz na tapecie 260 km w 3 dni .....sztandarowy szlak landkreisu Uckermark...5 miesięcy przygotowań, zapisów...i udało się namówić 21 twarzy na wspólne kręcenie korbą..Tyle tytułem wstępu...
Miejsce zbiórki - Gryfino...godz. 7:40...tutaj dostaliśmy się kijankowozem, pakując na hak ekwipunek dyrekcji rajdu oraz zabierając brata "marudę", członka Komisji Rewizyjnej.

Rozładunek floty, Nadodrzańska 1, CIT Gryfino..

Wkrótce zaczęli się pojawić uczestnicy. Zrobilismy krótkie przywitanie i poczęstunek mleczkiem Milka ...fotka na start i zaraz po godzinie 8:00 wyruszyliśmy do Gatow, na miejsce oficjalnego startu na szlak. Po drodze w Mescherin dołączyła się część peletonu, która wyruszała ze Szczecina. Brakowało jeszcze tylko dwóch osób, które miały już czekać na miejscu startu czyli moście w Gatow.


Ładnie się grupa uśmiecha..


Mescherin...połączenie z grupą jadącą od strony Szczecina..pikna synchronizacja..


Odcinek dojazdowy Odra-Nysa do Garz..


Początek szlaku, koło mostu w Gatow..

Tutaj nastąpiło oficjalne wjechanie na szlak. Proszę spojrzeć.. Schwedt 0,6 km i znaczek szlaku hulajnoga.. UM. Tylko akurat ten odcinek jest na razie zamknięty...ale niemiecka wzorcowa organizacja pokazała objazd do Schwedt. Tak więc wjazd na szlak zaczęliśmy trochę od tyłu...od Vierraden...ostatnia miejscowość na kursie była pierwszą. Za Vierraden znaki objazdu skierowały nas na Schwedt...wjechaliśmy od strony miejscowych papierni i objazdem dotarliśmy na promenadę w Schwedt. Tutaj mieliśmy zamiar zwiedzić Park Hugenotów, ale parę rzeźb i wydana kasa na Park z fuduszów unijnych nikogo nie zachwyciła. Dolina Miłości bije to na głowę. 

Schwedt przed nami..


Na promenadzie w Schwedt..

Tutaj odbył się pierwszy mały postoik bo Komandor zaczął poszukiwania brakujących 2 członków...po rozmowie ustalono, że nas dogonią koło Criewen albo Stolpe. Grupa więc ruszyła na szlak UM do Criewen. Samo Criewen leży troszku na uboczu szlaku, ale trzeba było zobaczyć park i muzeum Doliny Dolnej Odry ...za darmo. Pojechaliśmy więc do Criewen...fajna miejscówka na trasie. Tutaj spędziliśmy około 35 minut na zwiedzaniu ośrodka...


Kapitan Sowa..

Miejsce ciekawe...bardzo fajnie zorganizowane..tyle flory i fauny w pigułce...dawno nie widziano...



Po Criewen wrócono na szlak...W Stolpe szlak oddziela się od Oder-Neisse i kieruje się na Angermunde. Przed wjazdem do Stolpe czekała na nas brakująca para i w komplecie wyruszyliśmy na wieże ...Setki razy człowiek ją mijał z boku...Krążąc przez wieś dojechaliśmy pod górkę gdzie stoi wieża. Wieża akurat w remoncie..więc musieliśmy się rozkoszować widokami ze wzniesienia. Sesja była zacna.

Podjeździk asfaltowy..


Podjeździk szutrowy..



Czyli, Stolpe zdobyte...

Po Stolpe kierunek Angermunde. Tam miało być papu...Po drodze znaleziono jednak makietę TU-154, po co kasę wydawać jak makietka stoi..


Do Angermunde mieliśmy jeszcze jakieś 12 km więc powoli kierowaliśmy się w stronę miasta. Najpierw zahaczono o rynek, potem przezornie Komandor zahaczył o Lidla, gdzie za 3 EUR nabył wursta, brotchen i pifo, które spożył na promenadzie. Na promenadzie grupa znalazła jakąś knajpkę, gdzie raczono się rybką z pobliskiego jeziorka za grubo ponad 15 EUR...nie stać nas na razie na takie wydatki po angielskim lunchu w Liverpoolu za 30 funtów..


Centrum Angermunde..


Tutaj spożywali...


I napełniali bidony..


Łosie z Karaibów..


Rzeźba Wieś Maka...?

Po Angemunde promenadą wyjechaliśmy na dalszy odcinek szlaku. W Blumberger jest jakiś tam NABu CENTER...ale bileciki coś drogie i żal było 4 EUR za zwiedzanie...


Do Templin zostało więc coś 40 km..więc jedziemy malowniczą okolicą..odcinki przez pola...przez lasy...nie wiele trzeba aby zrobić porządny szlak..




Tak wyglądają siankosy..


A tak droga rowerowa..



W końcu padła myśl aby przyśpieszyć. Do Templin, na miejsce noclegowe mieliśmy w planie dotrzeć koło 19:30. Byliśmy dobrą godzinę wcześniej..zgłosiłiśmy się na recepcję...dostaliśmy klucze, podzieliśmy wynajętę domki. Część pojechała po prowianty, gdyż na wyposażeniu ośrodka były grille. Mieliśmy 3 lokale. Najpierw myciu...i zaczęła się pod numerem 119 impreza integracyjna. Bardzo grzecznie się zachowywaliśmy, koło 22 zakończyliśmy część plenerową i wyruszyliśmy na balety do Aqua&Soul, na terenie kompleksu...Tu spotkało nas rozczarowanie...lokal zakmnięty...W lokalu obok w Atlantisie koło 23 też już zamykali...Więc grupa nie szukała wrażeń i rozeszła się po lokalach celem dokończenia imprezy w mniejszych segmentach.

Segment Uckermark na 8 twarzy...


Po myciu robimy grilla...


Ośrodek I klasa...Ferien Park Templin..

Koło godziny 1:00 udało się zakończyć posiedzenie, Panie sobie poszły, a my kimono. Jutro od 7:00 śniadanko i drugi etap rajdu...CDN

fragment trasy, bo Strava nie zagadała..
Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 63.30km
  • Teren 63.30km
  • Czas 03:44
  • VAVG 16.96km/h
  • VMAX 35.60km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2056kcal
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Goleniowskiej Puszczy

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 24.05.2016 | Komentarze 0

Goście byli w sobotę z zaprzyjaźnionych klubów w naszym mieście na Rajdzie po Puszczy Goleniowskiej, a my w robocie. I dodatkowo prawie drugi tydzień bez rowerka.  Wystartowali o 10 i pojechali na Zielonczyn i Stepnicę. Po godzinie 16 pojechaliśmy ich szukać przez Krępsko i Kąty na Stepnicę, ale tylko ognisko nad wodą się tliło..rajdowicze już wybyli. Więc my dalej ze Stepnicy na Rokitę, potem na Borowik i przecięliśmy S3 w okolicach Babigoszczy. Dzieszkowo i masakrycznie piaszczysta droga ppoż nr 26, która wyrzuciła nas pod Miękowem. Zrobiliśmy w 3,5 h jakieś 63,3 km. Nie obyło się bez awarii dętki.







Po drodze spotkaliśmy 3 lisy, stado dzików z młodymi i jakiegoś jelenia i kurczaka w wodzie w młynie. Słaby aparat mam bez zooma.


Przed Dzieszkowem obudziliśmy psinę.


Koń je chleb suchy ? bez popicia ?



Obraziliśmy się Endo ...

Pomaga przy naprawie dętki..



Kategoria Rajdy rowerowe


  • DST 124.50km
  • Teren 124.50km
  • Czas 06:24
  • VAVG 19.45km/h
  • VMAX 41.90km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 5675kcal
  • Podjazdy 266m
  • Sprzęt GIANT CROSS K1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Gmina

Sobota, 7 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 2

Sezon Rajdowy na całego.
Tą razą Legiony Ulicy&Ratusz Maszewo w ramach cyklicznych rajdów rowerów z serii Tour na tapetę wzięły Tour de Gmina, czyli objazd wkoło Gminy Goleniów i nie tylko. Staraliśmy się wytyczyć tak trasę aby zrobić objazd wzdłuż granic gminy i wyszło nam coś takiego. Trasa 116 km z Goleniowa i z powrotem przez Miękowo, Białuń, Niewiadowo, Bodzęcin, Krzywice, Przypólsko, Burowo, Mosty, Danowo, asa Tarnowo, Tarnówko, Stawno, Kliniska, Pucice, Załom, Czarna Łąka, Lubczyna, Borzysławiec, Komarowo, Bolesławice, Modrzewie, Kąty, Bogusławie, Stepnica, Widzeńsko, Wierzchosław, Miękowo. Zagościliśmy więc też na trochę w ościennych gminach:Stepnica i Osina. Wyjechaliśmy tuż po godzinie 8:00 na trasę rajdu spod Urzędu Gminy w sile 13 rowerzystów.


Pod Niewiadowem dogonił nas jeden taki spóźnialski - radny powiatowy. Na trasie mieliśmy wszystkie rodzaje nawierzchni od asfaltu po piaski polne albo leśne, z płytami jumbo..albo trelinką..Grupa jechała żwawiej niż zakładaliśmy.

Od Niewiadowa do Bodzęcina już pierwsze leśnie i dodatkowo piaszczyście. Ten odcinek jest albo grząski i mokry po opadach, albo suchy jak wiór. W Bodzęcinie miał być postój, ale tylko wpadliśmy na asfalcik i nikt nie miał się ochoty zatrzymać. Postoje były planowane co 25 km, ale ekipa była dość mocna.



Od Bodzęcina do Krzywic, najpierw skrótem koło fermy potem po przecięciu 6 ...asfaltem. Z Krzywic na Przypólsko powiatową drogą typu szutrowego.. Dróg powiatowych o tym standardzie jest trochę w powiecie. Pan Radny coś tam wspominał o straconych dotacjach i subwencjach. Za Krzywicami fajny widoczek na kopalnię żwiru i piachu, taki obiekt górniczy. Przed Przypólskiem pokazały się pola rzepaku...sesja była w planie.



Od Przypólska asfalcik przez Burowo i za Burowem trochę górek w kierunku Mostów. Tutaj po ponad 40 km komandor zarządził przerwę na stacji paliw w obawie o zbyt szybkie przybycie na miejsce przerwy obiadowej. Tutaj mała awaria, wieziona puszeczka izochmiela gdzieś puściła na spawie, albo się przedziurawiła trąc o coś w sakiewce bagażowej. Trzeba było posprzątać. Był też czas na zrzucenie bluzy.




W Danowie dołączyła jeszcze do nas Pani Żona vicekomandora. Zaraz za Danowem była w końcu sesja rzepakowa. Potem asfaltowo przez Tarnowo, Tarnówko, Stawno i na Kliniska. Przed S3/S6 poczekaliśmy troszeczkę bo nasza już 15 zaczęła wykazywać rozdziała na tych szybszych naturalnie i wolnych z natury. Ale to w końcu rajd i tempo dostosowuje się do najwolniejszych i nie ma sensu gonić.






W Kliniskach przeprowadziliśmy rowerki wstrzymując troszku ruch. Z Klinisk na Pucice, gdzie pojechaliśmy sobie polną drogą do torów kolejowych i wzdłuż torów dojechaliśmy do Załomia. Runda przez Załom, osiedle Kasztanowe (rejon Szczecin) i my są w Pucicach.

Przerwa obiadowa w Pucicach, ale jedzących pizze można było policzyć na palcach jednej ręki. Spożyliśmy za to chmiela za 6 PLN...tylko dla towarzystwa. Komandor dyskretnie dokupił resztę na drogę w Biedronce. Nie byłem jeszcze głodny, było przed 13:00. Zadowolił mnie banan i jakiś paluch z pieczarkami z Biedronki. Mając na uwadze dobry czas wyjazd zarządzono po prawie godzinnej posiadówie.






W końcu udało się grupę wyrwać i przez Czarną Łąkę dotarliśmy do Lubczyny. Tutaj widać początki lata, albo przynajmniej jego zapowiedź. 



Już w Lubczynie zaczęły się też pierwsze próby z lodami. Z Lubczyny wydostaliśmy się Topolową i kierunek Borzysławiec. W Borzysławcu dopadła nas pierwsza guma w tym sezonie. Tylnie koło coś tam załapało. Jechałem ostatni, nawet się nie odzywałem, może ktoś zobaczy brak komandora. Ktoś tam zawrócił, ale powiedziałem żeby jechali dalej i poczekali w Komarowie przed płytami w kierunku na Inę.


Szybko się uporałem z wymianą dętki i pognałem za grupą, która czekała pod Komarowem. Następnie zaczeliśmy chyba najgorszy odcinek łąkami do mostu koło Bolesławic. Płyty jumbo do Iny to historia okolicy po ostatnich melioracjach. Wzdłuż Iny jest już lepiej, ale jednak za mostem sytuacja wraca do normy. Jest tak jakbyś miał krawężnik co 2 metry. W końcu udało się dotrzeć do asfaltu i kierunek Modrzewie.



W Modrzewiu skręt na Kąty. Mieliśmy nie wjeżdżać do Stepnicy do już inna gmina, ale w końcu padło, że jedziemy na lody albo rybkę do Tawerny. Najpierw chillout na plaży i na molo. Potem w Tawernie Ice Break. Rowerów już pełno...jakieś amazonki z Goleniowa były już po 30 km...myśmy mieli już ponad 100..





W Stepnicy też zaczęło nas ubywać...odbiła reprezentacja Przybiernowa, a My wyruszyliśmy na ostatni odcinek w stronę w Goleniowa.
Jechaliśmy sobie do Widzeńska ścieżką..w Widzeńsku wróciliśmy na asfalt i przez Wierzchosław i Miękowo dotarliśmy do Goleniowa. Jeszcze w Miękowie czekaliśmy pod sklepem na vicekomandora, który też złapał gumę. Wstyd kiedy prowadzący Rajd dostają po oponach.




  Przed godziną 18 dotarliśmy w końcu na miejsce startu. Jeszce pamiątkowa fota, ogólne dzięki za udział. Pojechaliśmy jeszcze na kawałem meczu miejscowych kopaczy...na tak zwane after party organizatorów. 


  Tak naprawdę to dzięki za wspaniałą pogodę, wręcz idealną na takie tripy. Waga nawet zaczęła się zmiejszać..w końcu Pancernik zszedł z wagi zimowej i idzie na wagę letnią...Czyżby z Pancernika Cieżki Krążownik ?
Kategoria Rajdy rowerowe